Rozdział 5

20K 1.5K 437
                                    

- Idziecie razem z nami na plaże, czy wolicie zostać? – pyta Amy, kiedy znajdujemy się już w domu.

- Wolałabym pójść do domu. – oznajmiam, ale widząc spojrzenie mamy, od razu się poprawiam – Ale mogę się oczywiście przejść.

- Idziesz z nami, Shawn? – pyta Mark.

- Naturalnie. – odpowiada chłopak  po czym posyła mi uśmiech, którego nie odwzajemniam.

Chcąc jak najszybciej się uwolnić od tego towarzystwa, wychodzę na drewniany ganek, czekając aż reszta zbierze się, aby móc pójść na tą cholerną plażę. Stukając palcami o poręcz schodów, rozmyślam o tym, jak mama będzie chciała przedstawić mi wizję korków. Ciekawi mnie także to, jak potoczy się akcja, gdy już będziemy nad wybrzeżem. Czy nadal będziemy udawali dobrą rodzinę z przyjaciółmi? A może pozwolą mi iść na uboczu? Nie będę musiała rozmawiać z Shawnem, co byłoby mi na rękę.

Przez tą godzinę, którą spędziliśmy razem podczas obiadu i w ogrodzie, chłopak mnie nie zachwycił. Nie sprawił, że go polubię. Jego nachalność i bezpośredniość mnie odrzucają, dlatego jeśli po raz kolejny się do mnie odezwie, zignoruję go. Nie mam ochoty na zawieranie nowych znajomości. Wystarczy mi, że znam Melissę, która i tak swoim denerwującym sposobem życia przechodzi moje wszelkie normy.

- Meredith, idziesz? – wyrywa mnie z zamyślenia głos Shawna.

Kiwam jedynie głową, po czym schodzę ze schodów. Ruszam zaraz za rodzicami chłopaka oraz mamą, którzy idą przodem żartując i wspominając poprzednie imprezy na plaży, kiedy jeszcze nie mieli dzieci. Natomiast ja ze spuszczoną głową podążam za nimi, nie zwracając uwagi na doganiającego nas chłopaka. Żadne z nas nie próbuje zacząć rozmowy, dlatego cieszę się i relaksuję chwilą przyjemnego milczenia.

- A wy co młodzieży? – pyta Mark, więc podnoszę głowę do góry, kierując na niego swój wzrok.

Shawn robi dziwną minę, po czym wywraca oczami, a ja jedynie wzruszam ramionami, nie mając ochoty odpowiadać.  Idziemy dalej w milczeniu, co jakiś czas ocierając się o ramiona . Nie zawracam sobie tym głowy, dlatego idę dalej, zapominając o natarczywości chłopaka.

Ukradkiem przyglądam mu się, rozmyślając nad tym, co w tej chwili może czuć. Jestem ciekawa czy już słyszał o tym co planowały nasze mamy. Jak zareagował na wieść, że będzie miał ze mną korepetycje? Zezłościł się, przyjął to z radością, a może jest obojętny?

- My idziemy po coś do picia, a wy może przejdźcie się po plaży? – proponuje pani Mendes, kiedy schodzimy po długich drewnianych balach, prowadzących na plażę.

Kiedy moje nogi dotykają ciepłego piasku, zdejmuję sandały i biorę je do ręki. Spoglądam na Shawna, który rozmawia z mamą o tym, jak mamy spędzić dzisiejszy wieczór, lecz kiedy chłopak przyłapuje mój wzrok, odwracam się w stronę rodzicielki i pana Marka, którzy dyskutują na temat różnic pogodowych między szkockim wybrzeżem, a angielskim.

Tutejsza plażą jest na prawdę piękna. Widok morza rozpościera się przed nami tworząc niepowtarzalny krajobraz, który zachwyca mnie tak bardzo, że mam ochotę tylko stać i podziwiać. Morska bryza odbija się od wody, powodując długie fale, które co jakiś czas zalewają piasek na skraju plaży. Chłodnawy wietrzyk owiewa moje ciało, a włosy pląta w ogromne kołtuny, z którymi będę miała wielki problem, ale nie przejmuję się tym teraz. Piękny widok, który mam przed sobą rekompensuje wszystkie niedogodności, nawet te, że obok mnie jest głupi sąsiad.

- Przejdziemy się, Meredith? – pyta Shawn, podchodząc bliżej mnie.

Chcę już odmówić, lecz mama ponownie posyła mi groźne spojrzenie, które wyraża więcej niż tysiąc słów. Energicznie potakuję głową na znak, że się zgadzam, więc odwracam się tyłem do rodziców i razem z Shawnem przemierzam ciepły piasek plaży. Początkowo między nami panuje cisza, która z minuty na minutę robi się co raz gorsza, denerwująca, a momentami nawet krępująca.

Jestem naprawdę wysoką dziewczyną, poza tym mój glos i wygląd jest dojrzały, więc ludzie dziwią się kiedy mówię im, że mam piętnaście lat. Podobnie jest teraz, ponieważ kiedy idę brzegiem morza wraz z Shawnem, ludzie patrzą na nas jak na parę zakochanych w sobie nastolatków. Widzę to w ich spojrzeniach i  perfidnych uśmiechach, które posyłają w naszą stronę. Od czasu do czasu zaczepiają nas jacyś znajomi Shawna, którzy się z nim witają i przedstawiają mi się. Jeden z nich nawet spytał, czy jesteśmy razem, więc odpowiedziałam mu krótkim parsknięciem pod nosem. Teraz ignoruję wszystkich, którzy dziwnie na nas spoglądają, a także wiszącą nad nami ciszę, którą w końcu przerywam.

- Nie rozumiem po co to wszystko robią.

 - Kto? – pyta Shawn jakby wyrwany z rozmyślań.

- Nasze mamy. – informuję go, przy okazji prychając – Wiesz jaki jest cel tego dzisiejszego przedstawienia? – pytam ciekawa ego reakcji.

- Powiedzmy, że zostałem wtajemniczony w misterny plan naszych matek.

- I co o tym sądzisz?

- Śmiesznie to zaaranżowały. Próbują nas na siłę do siebie przekonać, a widząc twoje miny i te grobowe milczenie, wnioskuje, że nie masz ochoty na nowe znajomości.

- Dobry jesteś. – mówię cicho, podziwiając go za spostrzegawczość.

- Słucham?

- Nieważne, zgadłeś. Nie mam ochoty na znajomości, więc błagam nie produkuj się i nie rób nic na siłę.

- Jednak to ty zaczęłaś rozmowę. – zauważa.

- To prawda, bo musimy sobie wyjaśnić pewne sprawy.

- To znaczy? – pyta zaciekawiony moim tajemniczym tonem.

- Korki. – odpowiadam. – Nie chcę mieć żadnych korków z matmy, nawet jeśli moim nauczycielem będziesz ty. Przekonaj moją mamę, że ich nie potrzebuję.

- Dlaczego miałbym kłamać twoją mamę? Serio potrzebujesz korków, skoro grożą ci wakacje z matematyką.

- Poradzę sobie sama. - odpowiadam nerwowo.

- Jesteś pewna? To naprawdę żaden kłopot, mogę ci pomóc. - przekonuje, ale mu przerywam.

- Nie chcę twojej pomocy, przestań być taki nachalny. - wytykam mu, mając nadzieję, że się zamknie.

- Co z tobą jest nie tak, Meredith? - pyta ciszej, jakby sam siebie.

- Co ze mną jest nie tak, hm? - powtarzam po nim, nie mogąc uwierzyć w to o co zapytał.

- Tak, coś jest na rzeczy. Powinnaś przestać się zachowywać jak rozwydrzony bachor, który nie dostał cukierka. Rozumiem, że straciłaś tatę i mocno to przeżywasz, ale wydaje mi się, że minęło już wystarczająco dużo czasu do tego, aby móc się pozbierać. Zobacz co ze sobą robisz. Jesteś jakaś aspołeczna, nie masz przyjaciół, odpychasz każdego, kto chce ci pomóc, olewasz nawet własną matkę, a twoje oceny - przerwał na chwilę, aby pokręcić głową - cóż, pozwól, że ich nie skomentuję. Meredith, ogarnij się w końcu! Masz 15 lat, a zachowujesz się jak sześciolatek, no ku*wa! Musisz sobie jakoś poradzić ze stratą taty. Twojej mamy tez kiedyś może zabraknąć i co? Wtedy znowu się załamiesz i nie będziesz chciała żyć? Ludzie odchodzą i przychodzą, bo nic nie trwa wiecznie.

- Jakim prawem mnie oceniasz? - pytam ze łzami w oczach. -  Pozwól, że to ja zadecyduję co powinnam, a czego nie. A skoro jestem bachorem to po co marnujesz na mnie swój czas? Zostaw mnie i idź gdzieś to swoich kumpli. - dopowiadam i zostawiam go oniemiałego, będąc zła na to jak mnie ocenił.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Ale jej Shawn pocisnął hahah :p

mam pytanko - kogo informować?

bo szczerze, kiedy piszę do wszystkich zajmuje mi to naprawdę dużo czasu, więc wolałabym wiedzieć kto NA PEWNO CHCE być informowanym.


pozdrawiam i życzę miłego weekendu xxx


Maths - Shawn Mendes FFDonde viven las historias. Descúbrelo ahora