Rozdział 23

18.4K 1.2K 689
                                    

*włączcie muzykę, proszę xx *

*przypominam o twitterowym hasztagu #mathsff*

Głupia mina jaka maluje się na mojej twarzy po usłyszeniu wyznania, pozostaje na niej jeszcze przez bardzo długi czas. Zdziwienie, złość, skrępowanie i zdezorientowanie to mniej więcej to, co teraz czuję. Właściwie to uczucia mieszają się we mnie, tworząc wybuchową mieszankę. Dzieli mnie tylko chwila od eksplozji, która uwolni ten natłok emocji.

Nie wiem co powinnam teraz zrobić, ani co powiedzieć. Najlepszym wyjściem wydaje się być tylko delikatne, prawie niezauważalne skinienie głową, odwrócenie się w drugą stronę i pójście prostą drogą do domu. Chciałabym już być w swoim pokoju, przemyślałabym to wszystko, a przede wszystkim odsapnęłabym od przytłaczającej obecności Shawna, który jednym cichym zdaniem przekreślił naszą przyjaźń.

Nie wyobrażam sobie teraz powiedzieć cokolwiek do sąsiada, o spojrzeniu nawet nie wspominając. Nie rozumiem, jak mogłam być tak głupia. Gdybym nie dała się namówić na odpoczynek na plaży, nie doszłoby do przytulania. Nikt nie siliłby się na wyznania, ani absurdalne w tej chwili pocałunki. 

To nas zniszczy. To nas zepsuje. To zburzy wszystko, co dotąd udało nam się zbudować.

Tak jak myślałam, tak też robię. Odwracam się od chłopaka i chwiejnym krokiem ruszam w stronę domu, będąc nadal wstrząśnięta tym, co usłyszałam kilka minut temu. Myśli wirują, krew w żyłach płynie zbyt szybko, przez co moje serce pompuje ją w zawrotnym tempie. Szalone bicie serca nie ustaje nawet wtedy, gdy staram się uspokoić.

- Meredith, czekaj na mnie! – krzyczy z oddali Shawn. Odkręcam się półprzytomna w jego stronę, patrząc jak chłopak przemierza sterty kamieni, aby móc zrównać ze mną krok – Wiesz, że to co przed chwilą powiedziałem nic nie zmienia między nami.

- Tak – śmieję się ironicznie na jego zabawny komentarz – Właśnie widać, Shawn.

- No dalej, jak to wpływa na nas? Ty mnie lubisz, ja lubię ciebie troszkę bardziej. Dalej jesteśmy przyjaciółmi, Meredith – mówi, próbując mnie przekonać do jego idiotycznej  teorii - Dalej możemy chodzić razem do kina, albo urządzać sobie seanse na moim łóżku. Możemy chodzić razem na mecze, albo zjadać tonę słodyczy. Nadal możesz do mnie przyjść, nawet o 4 nad ranem. Gdy będziesz potrzebowała pomocy, wal śmiało w drzwi obok, a gwarantuję, że otworzę. – zapewnia - Merdy, jesteś ważna dla mnie bardzo, ale to bardzo. I to, że się do tego przed tobą przyznałem, nie musi nic zmieniać. Nie chcę nic psuć. Gdybym wiedział, że tak strasznie zareagujesz, nie ryzykowałbym utratą ciebie.

- Shawn, chcę już wrócić do domu, więc chodźmy szybciej. – zmieniam temat, podążając w kierunku naszego osiedla.

- Merdy, rozmawiamy na poważny temat – zauważa, na co prycham – Nie uciekaj, kiedy sprawy się komplikują.

- Daj mi spokój. – odpowiadam beznamiętnie – Muszę wszystko przemyśleć, Shawn. Ta cała sytuacja jest dla mnie nowa, dobrze o tym wiesz.

- Wiem, ale – urywa w połowie, najwidoczniej gryząc się w język – Meredith, pamiętaj, że dopóki nie będziesz tego chciała równie mocno co ja, nic się nie zmieni. Nadal jestem twoim przyjacielem.

- Chodź już. – w przypływie odwagi łapię go za dłoń i po prostu ciągnę za sobą.

Czuję, jak gorące iskierki przeskakują z jego dłoni do mojej, rozprzestrzeniając się po całej powierzchni mojego ciała. Chwilowe przyjemne uczucie szybko mija, przykrywając się nasilającą krępacją. Chcę puścić jego rękę i jak najszybciej pozbyć się tego świństwa, jednak jego palce mocniej zacieśniają się na moich, nie pozwalając mi odejść. W zamian posyłam mu nienawistne spojrzenie, na które reaguje swoim chichotem.

Maths - Shawn Mendes FFOnde as histórias ganham vida. Descobre agora