2

81 14 1
                                    

Upłynął już jeden dzień od mojego przyjazdu, i nie spodziewałam się, tego, że przyjeżdżając tutaj od razu napotkam niebezpieczeństwo, które podążało za mną od urodzenia jak cień.
Ale dlaczego akurat Beacon Hills?
Niedługo miałam się o tym przekonać.

***

— Stiles! Złaź w tej chwili na dół, bo spóźnisz się do szkoły! — wrzasnęłam na cały dom.

— Chwila! — odkrzyknął mi. Pokręciłam głową z bezsilności, co za człowiek, nigdy nie nauczy się punktualności. — Już jestem — wydyszał kiedy znalazł się tuż przy mnie.

— Co ty taki zdyszany jesteś?

— Biegłem — odparł, a następnie wziął duży łyk wody. — Jedziemy?

Mrucząc ciche tak udałam się do wyjścia, a za mną brązowooki.

Oboje wsiedliśmy do mojego auta i ruszyliśmy w kierunku szkoły do której jeszcze dwa lata temu chodziłam.

— Wiesz co? Jednak dobrze, że ciebie wiozę, przy okazji pójdę odwiedzić trenera Finstock'a. Zawsze go uwielbiałam — uśmiechnęłam się na wspomnienie czasu, w którym grałam w lacrosse. Byłam jedyną dziewczyną w zespole i jedyną osobą, którą trener Bobby Finstock naprawdę lubił. Spojrzałam kątem oka na brata, a on siedział w fotelu auta ze skwaszoną miną.
— Z tego co słyszałem to, nie jest za bardzo lubiany przez innych uczniów.
Rzuca cały czas sarkazmami i podobno ma wymyślonego gracza, Greenberg'a — przewrócił oczami.

— To całkiem tak jak ty — zaśmiałam się, a on zmrużył oczy i udając obrażonego odwrócił się w stronę szyby po swojej stronie.

Nikt mi mógł zaprzeczyć temu, że Stiles Stilinski jest najbardziej sarkastyczną osobą, przynajmniej w Beacon Hills. Nikt prócz mnie, taty i Scotta, tak dobrze go nie znał. Zawsze sobie ufamy i dotrzymujemy danej obietnicy.

Lecz jedną już złamałam, przekraczając próg naszego domu.

Obietnica prawdy.

— Halooo, ziemia do Hailee Stilinski — Stiles pomachał mi przed oczami dłonią, wybudzając mnie z zamyślenia. — Jesteśmy na miejscu od dwóch minut, a ty dalej siedzisz.

— A, tak, tak. Chodźmy — odpowiedziałam pośpiesznie, co chłopak nijak skomentował i oboje wyszliśmy z samochodu.
A zaraz przy szkolnym wejściu stał Scott, zachowując się dość nerwowo.

— Coś nie tak...Scott? — zapytałam troskliwie, jednak na chwilę się zastygłam w bezruchu. Poczułam silną woń krwi.

Cholera, całkowicie zapomniałam, że mój przyjaciel został ugryziony przez alfę.

— Co jest stary? — Stiles również zapytał.

Scott nic nie mówiąc, podwinął koszulkę, ukazując nam sporych rozmiarów biały opatrunek.

— Ouu — wydał z siebie Stiles i dotknął opatrunku.

— Nie wiele widziałem, ale to chyba był wilk — odparł, kiedy zaczęliśmy się kierować w stronę budynku.

— Ja też — powiedziałam kłamiąc. Nie mogłam im przecież powiedzieć, że to był wilkołak. — Mnie na szczęście nie zauważył. Scott nie miał takiego szczęścia.

— To nie możliwe — zaprzeczył krótkowłosy.

— Słyszeliśmy wycie — dodał Scott, a ja kiwnęłam głową zgadzając się z nim.

— Wątpie — odpowiedział, dalej stawiając na swoim.

— Skąd wiesz co słyszeliśmy, hm? — zapytałam ironicznie.

Moon Heart | Teen WolfWhere stories live. Discover now