Rozdział 7

2.6K 216 42
                                    

Obudził mnie czyjś dobiegający z bliska. Otworzyłam lekko oczy, a moją głowę przeszła kolejna fala bólu. -Już się obudziłaś? Nadzwyczajny przypadek-powiedział chrapliwy głos tuż obok mojego ucha. Poczułam, że ktoś wiązał mi ręce.

-Ygh. Moja głowa-jęknęłam, kiedy ból w czaszce zrobił się nie do zniesienia.

-Tak... Tak...-mówił dalej chrapliwy głos jakby do siebie.

- Wiedziałem, że jesteś wyjątkowa. Od dziś będziesz obiektem moich badań. Jesteś taka piękna-ciągnął mężczyzna, odchodząc na chwilę od mojego krzesła i podchodząc do blatu po przeciwległej ścianie. Nie, nie może być. Psychopata. Mimo ogłupiającego bólu starałam się wyswobodzić z mocnych więzów. Mężczyzna do tej pory pracujący przy narzędziach służących do operacji, zauważywszy, że szamocze się z linami, podszedł do mnie, następnie przykucnął i chwycił mnie za policzki.

-Nie trać bez potrzeby energii moja piękna. Związałem wystarczająco mocno-powiedział, kończąc swoją wypowiedź szaleńczym śmiechem. Spojrzałam niechętnie w oczy psychopaty. Tak, to ten sam mężczyzna, którego znaleźliśmy w schowku. Od początku wiedzieliśmy, że coś z nim nie tak. Mężczyzna opuścił pokój dając mi czas, na znalezienie wyjścia z tej sytuacji. Rozejrzałam się po pokoju. Wielka sala w całości obłożona ciemnozielonymi kafelkami. Po środku stał wielki drewniany stół, nad którym zwisała okrągła lampa. Wyglądało jak prowizoryczny stół operacyjny. Za nim stał biały blat, na którym znajdowała się srebrna taca. Miałam wolne nogi, więc wzięłam zamach i stanęłam na nogach, wciąż będąc przywiązaną do krzesła. Podeszłam do blatu-na tacy były ułożone skalpele, nożyce, strzykawki, obcęgi i wiele więcej. Przerażało mnie to. Odwróciłam się aby związanymi rękami wziąć jeden ze skalpeli. Kiedy już miałam narzędzie w dłoni starałam się przeciąć więzy. Okej, przyznaje-to znacznie trudniejsze niż w filmach. To było jak wyścig z czasem. A ja go przegrałam... Do pokoju właśnie wszedł ten sam mężczyzna, tyle tylko, że w białym kitlu, cały umazany krwią. Miał białą maskę, a w ręku trzymał strzykawkę, w której znajdowała się jakaś ciecz. Podwoiłam ruchy, mając nadzieję, że uda mi się w ostatniej chwili wyswobodzić.

-Moje śliczności, źle robisz. Miałem nadzieję, że grzecznie się poddasz. Ale jesteś jak wszystkie...-powiedział chrapliwie starzec, zsuwając z ust maskę.

-Wszystkie uciekały! Ale ty będziesz inna! Zostaniesz ze mną na zawsze!-krzyczał szaleniec, zanosząc się na koniec obłąkanym śmiechem. Mężczyzna ruszył w moją stronę powolnymi krokami.

-Nie! Zostaw mnie ty pojebie! Ratunku!-krzyczałam, a łzy zaczęły mi płynąć po policzku.

-Wzywanie pomocy nic ci nie da. Nikt nie wie, gdzie znajduje się moje laboratorium. No ale kochanie, zrelaksuj się, zaboli tylko przez chwilę-powiedział psychopata. Kiedy znalazł się przy mnie, wierzgałam całym ciałem i krzyczałam ile tylko miałam sił. W końcu kopnęłam mężczyznę w jego krocze, na co on zgiął się w pół. Kiedy się podniósł, w jego oczach widziałam czyste szaleństwo. Psychopata pchnął krzesło, do którego byłam przywiązana, tym samym powalając mnie na ziemię i uniemożliwiając podcięcie lin. Obłąkaniec usiadł na mnie, i odchylił lekko kołnierzyk mojej bluzki.

-Pomocy! Ratunku! Niech mi ktoś pomoże!-wołałam przez łzy. Nagle w okolicach szyi poczułam ostre kłucie.

-Pomocy! Ratu...nku! Niech... mi... ktoś... po...mo...-wołałam dalej, zdając sobie sprawę z tego, że tracę kontrolę nad własnym ciałem. Środek odurzający sprawił, że robiłam się coraz bardziej senna. Nie mogłam jeszcze zasnąć. Włożyłam całą energię jaka mi została, w to, żeby jeszcze przez chwilę zostać przytomna. Obraz stawał się nie wyraźny. Zostałam przenoszona na stół, który znajdował się pośrodku sali. Na ciele poczułam kolejne ukłucia.

No return | Słodki FlirtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz