2

144 12 5
                                    

Gdy się odwróciłam zauważyłam za sobą postać która była o jakieś 5 cm wyższa ode mnie, był to mężczyzna bo miał męska sylwetkę, miał czarne włosy oraz trzymał w ręku latarkę. Byłam całkiem zdezorientowana.

- Dzień dobry jestem Alan Bloogmate. – powiedział po chwili i pokazał swoją legitymację policyjną.

- Ja jestem Mari. – odpowiedziałam jąkając się.

- Musimy stąd uciekać, ogień się bardzo szybko rozprzestrzenia, mimo tego że strażacy już go gaszą. Wiesz może gdzie jest najbliższe wyjście?

Nie odpowiedziałam mu tylko rzuciłam się w jego ramiona i zaczęłam głośno płakać. Przytulałam się do niego jakieś pięć minut, ale musiałam już go pościć, ponieważ ogień był coraz bliżej. Zanim się przedstawił miałam taką nadzieję że to Jake. Wytarłam łzy chusteczką i cicho odpowiedziałam Alanowi.

- Nie wiem zgubiłam się, miałam nadzieję że ty wiesz... – powiedziałam ze smutkiem w głosie

Nagle mój telefon zaczął wibrować, dostałam wiadomość. Nie miałam ochoty sprawdzać bo byłam pewna, że to znowu moi przyjaciele, ale jednak sprawdziłam z resztką nadziei, że napisał do mnie Jake, a w tym czasie Alan szukał wyjścia. Okazało się że dostałam zdjęcie aktualnej mapy kopalni od nieznanego numeru. Nie miałam czasu odgadywać od kogo dostałam wiadomość więc jak najszybciej pokazałam tę zdjęcie policjantowi.

- Co to jest? – odpowiedział gdy zobaczył zdjęcie mapy.

- Znalazłam mapę tej kopalni w internecie. – skłamałam bo miałam resztkę nadziei że ta wiadomość jest od Jake'a i bałam się że Alan będzie chciał namierzyć numer po wyjściu z kopalni.

Policjant wziął mój telefon do ręki i zaczął nas prowadzić do najbliższego wyjścia. Niestety było ono oddalone od nas o około 3 km więc dojście tam zajmie nam około 25 minut.

****

Okazało się że zabłądziliśmy, więc droga do wyjścia zajęła nam dłużej niż zakładaliśmy. Byliśmy już przy wejściu, ale niestety ogień zagradzał nam je.

- Co my teraz zrobimy?! – chciałam stąd jak najszybciej wyjść. Zaczęłam szybko oddychać, ale dym mi to uniemożliwiał. Dostałam ataku paniki i nie kontrolowałam już łez.

Alan próbował mnie uspokoić wypowiadając te słowa jak mantrę wszystko będzie dobrze, zaraz znajdziemy wyjście. Byłam pewna, że tu umrę.

Gdy atak paniki minął zaczęłam się rozglądać wokół z nadzieją że coś wymyślę. Zauważyłam że koło wejścia jest tak nisko ogień, że przy odrobinie szczęścia dałoby się go przeskoczyć. Opowiedziałam Alanowi o moim planie.

- Ja pierwszy skoczę, a potem ty – odpowiedział gdy skończyłam opowiadać.

Alanowi udało się udało się przeskoczyć, teraz była moja kolej. Wzięłam głęboki oddech, cofnełam się do tyłu, rozbiegłam się i przeskoczyłam. Gdy wylądowałam na ziemi poczułam jak pieczenie i ból w kostce. Zaczęłam płakać.

- Wszystko dobrze? – zapytał mnie Alan gdy widział że płaczę.

- Nie – jęknełam z bólu, trzymając się za kostkę.

Policjant obejrzał mi kostkę miałam na niej oparzenie i prawdopodobnie sobie ja skręciłam.

Alan wziął mnie na ręce i wyprowadził nas z kopalni. Od razu podbiegło do nas parę policjantów i ratowników medycznych. W kopalni byłam bardzo długo więc miałam dużo dymu w płucach. Ledwo oddychłam i rozmazywał mi się obraz przed oczami. Zaczęłam tracić przytomność, przez co powieki same zaczęły mi się zamykać. Zanim zemdlałam kącikiem oka zauważyłam za drzewem męska sylwetkę z kapturem na głowie i maseczce na twarzy. Głos ratowników zaczął się rozpływać i zamazywać widok przed oczami, a gdy je zamknęłam zasnęłam od razu.

W Stronę Ognia || DuskwoodWhere stories live. Discover now