III

1 0 0
                                    

Śmierć Alice, porzucenie Julii po dostaniu się na Brakebills, nawet wybuch śmiechu z powodu śmierci Pennego z naszej linii czasu. Nic nie pokazało tych cholernych drzwi. Po raz kolejny wróciliśmy do psychiatryka.

- To nie ma sensu. To był w chuj gówniany pomysł. Może tak po prostu musimy być. - powiedział już sfrustrowanym głosem opierając się o ścianę. - Będę żył w Zajebiozie. Margo to nie taka zła wspolokatorka. Będzie zapewniała mi wrażenia.

- W to nie wątpię, ale większość z nas wolałaby cię na ziemi. - powiedziałem zbliżając się do niego ostrożnie.

- Mówisz? Tylko jakoś gownanie to wychodzi. - wskazał ręką na podłogę jakby stała tam przeszkoda.

- Może chodzi o twoje uczucia. - spojrzał mi w oczy - Względem... Kogoś. - prychnal kpiąco.

- Serio! Zaczynasz to nawet tu! - podniasl ton, a ja od razu poczułem gole w gardle, która szybko przelknalem.

- Miło, że pomyślałeś o mnie, ale jak dobrze wiem Alice też kochałeś... Kochasz. - na moje słowa spuścił ze mnie wzrok. Po dłuższej ciszy wkoncu się odezwał.

- Nie wierzę, że to powiem, ale wolałbym być odpowiedzialny na śmierć pana Puddinga. - spojrzałem na niego pytająco - Dawał mi po tajniaku puding. Myślałem, że to spoko gość puki nie okazało się, że wsypywał mi do niego uspokajacze.

- Kutas.

- Oj był nim. - zachichotalismy wspólnie. Następnie ponownie na siebie spojrzeliśmy. Głośno wypuszczając powietrze i uznając, że nie ma wyjścia i muszę wkoncu przyznać się do prawdy usmiechnalem się słabo.

- Nie to było moim wspomnieniem.

- Co? - w jego głosie powoli zaczęła powracać gorycz.

- Pozwól mi skończyć. - podgryzlem nerwowo wargę. - Wróciłem do wspomnienia Brzoskwiń i Śliwek gdy olsnilo nas Deja vu. - nerwowo schował dłonie do kieszeni. - Słysząc te pieprzenie, które ci wciskałem wkurwiłem się na samego siebie. - niepewnie położyłem dlon na jego policzku. - Zacząłem opieprzac sam siebie i przy okazji powiedziałem prawdę.

- Jako prawdę? - wysapał niepewnie. Usmiechnalem się szerzej. - Że się bałem, że wiedziałem o twojej głupiej odwadze, która była naprawdę ważna.

- Nie mów tak. To było glupie. - chciał sposcic ze mnie wzrok, ale mu nie pozwoliłem.

- I cię przeprosiłem. - powoli się do niego nachylilem - I pocałowałem. - czulem jego oddech na swoich ustach - Jeśli kiedykolwiek się stąd wydostanę, Q, wiedz, że kiedy jestem dzielny, to dlatego, że nauczyłem się tego od ciebie. - w jego oczach ujrzałem łzy. - Chyba tak to brzmiało. - zbliżył się do mnie i delikatnie pocałował.

- Dziękuje, El. - powiedział dając upust dwóm łzom, które szybko wytarlem.

- Za co? - po naszej prawej stronie znalazły się duże, drewniane drzwi z których wydobywało się światło.

- Jakbym wiedział zrobiłbym to od razu. - uśmiechnął się chichocząc cicho. Następnie ujął moją dłoń.

- Idziemy? - szybko go pocałowałem.

- Na koniec świata i jeszcze dalej. - pokiwał głową.

- Serio? Toy Story. - wzruszyłem ramionami. Przeszliśmy przez drzwi i wypuszczając głęboki oddech znaleźliśmy się ponownie w Zajebiozie. Spojrzeliśmy na siebie czułymi spojrzeniami.

- I jak? Udało się? - spytała przyjęcie Alice.

- Zobaczymy. - odsunalem dłonie od jego skroni. Powolnym krokiem podszedł do drzwi. Ostrożnie zbliżył dłoń do klamki. Udało się. Otworzył ja. Wszyscy krzyknęli z zachwyceniem. Zebraliśmy się w grupowym uścisku. Następnie ukradkiem zabrałem go na bok i uścisnąłem czule.

QELIOT - "Trzy Lata"Where stories live. Discover now