Rozdział VI ,,Brukowane ulice spływające krwią niewinnych"

13 2 0
                                    


Vivieen:

- Jest mi niezmiernie przykro, że mój podarek nie przypadł ci do gustu, dziewczyno. 

Z prędkością światła blondwłosa dziewczyna obróciła głowę w stronę głosu, a jej serce wygrywało już marsz żałobny, domyślała się bowiem do kogo może należeć. Wyobrażała sobie błyszczący w popołudniowym słońcu sztylet, który mknie w jej stronę, ale nie pustki. Nikogo przy niej nie było, co sprawiło, że zaczęła się wiercić na trawie, a jej głowa obracała się gorączkowo, wypatrując Jeźdźca Cienia, który w końcu po nią przybył. 

- Co się dzieje Viv? - Zaniepokojony głos Otyli, oderwał ją od gonitwy myśli, a jej ciepła dłoń wylądowała na ramieniu skrytym pod czarnym płaszczem. Blondwłosa wzdrygnęła się, pod jej dotykiem, a Otylia szybko oderwała od niej dłoń, przyciągając ją zwiniętą w pięść ponad sercem. - Viv...

Nie miała szansy dokończyć ponieważ przerwał jej wrzask. Dziewczęta spojrzały w tłum zgromadzony na placu, z którego docierały przeraźliwe krzyki. Vivieen dostrzegła błysk bieli, a zaraz po nim mieszkańcy Ravi zaczęli uciekać.

Usłyszały jak coraz więcej krzyków dołącza do agonii, pierzchającego tłumu, przez które skoczyły na równe nogi. Kątem oka Vivieen zauważyła strażników Madame Terrence, którzy przedzierali się przez ogarniętych paniką mieszczan. Dziewczyna oprzytomniała w jednej chwili, wyrzucając ze swojej głowy Jeźdźca Cienie i pociągnęła swoją towarzyszkę za dłoń, gdy dostrzegła na białych wojskowych pelerynach szkarłatne krople. Wojownicy imperium mieli na sobie krew. 

- Uciekaj! - Usłyszała znów ten głos ucieleśnionej śmierci, który otrzeźwił ją wystarczająco, dając do zrozumienia, że dość już widziała. Zatem posłuchała go.

Nic nie mówiąc Vivieen obróciła się napięcie ciągnąc za sobą przyjaciółkę, podążając w stronę jednej z uliczek, gdzie nie widziała skąpanych we krwi, białych peleryn.

Dziewczęta wpadły w przepychający się sznur uciekających w popłochu ludzi. Wrzaski z każdą sekundą się nasilały, a wraz z nią dźwięk martwych ciał, spadających na brukowane ulice stolicy, które spływały już krwią niewinnych. Vivieen wiedziała, że te ociekające strachem i bólem krzyki, będą jej już towarzyszyć do końca jej dni, przypominając o bólu i śmierci, jaki zgotowali żołnierze imperatora.

- Szybciej Otylio! - Wrzasnęła, ciągnąc dziewczynę w stronę najbliższego zaułku, który prowadził do przybytku Madame Terrence. Za sobą słyszały błagania o litość i świst żelaza, gdy miecz wojownika został zatopiony w kolejnym ciele.

W głowie miała tylko jedno wydarzenie, Noc Oczyszczenia - tylko tym razem zaczęli ją przeprowadzać przed południem, wojownicy samego Imperatora Solaris. A one były w samym sercu tej masakry, którą zgotowali podwładni imperatora.

Uciekając, ktoś na nie wpadł, przez co Vivieen się potknęła i wpadła na jakąś kobietę, spojrzała w jej twarz wykrzywioną przerażeniem. Jej łachmany mówiły wystarczająco o jej przynależności. Jednak jej stare oczy były huraganem wściekłości, a łzy znaczące jej policzki ścieżkami pogodzenia się z swoim nadchodzącym losem. Starsza kobieta pogodziła się ze swoją nadchodząca śmiercią. Jednak Vivieen nie miała zamiaru tu umrzeć, nie dopóki nie posmakuje wolności, która powinna jej się należeć, a którą jej odebrali. 

Oderwała zbolały wzrok od kobiety z dwoma innymi kolorami oczu i zaczęła się przedzierać przez zaułek. Stanęła na coś miękkiego, ale nie miała odwagi spojrzeć kogo oszalały tłum powalił na ziemię. Zemdliło ją, gdy jej stopa oderwała się od miękkiego ciała, przez co chwyciła mocniej spoconą dłoń Otyli, wiedząc ze zaraz zaułek zacznie się powiększać prowadząc na główną drogę. W głowie miała obraną najkrótsza z tras, które omijały główne drogi miasta. Musiały tylko przedostać się przez zaułek i wszerz brukowanej trasy prowadzącej do Czarnego Zamku. 

Dźwięki Ziemi OgniaWhere stories live. Discover now