Rozdział 16

2.4K 213 10
                                    

Za dziesięć ósma Harry przytula ją krótko na szczęście, po czym znika w jej kominku. Hermiona spogląda za nim, niepewna, co teraz zrobić.

Czy powinna po prostu użyć Fiuu? Przeskoczyć do Dworu Malfoyów, jakby to miejsce należało do niej?

Teraz zdaje sobie sprawę, jak intymnym gestem jest wspólne połączenie przez Fiuu. Nigdy wcześniej nie musiała się nad tym zastanawiać; niemal zawsze zapominała, że ona i jej przyjaciele połączyli swoje domy siecią Fiuu.

Ale w przypadku Draco to połączenie jest inne. To nie tylko bezpośrednia linia komunikacji między jej miejscem zamieszkania a jego. To także zaproszenie, by czuła się tam tak jak w domu. Może przychodzić i odchodzić z jego świata tak często, jak tylko jej się spodoba, co jest całkowitym przeciwieństwem tego, co Teo powiedział jej o dorosłym, odizolowanym od świata Draconie. To także dosłowny symbol zaufania, jakim ją darzy.

Uświadomienie sobie tego jest odrobinę onieśmielające, więc postanawia podejść do tego jak Gryfonka: najpierw skacz, a później analizuj. Powtarzając sobie w głowie „nie myśl, nie myśl, nie myśl", Hermiona wskakuje do kominka, wygłasza wyraźnie: „Dwór Malfoyów" i wstrzymuje oddech na czas podróży.

Podejrzenia Dracona były słuszne. Fiuu męczy ją o wiele mniej niż teleportacja. Dziewczyna wchodzi do jego biblioteki z równym biciem serca i czystym umysłem. To znaczy, dopóki nie dostrzega, że blondyn czeka na nią w jednym z zielonych foteli, a rytm jej serca staje się nieco szybszy.

Siedzi on z jedną nogą założoną na drugą, a twarz ukrywa za grubym, skórzanym tomem. Na grzbiecie książki widnieją złocone litery układające się w tytuł: Eliksiry w praktyce: pozyskiwanie materiałów w świecie kurczących się zasobów.

— Ciekawa lektura? — pyta Hermiona na powitanie.

Draco opuszcza książkę, by odsłonić swój uśmieszek.

— Miła podróż?

— Tak właściwie to całkiem niezła. — Hermiona próbuje ukryć uśmiech, strzepując trochę sadzy z materiału sukienki.

— Czy masz ochotę jeszcze raz mnie zaatakować? — pyta Draco. — Sądzę, że na moim ramieniu jest jeszcze kilka miejsc, których nie miałaś okazji zranić w zeszłym tygodniu.

— Cóż, powinieneś wiedzieć, że bywam lekko agresywna, kiedy nie mam pojęcia, co się dookoła mnie dzieje.

— Zapamiętam.

Draco zamyka książkę i kładzie ją na pustym stoliku obok fotela. Hermiona wykorzystuje fakt, że jego wzrok jest odwrócony. Zrezygnował z czarnego garnituru na rzecz szarego i wygląda to dość uderzająco w zestawieniu z jego bladą skórą i włosami. Znowu nosi białą koszulę w stylu oksfordzkim, ale dziś połączył ją z jasnoszarym krawatem, który niezwykle dobrze pasuje do koloru jego oczu. Hermiona musi przyznać, że garnitury naprawdę dobrze sprawdzają się w roli odzieży weekendowej. A już szczególnie na nim.

— Kolacja? — pyta, spoglądając na nią porozumiewawczo. Jakby był świadomy, że właśnie go obserwowała.

Hermiona po prostu kiwa głową i wsuwa rękę w zgięcie jego łokcia, kiedy on wstaje, by jej go zaoferować. Wychodzą z biblioteki bez słowa. Ciemność korytarza jest tak ciężka, że prawie tłumi ich kroki. Prawie tłumi też głos Dracona, kiedy ten szepcze:

— Ładnie dziś wyglądasz.

— Ty też — wypala Hermiona, a potem jęczy głośno z upokorzenia. Draco jednak w ogóle na to nie odpowiada. Jedyne, co robi, tak delikatnie, by dziewczyna nie była pewna, czy to się rzeczywiście dzieje, to przyciąga ją bliżej siebie, gdy idą.

[T] Szarlotki i inne formy rekompensaty | DramioneWhere stories live. Discover now