Rozdział 6

1.6K 34 2
                                    

Harper

Z słuchawkami w uszach i podręczna walizką schowana w autobusowym bagażniku przemierzałam kolejne odcinki trasy prowadzącej do Los Angeles. Już jutro była wigilia więc to naprawdę ostatni dzwonek aby udać się do rodziców.

W mojej rodzinie święta Bożego Narodzenia obchodzono zawsze Tak jak przykazano, na stole zawsze pojawiało się dwanaście potraw, miejsce dla niespodziewanego gościa i prezenty. Przy stole wigilijnym zawsze siedzieliśmy moja mama Linda, tata Georg, starszy brat Jack i babcia od strony mamy Susan.


***

Wysiadałam z taksówki idealnie pod domem rodziców, wzięłam bagaż i torbę podręczną po czym udałam się pod drzwi i zapukałam dwa razy. Domek był ładny i przytulny, nie duży lecz wystarczający i posiadający masę wspomnień.

Chwile później drewniana płyta ustąpiła i ujrzałam uśmiechniętą od ucha do ucha na mój widok mamę.

-Boże skarbie już zdarzyłam się stęsknić tak długo cię nie widziałam!- powiedziała głośno jak to miała w zwyczaju i przytuliła mnie mocno.

-Tak tak cześć mamo też tęskniłam ale teraz możesz mnie już puścić bo złamiesz mi żebra.- oznajmiłam na jednym wydechu.

-Oh No nie bądź taka delikatna, wchodź wchodź jest już wieczór a jutro wigilia musisz się rozpakować i wypocząć na jutro ale przedtem idź się z wszystkimi przywitaj.- ponagliła mnie ręką.

Weszłam do środka i zdjęłam buty po czym odrazu skierowałam się schodami na górę do mojego starego pokoju. Odłożyłam wszystkie niepotrzebne mi rzeczy i zeszłam czym prędzej na dół aby przywitać się z resztą domowników.

-Boże córcia to ty, jak ja cię długo nie widziałem, mogłabyś przyjeżdżać częściej niż tylko na święta- z radości tata podniósł głos gdy tylko mnie zobaczył po czym mocno mnie uściskał.

-Oj dobrze tato już wystarczy-wyjąkałam próbując się wydostać z stalowego uścisku jego ramion.

-Nie mam kompletnie czasu, studia, nauka i dorywcza praca, o niczym innym nawet nie mam chwili myśleć.- wytłumaczyłam gdy już się od niego odsunęłam.

-Zawsze wiedziałem ze wyjdą z ciebie ludzie..- powiedział melancholijnie.

Tak wcale nie tańczę w samej bieliźnie i masce na twarzy bo nawet nie wpadniesz na pomysł aby jakkolwiek wspomóc finansowo swoją jedną córkę.

W naszej rodzinie relacje wyglądają bardzo podręcznikowo, z rodzina tylko dobrze na zdjęciach.

W święta wszyscy udajemy że jest wszystko Ok ale w inne dni nawet do mnie nie zadzwonią, nie pytają się czy potrzebowałabym pieniędzy na studia, chociaż i tak nie wzięłabym od nich ani grosza. W naszej rodzinie nigdy nie było większych kłopotów finansowych, zwykle starcza aby opłacić rachunki itd a reszta idzie na jedzenie jednak potrafią nawet o to zrobić awanturę, że kupujemy „za dużo" jedzenia. Mama i tata potrafią pokłócić się o byle co, zawsze jest hałas na całe mieszkanie a zazwyczaj powód ich kłótni nawet nie jest aż taki poważny. Nigdy nie liczyli się ze mną, nie pytali czego ja potrzebuje, czego ja chce. Wszystko mi narzucają, gdy byłam młodsza zaplanowali całe moje życie i chcą żeby wszystko układało się według ich wymyślonego schematu.
Gdy prosiłam nigdy nie chcieli mi pomóc, tu nie możesz jechać, tu nie możesz iść, tu masz ubrać się tak a nie inaczej.

Jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie...

Jeszcze będą coś ode mnie chcieli.

Naprawdę mam ochotę im to wszystko wygarnąć ale z racji tego że widzę i słyszę ich raz w roku muszę zebrać w sobie siłę aby ugryźć się w język i przetrwać następne kilka dni aby mieć kolejne 365 wolnych od nich.

***

-No córka marnotrawna w końcu raczyła zjawić się w domu- powiedział zaczepnie Jack, po czym podszedł i mnie do siebie przytulił. Mimo iż byłam wysoka to i tak przewyższał mnie o głowę.

-Dobra dobra utkaj dziurę i przyznaj że za mną tęskniłeś- śmiałam się gdy się od siebie odsunęliśmy.

-Jakbym mógł nie tęsknić za moją małą ukochaną siostrzyczką- oznajmił ironicznie i roztrzepał moje włosy.

-Już nie taką małą, mam 23 lata a ty 24- zgromiłam go wzrokiem wygładzając włosy.

-Dla mnie i tak będziesz księżniczką którą muszę chronić.- powiedział z słabym uśmiechem.

-Nie wiem jakim cudem tak szybko dorośliśmy, wszystko stało się tak szybko.- ciągnął.

-Wszystko co dobre nie trwa wiecznie, musieliśmy wziąć sprawy w swoje ręce.- wzruszyłam ramionami.

-Jak tam na studiach? Dają w kość?- zaśmiał się.

-Nawet nie wiesz jak ale cóż chce się być kimś to trzeba się uczyć co nie?- powiedziałam na co przytaknął mi głową.

Mój brat to chyba jedyna osoba z mojej rodziny którą szczerze kocham całym sercem, zawsze się wspieraliśmy, rozmawialiśmy na różne tematy i od małego moglibyśmy skoczyć za sobą w ogień. I oczywiście on jedyny umiał wysłuchać mnie, nigdy mi się nie narzucał oraz pytał o moje zdanie...

StripperOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz