Rozdział 2

26 3 0
                                    

Oposycja

Hamilton 2023

Sylvia Collins miała dziś migrenę. 

I nie byłoby niczym dziwnym, bowiem męczyła się z tymi silnymi bólami glowy odkąd skończyła studia, lecz tym razem przekonała sama siebie, że powinna iść do pracy. Odnajdywała spokój w rodzinnej kancelarii prawnej, w której pracowała jako sekretarka. 

A czuła, że dziś naprawdę potrzebuje spokoju. Przeczcie z tylu głowy wręcz piszczało, że stanie się coś złego. Że pozorny spokój w biurze, cisza przerywana odgłosami wiatraka jest ciszą przed burzą. 

Sylvia sprawdziła telefon. Była w pracy dopiero trzy godziny, dochodziło południe. Nikt nie dzwonił, nikt nie pisała.. Cisza. 

Kobieta oparła się o oparcie krzesła i przez chwilę masowała skronie starając się złagodzić ból głowy. Wzięła już aspirynę, lecz ból nie mijał. 

Ktoś położył jej na biurku teczkę z dokumentami. Już po manierze uderzenia kobeta poznała, że stoi przed nią syn szefa i współwłaściciel kancelarii- Daniel Carter. Sylvia gwałtownie poprawiła się na krześle, jakby szef samym wzrokiem ją sforsował. 

Daniel był nawet przystojnym, zadbanym mężczyzną po pięćdziesiątkę. Miał kilka posiwiałych pasem włosów, lecz u niego, jako naturalny blondyna nie rzucały się one aż tak w oczy. Widać było, że ma skłonności do tycia, lecz stara się zmieniać nadwagę w czyste mięśnie. Sylvia czasem zastanawiała się czy specjalnie nie kupuje o rozmiar za małych koszul, by te nienaturalnie obciskały go i pokazywały wysportowane ciało. Zawsze miał na ręce zegarek, który kosztował pewnie roczną pensję Sylvii, a w lato, gdy rozpinał koszulę widać było łańcuch na jego szyi.  

- Jeśli jest aż tak źle to może pani iść do domu - zbliżył się do kobiety. - Ewentualnie, jeśli to wina ciśnienia to proponuję kawę. Znam tu w pobliżu świetn... 

- Daniel... Mam dużo pracy. Plus - Sylvia podniosła rękę na której błyszczała złota obrączka. - Mam męża. Rozmawialiśmy na ten temat. 

- Wyjdziemy na kawę jako przyjaciele. Chyba nie masz aż tak zaborczego męża, że ten nie pozwoli ci wypić kawy z szefem... Jakby co to mogę poprowadzić ci rozwód i obskubiemy go ze wszystkiego. 

Sylvia przewróciła oczami, domyślając się skąd wzięło się przeczucie, że coś będzie nie tak. 

Mąż Sylvi szczerze nie lubił Daniela. Nie nazwała by tego nienawiścią, bardziej nie tolerowaniem go tak jak koty nie tolerują psów. Chyba sądził, że Daniel jest w stanie uprzykrzać się żonie i coś nakazywało mu stawać w jej obronie.
Nawet jeśli panowie nigdy się nie spotkali, to mąż Sylvi wyrobił sobie o jej szefie bardzo negatywne zdanie. Ile razy kobieta żałowała, że w ogóle powiedziała mu, że Daniel zachowuje się w sposób nieprofesjonalny i ile razy żałowała swoich słów - nie była w stanie tego zliczyć, ale na pewno dużo. Jednak ufała, że jej mąż, tak jak obiecał, nie zainterweniuje nieproszony.

Sylvia wróciła do pisania na komputerze, licząc, że Daniel się znudzi i w końcu odejdzie. Ten jednak skupił się na zdjęciu ja jej biurku.

- Twoje dzieci? - spytał jakby to nie było oczywiste.

- Tak, to zdjęcie z urodzin Vannessy. Miała je kilka dni temu - powiedziała Sylvia nie odrywając oczu od komputera.

Właściwie były to dwa zdjęcia, lecz w jedynej ramce. Po lewej zdjęcie przedstawiało jej córeczkę, patrzącą z zachwytem na tort urodzinowy. Mimo uśmiechu wydawała się trochę wycofana, jakby całe widowisko wokół niej trochę ją peszyło.
Po prawej natomiast było zdjęcie jej starszego brata - Tim'a. Pochodziło ono z stanowych zawodów judo, gdzie chłopak zajął trzecie miejsce. Jednak jakże był z siebie dumny. Wszyscy byli z niego dumni. " Za rok będę pierwszy, zobaczycie" zapewniał, a Sylvia wiedziała, że spełni swoją obietnicę. Miał jej charakter, czym bardziej mówiło mu się, że coś jest niemożliwe tym bardziej chciał to zrobić. Chyba po to by udowodnić swoją wartość.

84757 New HarmonyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz