2

436 38 1
                                    

Tyler POV

Siedziałem przy wielkim stole, na którym stały potrawy. Czekoladowy tort, hamburgery, pizza i wiele innych cudownie pachnących smakołyków piętrzyło się tuż przed moim nosem. Uśmiechnąłem się i sięgnąłem ręką po ociekający lukrem pączek, chwyciłem go i już miałem wpakować sobie całego do ust, gdy nagle ktoś zaczął mną potrząsać. Bezskutecznie starałem się przybliżyć ręke do buzi, ale moje starania nie powiodły się. Smakołyk oddalał sie powoli, ale nieubłaganie.

-Nieeeeeeee!!!- wrzasnąłem z rozpaczy.

Po chwili obudziłem się zlany potem i zobaczyłem nad sobą moją mamę królową Jackie, która ze współczuciem patrzyła się na mnie.

- Miałeś zły sen?- szepnęła cicho.

-Nieeeeee to był najpiękniejszy sen w moim życiu, a ty, ty go przerwałaś!- krzyknęłem.

Po tych słowach odwróciłem się na drugi bok i zakryłem głowę poduszką. Nagle usłyszałem jej śmiech i niespodziewanie zostałem oblany strumieniem lodowatej wody. Z wrzaskiem zerwałęm się z łóżka i cały ociekając wodą podbiegłem do Jackie i przytuliłem ją. Nie zważając na protesty całkowicie zmoczyłem jej bluzkę i z tryiumfalnym uśmieszkiem na twarzy poszedłem do łazienki. Wiedziałem, że wygrałem tę rundę. Od dawna uprzykrzaliśmy sobie życię, aż w końcu stało się to niemal tradycją, obydwoje mieliśmy głowę pełną pomysłów. Czasami nasze żarty sprawiały drugiej osobie przykrość, ale nigdy nie zrezygnowaliśmy z tej gry. Jeszcze nie wszystkie karty zostałe rozdanie pomyślałem śmiejąc się złowieszczo w duchu.

5 minut później

Lodowaty prysznic całkowicie mnie obudził, a gorąca woda w wannie sprawiła, że całkowicie się rozluźniłem i zapomniałem o wszystkim. Leżałem w gorącej wodzie, aż nagle z myśli wyrwał mnie okropny krzyk:

-Tyler wiem, że szkoła nie jest twoim ulubione miejscem, ale zostało ci 10 minut do rozpoczęcia lekcji, a jeśli nie chcesz się spóźnić radzę ci się pospieszyć!-

Te słowa mnie całkowicie otrzeźwiły, 10 minut naprawdę nie mogła zawołać wcześniej? Szybko wyskoczyłem z wanny, owinąłęm się ręcznikiem i zaczęłem myć zęby. Chwilę potem zarzuciłem na siebie bluzę jednocześnie próbując założyć spodnie. Skakałem po całym pokoju na jednej nodze podwijając nogawki, zakładając buty i starając się znaleźć odpowiednie książki. Kiedy odnalazłem wszystko czego potrzebowałęm, przeczesałem palcami jeszcze wilgotne, lawendowe włosy i szybko zbiegłem na parter. Porwałem ze stołu jakąś kanapkę i ruszyłem do drzwi.

- Wychodzę, wiem że będziesz za mną tęsknić, ale nie martw się wrócę.- krzyknęłem zjadając jednocześnie kanapkę.

Jackie spojrzała na mnie z politowaniem.

-Ja. Tęsknić. Za. Tobą. nie te słowa zdecydowanie i całkowicie się wykluczają.- powiedziła mrugając do mnie.

Obdarzyłem ją szerokim uśmiechem i wybiegłem na podwórko, poczym skierowałem się w stronę znajdującej się tylko pare przecznic dalej szkoły. Co chwila zerkałem na zegarek, który jak na złość pokazywał, że mam jeszcze tylko minutę na dotarcie do klasy. Westchnąłem i z miną skazańca przyspieszyłem. W rekordowo szybkim tempie dopadłem drzwi główne i ślizgając się po wypolerowanej podłodze ruszyłem do klasy. To już tak niedaleko, dam radę 30, 20, 10, 5 sekund. W tym momencie rozległ się przeraźliwy dźwięk dzwonka, ciężko dychąc dobiegłem do drzwi i otworzyłem je na oścież krzycząc jednocześnie:

- Nie spóźniłęm się!!!!!

Profesor Blakey spojrzał na mnie, a jego brwi uniosły się ze zdziwienia.

- Istotnie panie Oakley nie spóźnił się pan. Miło mi powitać pana w naszym skromnym gronie i proszę o zajęcie miejsca w tempie natychmiastowym.- mruknął.

- Już!!!!!!- wrzasnąłem.

Szybko rozejrzałem się po klasie. Miejce obok Zoe zajął Alfie, Joe i Caspar siedzieli razem, a Marcus miał teraz inną lekcję. Jedyne wolne krzesło było obok wysokiego chłopca siedzącego w rogu klasy.

- Panie Oakley czy nie wyraziłem się wystarczająco wyraźnie proszę zająć miejscę!!!- warknął.
Ton jego głosu nie wróżył nic dobrego więc pospiesznie ruszyłem w stronę wolnego krzesła. Rzuciłem książki na ziemię i usiadłem, w jedynej ławce, w której było wolne miejsce. Chłopak siedzący obok nawet się nie poruszył. Miał ciemnobrązowe włosy, które co jakiś czas przyczesywał palcami, bladą niemal porcelanową cerę i ładny profil. Wydawało mi się, że gdzieś już go widziałem, ale nie w szkole, tylko nie mogłem sobie przypomnieć gdzie. Bez skrępowania przyglądałem mu się, gdy nagle w klasie nastała niepokojąca cisza.

- Panie Oakley czy byłby pan łaskawy zaprzestać wpatrywania się w pana Malleta i zająć się lekcją, a teraz proszę skupić się na temacie.-

Cała klasa wybuchła śmiechem, a ja szybko zmusiłem, żeby rumieńce wypłynąły na moją twarz. To chyba powinna być reakcja, osoby przyłapanej na przyglądaniu się komuś innemu. Mentalnie westchnąłem i kątem oka spojrzałam na osobę, z którą dzieliłem ławkę. Chłopak odwrócił twarz w moją stronę i obdarzył mnie złośliwym uśmiechem. Kiedy znowu skierował wzrok w stronę nauczyciela na moją twarz również wypłynął uśmiech. Zacisnąłem palce na karteczce z trzema słowami Troye Sivan Mallet i przez głowę przeleciała mi myśl - grę czas zacząć.

Oto drugi rozdział tym razem z perspektywy Tylera mam nadzeje, że wam się podobał. Następny rozdział postaram się zamieścić jutro albo pojutrze.

Proszę komentujcie ;)

- Wolfsbane1

On the street (Troyler)Where stories live. Discover now