W końcu się doigrałeś

589 37 60
                                    

Niemcy odzyskał świadomość gdzieś około dziesiątej. Powróciła ona wraz z silnym bólem głowy. Kraj zasyczał głośno i zaczął masować skronie. Cholera jasna... Ale wczoraj wypił... Tylko co się wczoraj stało? Powoli wracały mu urywane wspomnienia z dnia wczorajszego. Pod ich wpływem krzywił się coraz mocniej. Na cholerę tam polazł... kobieta miała rację: rekin dał się złapać jak młoda płotka. Ale o jest grane? Wyglądała tak, jakby miała go zabić na miejscu... Kraj otworzył powoli oczy i skrzywił się. Światło raziło go, a tępy ból rozsadzał mu czaszkę.

- Hure... – rozejrzał się po ciemniejszej uliczce. Leżał na ziemi, oparty o śmietnik. Jego ubranie było zrujnowane, a sam czuł się, jakby przejechał po nim batalion tirów. Naturalnie wszystko, co miało jakąkolwiek wartość zniknęło. Ostało mu się zapomniane pięćdziesiąt euro w kieszeni. Nawet buty mu ukradli.

Ten dzień nie zaczynał się dobrze i miał dławiące przeczucie, że będzie jeszcze gorzej.

* * *

Przeczucie to nasiliło się, gdy wreszcie udało mu się dotrzeć do domu. Na szczęście taksówka nie była zbyt daleko i pomarańczowy banknot wystarczył na jazdę. Jednak taksówkarz całą drogę patrzył na niego w lusterku, uśmiechając się złośliwie pod nosem. Coś było zdecydowanie nie tak.

W azylu swego domu doprowadził się do względnego porządku i odpalił laptopa, starając się zorientować w sytuacji. Co się właściwie wczoraj stało? Czy dziennikarskie hieny gdzieś go dopadły?

Nogi się pod nim ugięły, aż musiał oprzeć się o stół. Pobladł śmiertelnie, w głowie słyszał łomotanie własnego serca, a zarazem nie był w stanie przestać czytać szeroko otwartymi oczyma.

- Nie... to niemożliwe... – wyszeptał zbielałymi wargami.

Artykuły już były złe, ale zdjęcia wyglądały wręcz tragiczne. Cała sesja zdjęciowa w tamtym klubie i na ulicach miasta, naszprycowanego, w poszarpanym ubraniu. Na kilku widać było jego towarzyszy, ale pochodziły wyłącznie z okolic klubu... Niemcy czuł się tak, jakby ktoś mu przywalił patelnią w głowę. Jak?! Dlaczego?! Przecież... Dopiero po chwili zrozumiał.

- Polen! – jęknął wściekle.

To jasne, że zrobiła to z zemsty. Załamany mężczyzna musiał usiąść przy stole, by nie upaść. Co za pijarowe bagno... Będą mu to wypominać przez najbliższych trzysta lat! Nie wspominając o tsunami szamba, jakie wyląduje na nim, rządzie, a na pewno na Niemcach! Kraj zacisnął zęby i potarł twarz. Hure... Ale niech sobie nie myśli, że zwyciężyła! Opanuje tę katastrofę. Doprowadzi do ujawnienia jej miejsca pracy! Zemści się za to wszystko!

Mężczyzna wyprostował się i podniósł głowę. Sięgnął po zapasowy telefon i zadzwonił do swojej sekretarki.

- Zwołaj zebranie moich pijarowców! – ryknął do słuchawki – Mają się stawić w sali konferencyjnej za godzinę!

*     *     *

Wściekły i zmęczony Niemcy stał przy szklanej ścianie w swoim biurze. Palił cygaro i czuł, że jest na skraju załamania nerwowego. Przez trzy dni miotał się i robił co mógł, żeby jakoś zażegnać ten kryzys wizerunkowy. Ale nawet potężne nakłady pieniężne, jakie przeznaczył na usunięcie artykułów gazet, zdjęć, a nawet plakatów, które złośliwi zaczęli bezczelnie rozklejać po mieście, nie wystarczyły, by powstrzymać tę katastrofę.

Najgorsze ze wszystkiego było nie to, że stracił w pewnym stopniu wpływy wśród swoich kukiełek, a to, że ci pod-ludzie szydzili z jego imienia, burzyli się, domagali wyjaśnień... Jakby to on był ich sługą! Niedoczekanie... I jeszcze te hieny ze wszystkich możliwych mediów, których tabuny podążały za nim, jakby planowały jak go rozszarpać. Cholerne zwierzęta! Zaciągnął się dymem i dopiero po dłuższej chwili wypuścił potężną chmurę.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Sep 25, 2022 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Moja Diablica... - CountryhumansWhere stories live. Discover now