Czy odnalazłem tego co szukam?

438 46 25
                                    

Witam serdecznie wszystkich!
Kolejny rozdział już jest! Właśnie tak!
Dziś trochę się dzieje, ale to dobrze?
Życzę wszystkim miłego dzionka

Wszyscy położyli się do spania, bo było grubo po pierwszej w nocy, ale nie potrafiłem jeszcze iść spać. Patrzyłem się więc w przygasający ogień i myślałem nad tym co się wydarzyło. Nie mogło mi się wydawać w końcu nie byłem aż tak zmęczony, a na chwilę nie straciłbym panowania nad ciałem tym bardziej przytomności. Westchnąłem cicho, ponieważ przed oczami dalej miałem te złote tęczówki, które były wpatrzone we mnie. W tamtym momencie poczułem jak wewnątrz mnie robi się gorąco i tracę kontrolę nad umysłem. Chyba po prostu zatonąłem w tych wilczych ślepiach. Czego totalnie nie rozumiałem, ale miałem nadzieję iż zrozumiem. Ogień ledwo zażył się i tlił w wypalonym drewnie. Podniosłem się z kłody i wziąłem butelkę wody, którą polałem ognisko. Wolałem zgasić je doszczętnie niż aby potem okazało się iż trawa nagle stanęła w ogniu. Gdy upewniłem się w tym iż wszystko jest zgaszone i nic się nie tli żaden drewniany węgielek.

Mogłem się położyć w namiocie aby usunąć na kilka godzin. Jednak to będzie definitywnie za mało godzin aby mój organizm odpoczął całkowicie od ciężkiej pracy fizycznej i psychicznej. Ostrożnie wsunąłem się do zielonego namiotu i zamknąłem za sobą wejście zamkiem błyskawicznym. Podszedłem do swojego śpiwora i położyłem się na nim przykrywając swoim kocykiem. Miałem nadzieję iż nie obudziłem pana Kuia czy też Carbo. Zamknąłem powieki, ale sen nie przychodził nadal. Przewróciłem się na drugi bok mając nadzieję, że usnę.

-Nie możesz spać? - usłyszałem cichy głos chińskiego mąciciela na co westchnąłem cicho.

-Tak - mruknąłem wręcz szeptem bojąc się iż obudzę jeszcze kogoś nie potrzebnie.

-Co cię trapi? - spytał, a jego ciemne oczy były widoczne w namiocie.

-Nic takiego - odparłem cicho choć martwiło mnie sporo rzeczy, ale nie wszystkie mogłem wypowiedzieć na głos.

-Mam za dużo dzieci aby wiedzieć gdy ktoś mnie kłamie choć z tobą jest ciężkiej aby rozróżnić to.

-Przepraszam - mruknąłem cicho, bo nie chciałem robić problemów.

-Nie szkodzi - odpowiedział na co uśmiechnąłem się delikatnie do mężczyzny i wtuliłem bardziej w koc.

-Yhym.

-Jak było na zewnątrz?

-Cicho, rozgwieżdżone nieeeebo - ziewnąłem - pełno cudownych konstelacji. Pełnia księżyca i cisza - mruknąłem.

-Brakowało ci tego pewnie?

-Może troszkę - odparłem czując jak powoli odlatuje i jestem pół świadomy tego co się dzieje.

-Chwila dla przyjaciół jest ważna jak i na odpoczynek - głos mężczyzny był spokojny oraz taki kojący i nawet nie wiem kiedy odpłynąłem gdy mówił do mnie. Nie śniło mi się nic szczególnego oprócz tego wilka ze złotymi oczami. Prowadził mnie gdzieś, a ja podążałem za nim. Czułem się jak w transie idąc w niewidome za prowadzącym mnie wilkiem. Jednak nie dane mi było zobaczyć gdzie mnie prowadzi gdyż kłótnia Speedo i Dii mnie przebudziła ze snu. Przez chwilę dochodziłem do siebie po obudzeniu aż podniosłem się z śpiwora do siadu i przeczesałem włosy do tyłu cicho ziewając. Byłem sam w namiocie więc podniosłem się z ala łóżka i wyszedłem na zewnątrz namiotu.

-Wybacz za obudzenie! - powiedział Speedo na co uśmiechnąłem się do niego.

-Nie szkodzi - odparłem i rozciągnąłem zaspane mięśnie. Po spał bym z pewnością jeszcze, ale skoro już wstałem to chyba nawet lepiej. Przetarłem oczy pozbywając się z nich śpiochów oraz senności.

Historia srebrzystego wilka |Morwin|जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें