...

Dwa dni po meczu, przyszły moje dwudzieste urodziny. Początkowo, przez nie praca na mistrzostwach odpadała, bo nie chciałam spędzać urodzin sama, jednak im bliżej do mistrzostw tym bardziej byłam przekonana co do wyjazdu, aż wreszcie skończyłam w Katarze.
Moje urodziny nie były nigdy niczym spektakularnym, bo w mojej rodzinie nie świętowaliśmy ich tak bardzo jak w innych domach. Tak zostałam wychowana, dlatego nie widziałam w tym żadnego problemu. Tego dnia nie musiałam robić nic, dlatego odespałam ostatnie nieprzespane noce podczas których mój organizm usiłował przystosować się do nowego miejsca. Z łóżka podniosłam się dopiero na obiad na który ledwo się załapałam, kiedy nikogo w sali już nie było oprócz mnie i miłego personelu, który pozwolił mi spokojnie zjeść.
Nikt do mnie nie zadzwonił z życzeniami, pomimo tego, że moi rodzice zawsze robili przynajmniej tyle.
Postanowiłam więc spędzić wieczór w hotelowym barze, samotnie sącząc jakiegokolwiek słodkiego drinka.
Jedno pornstar martini. – Rzuciłam do barmana opierając łokcie na kamiennym blacie w barze.
Ku mojemu zdziwieniu, bar był w miarę wypełniony ludźmi i nawet osobami z naszej kadry.
Skinęłam głową kiedy mężczyzna podał mi charakterystycznie duży kieliszek wypełniony po brzegi moim zdecydowanie ulubionym drinkiem.
Ostrożnie wlałam do niego pół małego kieliszka prosecco, które dostałam obok, a resztę wypiłam jak shota. Nie pamiętam już kto mnie tego nauczył, ale zawsze tak robiłam, aby nie wybierać pomiędzy wlaniem prosecco do drinka a wypiciem go na boku.
Nie odbieraj, ona mnie zobaczy! – Usłyszałam głos Casha obok siebie.
Jak nie odbiorę to dopiero zrobi raban.
– Ani mi się waż!
Bednarek usiadł dwa stołki obok mnie i wyciągnął swój telefon przed siebie. Na jego ekranie wyświetliła się staruszka machająca do niego. Cash przyłożył dłoń do swojego czoła, jednak po chwili również pomachał kobiecie.
Mateusz, nie miałeś mi kogoś pokazać? – Odezwała się starsza pani łamanym Angielskim.
Mężczyzna rozejrzał się po barze aż w końcu jego wzrok przystanął na mnie. Zdezorientowana zlustrowałam go od stóp do głów marszcząc brwi.
Cash przełożył swoją rękę przez moje plecy i przyciągnął mnie do siebie bez pytania. Ja bez słowa wzięłam ogromnego łyka martini, który ledwo co przełknęłam gdy Bednarek przyłożył telefon bliżej mnie.
To jest Annie. – Cash uśmiechnął się jak najszerzej tylko umiał, a ja zamrugałam parę razy zanim mój umysł zaczął łapać o co chodzi.
Tak, dzień dobry. Znaczy dobry wieczór. Pani. – Wybełkotałam.
Wybacz, jej trochę się stresowała, dlatego nie przedstawiłem ci jej wcześniej. – Przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie, a ja poczułam się jak dziecięcy pluszak.
W którymś momencie odwrócił się do mnie i przysunął swoją twarz do mojego policzka.
Nie przywal mi, przepraszam. – Szepnął prosto do mojego ucha, co sprawiło, że całe moje ciało przeszyły zimne ciarki.
Zanim przetrawiłam całą sytuację, poczułam na swojej skórze dotyk jego ust.
– Widzisz babciu? Tak, tak wszystko w porządku. – Bednarek zeskoczył ze swojego stołka i pijackim krokiem odszedł aby porozmawiać z kobietą.
Cash usiadł na stołku obok mnie. Ja natomiast wzięłam kolejnego równie wielkiego łyka martini i podparłam palcem pulsującą skroń.
Chyba powinienem wytłumaczyć. – Zaczął.
Nie odpowiedziałam nic, co oznaczało twierdzącą odpowiedź.
Miałem z nią zakład, nie mogłem go przegrać.
Zamrugałam powiekami.
Miałeś zakład z babcią Bednarka? – Podniosłam brwi. – Jeszcze jedno. – Zwróciłam się do barmana.
No ale dobrze, że to byłaś ty, bo głupio byłoby tak wziąć kogoś kogo nie znam.
Bo mnie to znasz? – Obruszyłam się.
Kojarzę. – Poprawił się Cash.
Pokręciłam głową wciąż niedowierzając w to jak bardzo dorośli piłkarze potrafili zachowywać się gorzej niż małe dzieci.
Obaj jesteście nienormalni, z Bednarkiem rozliczę się kiedy indziej. – Mruknęłam.
Moja torebka ześlizgnęła się z moich kolan otwierając się na oścież. Nie miałam w niej zbyt wielu rzeczy, ale cała jej zawartość leżała luzem na podłodze.
Podniosę. – Oznajmił Cash, a ja jednym haustem wypiłam mały kieliszek prosecco bez wlewania go do martini.
Masz dzisiaj urodziny? – Matty podniósł brew.
A skąd ty to... – Mój dowód w jego dłoni mnie uciszył. – Nie, to podrobione. – Dodałam zabierając mu dokument i torebkę.
Masz dwudzieste urodziny i spędzasz je tutaj sama? – Oburzył się wręcz.
Przewróciłam oczami.
Nie świętuję urodzin aż tak, to w zasadzie zwykły dzień.
No co ty, każdy normalny człowiek lubi świętować urodziny, to jedyny dzień kiedy każdy cię ubóstwia.
Jakoś tego nie lubię. – Wzruszyłam ramionami.
Ha! Kłamiesz. – Wskazał na mnie palcem.
Rozłożyłam ręce pytająco.
Widać po oczach. – Dodał dumnie.
Jesteś nienormalny.
– Możliwe, ale nie ślepy.
Uniosłam oczy do góry, po czym dopiłam drinka, który zdążył zawrócić mi już w głowie.
– Dobra, no i co w związku z tym? – Spytałam leniwie.
Co lubisz robić w twoje urodziny?
– Pić i spać. – Uśmiechnęłam się ziewając.
Pomimo tego jak późno wstałam, już chciało mi się spać.
Nie ma nic oprócz tego? – Położył na blacie banknot, a ja byłam zbyt otępiała aby go powstrzymać.
Chyba zauważył, że procenty weszły mi do głowy.
Nic, a nic. – Mój humor stawał się coraz lepszy, ale ja dobrze wiedziałam, że wypicie dwóch martini naraz było głupim pomysłem.
Zeszłam z mojego stołka i oparłam się o blat, aby nie potknąć się o własne nogi.
Ale uważaj, bo skończysz ze skręconymi kostkami w urodziny. – Matty zeskoczył ze stołka jak oparzony i ścisnął moje ramię.
Dlaczego masz taką obsesję na punkcie urodzin? – Zmarszczyłam brwi, czując się jeszcze gorzej stojąc.
U mnie w rodzinie zawsze się je bardzo świętowało, więc dobrze mi się kojarzą i lubię jak ludzie we własne urodziny czują się dobrze. To takie miłe, kiedy czują się wtedy docenieni.
Mało wtedy zrozumiałam z tego co do mnie powiedział.
Wiesz co? Jestem zmęczona, pójdę się położyć. – Powiedziałam i puszczając blat od którego się odepchnęłam, wyszłam z baru kierując się w stronę wind.
Nie czułam się jednak wcale sama. Odwróciłam się i zobaczyłam Casha stojącego tuż za mną. Kiedy zmierzyłam go morderczym wzrokiem, ten rozłożył ręce.
Jak dojdziesz bezpiecznie do pokoju to cię zostawię. – Oznajmił.
– Chory jesteś, przejmowanie się tak wszystkimi ludźmi których spotykasz w życiu cię kiedyś zabije. – Mruknęłam wchodząc do windy.
Przynajmniej umrę jako dobry człowiek.

|||||||||||

Wydaje mi się, że spróbuje raczej wstawiać dłuższe rozdziały, zeby nie było ich później 100 ale będę je trochę dłużej pisać

Give it time // Matty Cash ff  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz