Ruiny Życia

15 3 3
                                    

- Jesteś pewna, że chcesz tam lecieć? - Tobias, mój przyjaciel nie odstępował mnie nawet na krok gdy szłam w stronę hangaru, a to pytanie padło z jego ust już trzeci raz w ciągu drogi od mojej kajuty. Wcześniej zadał je już chyba z milion razy, a ja z każdym kolejnym coraz bardziej siliłam się na uprzejmość gdy na nie odpowiadałam.

- Tak, jestem - burknęłam, coraz bardziej tracać do niego cierpliwość. - Muszę. Chcę to zobaczyć na własne oczy. Dostałam pozwolenie na wylot od lekarzy i dowódców, więc tym bardziej zamierzam tam polecieć.

- Ja się po prostu martwię, wiesz? Nie sądzisz, że ten widok może cię załamać?

Postanowiłam zignorować te pytanie. Byłam już chyba wystarczająco załamana, po tym jak ledwo wybudziłam się z kilkumiesięcznej śpiączki, a pierwsze informacje, które usłyszałam to te, że moja rodzina nie żyje, a planeta na której się wychowałam została zrównana z ziemią. Według raportów wszystkie miasta były w ruinie, a większość ludności została zabita. Raptem garstce osób udało się ocalić, uciec zanim doszło do tej masakry. Jednak żadna z nich nie była w stanie powiedzieć co się tak właściwie wydarzyło. Nikt tego nie wiedział. Nikt nie znał broni, która mogłaby doprowadzić do czegoś takiego. Jedyne, co wszyscy wiedzieliśmy to kto za tym stał, ale ta wiedza nie wiele nam się zdała.

Na Yasir trwały obecnie badania, które być może miały udzielić jakichkolwiek odpowiedzi. Została tam wysłana grupa naukowców, jednak jak na razie niczego nie udało nam się powiedzieć. Z badań, które zostały przeprowadzone nie wynikało nic, co mogłoby nam jakkolwiek pomóc. Jedno było pewne - musiała być to jakaś całkiem nowa broń o ogromnej sile rażenia, a przy tym skonstruowana tak, że nie unicestwia całej planety, a jedyne to co się na niej znajdowało.. Wiadomo też było, że ci którzy zginęli stracili życie przygnieceni ruiną własnych domów czy innych budowli, a nie na skutek rażenia tej broni. Co dziwne ta masakra nie wpłynęła w żaden sposób na rośliny i zwierzęta. Te dzikie, mieszkające z dala od miast przetrwały. Tyle, że ta wiedza ani trochę nie zbliżyła nas do poznania odpowiedzi na pytanie, które od kilku tygodni padało co chwila – czego użył nasz wróg?

Była też masa innych pytań, na które nikt nie potrafił znaleźć odpowiedzi. Dlaczego to Yasir został obrany za cel? Czy i kiedy nastąpi kolejny taki atak? Jeśli tak, to która z planet zostanie teraz obrana za cel? Czy da się temu jakoś zaradzić zanim dojdzie do kolejnej takiej tragedii?

Mijały tygodnie i nikt nie potrafił znaleźć odpowiedzi na żadne z nich. A atmosfera robiła się coraz bardziej nerwowa. Wszyscy wiedzieli, że może dojść do kolejnego ataku, a my nie byliśmy w stanie się do tego przygotować.

- Tobias, znasz mnie chyba na tyle, że wiesz że gdy sobie coś postanowię, to nie da się mnie odciągnąć od danej decyzji. Więc z łaski swojej życz mi bezpiecznej podróży zamiast próbować mnie odwieść od czegoś co już postanowiłam.

Weszliśmy do hangaru, który jak zwykle tętnił o tej porze życiem. Od razu jeden z pracowników podszedł do mnie z informacją, że mój statek jest już gotowy do startu na trzecim pasie. Podziękowałam i od razu ruszyłam w tamtym kierunku. Tobias oczywiście szedł za mną. Chwilę później staliśmy już przy moim środku transportu.

- Mógłbym polecieć z tobą - mruknął niewyraźnie, nieco nieśmiało jakby się bał, że za samą propozycję dostanie ode mnie w szczękę. Odwróciłam się w jego stronę i patrząc mu prosto w oczy powiedziałam.

- Doskonale wiesz, że nie możesz. Jesteś tutaj potrzebny. A ja...ja chcę sama stawić temu czoła.

Z ust mojego przyjaciela wydobyło się zrezygnowane westchnienie. Pokręcił jeszcze zrezygnowany głową, po czym powiedział:

Z życia studentki pisarstwa || Zbiór RóżnościDonde viven las historias. Descúbrelo ahora