Rozdział 1 Rola Zguby

281 20 14
                                    

Deszcz padał już od kilku dobrych godzin. Gdzie słowo dobrych wybrzmiewało z najintensywniejszą nutą pesymizmu. Jedna z lodowatych kropel zsunęła się z odchylanego poszycia czarnego parasola, spadając na przemoczonego, ciemnowłosego chłopaka z niedogaszonym papierosem między palcami.
Stał pusty. Bez emocji. Oziębłym wzrokiem wpatrywał się w swoje buty. Choć dokładnie rzecz biorąc nic z tego co w tej chwili miał na sobie nie należało do niego. Wszystkie ubrania były odzieżą roboczą, pochodzącą z organizacji, dla której pracował. Wyjątkiem była stara gumka do włosów. Do niej mógł się przyznać gdyby go zwolnili.
Kupił ją dwa lata temu na wyprzedażach, na wspólnym wyjściu z koleżanką i chociaż po stokroć wolał Makimę i był na każde jej skinienie, to nie odtrącał zadłużonej w nim po dno serca Himeno. Dziewczyna była dla niego kimś niebywale bliskim. Mimo wszystko trzymał ją na dystans. Tak na prawdę, cała ich relacja była po prostu skomplikowana. Mógł nazwać ją powierniczką, której po nocach zdradzał najskrytsze sekrety. Oazą, której bez chwili zwłoki mógł oddać się w trudnych chwilach. Zamykając oczy mógłby myśleć tak o niej przez cały czas. Jednak to myślenie było złudne. Niezdefiniowane, tak jak ich relacja. Na jej nieszczęście Himeno pełniła dla chłopaka jeszcze jedna rolę. Rolę wspólniczki, rolę zguby, bo kiedy umowa taci swoją ważność, każdy odchodzi w swoim kierunku. I trzeba się z tym pogodzić.

- Ahh...- wypuścił powietrze i podnosząc wzrok, schował siną dłoń do kieszeni. Zaciągając się dymem papierosowym, wpatrywał się intensywnie w zakopany głęboko w ziemi krzyż. Grób Himeno. Wydawało mu się, to niezrozumiałe Czemu nigdzie nie ma tu jego krzyży? Przecież dźwiga ich już tak wiele.
Od czasu jej śmierci, cmentarz stał się jego drugim, zaraz po barze na rogu, najczęściej odwiedzanym miejscem.
Po jakimś czasie, zaczął zastanawiać sie nad tym, kiedy przyjdzie jego kolei? Te melancholijne myśli szybko jednak opuściły błękitnookiego. Deszcz znowu zaczął przybierać na sile, a zegar wiszący nad bramą wejściową wybijał ostatnie uderzenie. Już piętnasta. Pomyślał chłopak i wypuszczając papierosa z palców, nadepnął na niedopałek.

Cmentarz opuścił w ciszy. Tak jak zawsze. Ze spuszczoną głową i mętlikiem w głowie. Za bramą skręcił w lewo, w długą, lecz mniej uczęszczaną uliczkę. Nie lubił gdy obcy ludzie, spoglądając na niego widzieli rozszarganego przez swoje myśli i uczucia chłopaka. Zdecydowanie wolał, gdy wszystko było na miejscu, a on mógł wyjść do ludzi z, o wiele bardziej, klarowną postawą.
Stawiając kolejne kroki wzdłuż ubłoconego chodnika usłyszał, dobrze znany mu, jazgot silnika czarnej limuzyny, marki Mercedes Benz na amerykańskich blachach. Kiedy samochód zatrzymał się, jedna z tylnich szyb otworzyła się, a zza przyciemnionej powłoki uniosła się para dużych, żółtych oczu, od źrenic zdobionych krwiście czerwonymi pierścieniami. Bez słowa otworzyła drzwi i skinęła głową zachęcając chłopaka by wsiadł.
- Makima- wychrypiał, na co kobieta posłała mu łagodny uśmiech.
- Wsiądź. Musimy porozmawiać- posłuchał.
W oczach chłopaka Makima była miłą, delikatną, towarzyską i przyjazną kobietą. Za każdym razem gdy ją widział, jej twarz promieniała, a sama dziewczyna sprawiała wrażenie zrelaksowanej i pewnej siebie. Podobały mu się jej jasnoczerwone długie włosy, które zwykle upinała w luźny warkocz, z grzywką sięgającą nieco za linię brwi. To był jego typ. Dziewczyna z długimi włosami.
Pomimo wszystko czuł się odrzucony. Wiele razy doświadczył ze strony Makimy, jej lekceważącej aury i związanych z tym zachowań.
Na przykład kiedy poprosił o wspólną misję, czy kiedy ,wykorzystując swoją pozycję, kobieta zmusiła go do opieki nad dwójką nowicjuszy (którzy swoją drogą, -prawdopodobnie- podczas jego nieobecności -z czym po jakimś czasie już się pogodził- roznieśli mieszkanie w drobny mak, wzajemnie kłócąc się ze sobą lub realizując któryś z zupełnie nieodpowiedzialnych i głupich pomysłów).
Niech ktoś da mi cierpliwość do tych pajaców, bo jeśli da mi siłę to nie ręczę za siebie. Wzdychał, mentalnie przygotowując się do tego co czeka go po powrocie do domu.
- Aki? - W jej ustach, imię ciemnowłosego wybrzmiewało tak miękko i delikatnie, że chłopak zamiast skupić na niej uwagę znowu pogrążył się we własnych myślach. Makima od razu to zauważyła. - Aki- nie upłynęło nawet pięć sekund a jej ton zmienił się diametralnie. To był szorstkie i zimne słowa- Szefostwo przyznało ci nowego partnera. Tak jak pozostała dwójka będzie mieszkać razem z tobą. Masz się nim zająć. Twoim zadaniem na dzisiaj, będzie wdrożenie współlokatora w jutrzejszą operację. Ma się przygotować. Oczekuję od was pełnej determinacji i efektów- chłopak skinął głową- wraz z szefostwem musimy stwierdzić w jakim stopniu śmierć Himeno rozstroiła działanie waszej drużyny.

Samochód zatrzymał się na przystanku, na tyłach osiedla. Błękitnooki z posępną miną wysiadł z auta, uciekając wzrokiem od palącego spojrzenia Makimy. Przed przyjazdem na miejsce rozmawiali zaledwie przez kilka minut. Krzywdzących i smutnych minut, które Aki prędko wyparł z pamięci i zatrzaskując za sobą drzwi ruszył w kierunku mieszkania. Nie miał najmniejszego zamiaru poświęcać czasu obcemu facetowi, który z dnia na dzień zagarnął sobie miejsce Himeno. Zbliżając się do klatki schodowej wyobrażał sobie jak mógłby wyglądać jego nowy wspólnik. Staruch. Worki pod oczami i żółte zęby. Wypruty z emocji, robot, który odrzuca wszystkich swoim obrzydliwym spojrzeniem i szkaradną twarzą.

Był już na swoim piętrze. Z kieszeni spodni wyciągnął klucze a kiedy zaczął obracać je w dłoni, wydały z siebie serię pojedynczych, metalicznych uderzeń. Uniósł głowę a jego oczom ukazała się drobna, niska dziewczyna o długich popielatych włosach.
- Przepraszam- stanęła na szczycie schodów- Szukam Akiego Hayakawy. Zostałam przysłana przez organizacje Łowców Demonów jako nowa partnerka - Aki słuchał jej z nieco uchylonymi ustami. Dziewczyna. Pomyślał. Gdzie facet, o którym mówiła Makima? Zdziwił się bo stojąca dwa stopnie od niego dziewczyna, ani trochę nie przypominała Akiemu sędziwego starca z żółtymi zębami.
- To ja - poszedł do niej. Speszona tym jak blisko siebie stali, dziewczyna wyciągnęła do niego dłoń stawiając dwa niepewne kroki w tył.
- Shimi Yorokobi- Aki skinął tylko głową i chwycił jej drobną dłoń w swoją.
Dziewczyna była młoda. Wyglądała na jego rówieśniczkę. Miała falowane, długie włosy i duże, fiołkowe oczy. Była blada. Wzrostem ledwo sięgała Akiemu do klatki piersiowej, przez co chłopak ocenił jej wzrost na nie więcej niż metr sześćdziesiąt. Tuż za nią, ma ziemi leżała czarna skórzana torba. Bagaż. To było drugą w tym dniu rzeczą, która zdziwiła ciemnowłosego. Jak na kobietę, jedna mała torba, była czymś na prawdę intrygującym. Żeby nie być gołosłownym. Aki doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak bardzo niezrozumiałe dla niego mogą być niektóre zachowania u kobiet. I chociaż Power nie była tego najlepszym przykładem, w tym przypadku płeć zobowiązywała. Po prostu pogodził się z tym, że niektórych rzeczy, choćby chciał, nie będzie w stanie zrozumieć i nie zrozumie.

Shimi odsunęła się i podchodząc do drzwi, podniosła z ziemi czarną torbę. Pomimo tego, że w mieszkaniu był Denji i Power, drzwi były zamknięte. To był jego nawyk. Tak jak dorośli wychodząc z domu zamykają w nim dzieci, żeby nikt nieproszony nie dostał się do środka, tak on zamyka dwójkę współlokatorów, wychodząc na zewnątrz.
- Długo czekasz?- ciemnowłosy przekręcił klucz w zamku i stając bokiem przy framudze, palcami uchylił drzwi, przepuszczając dziewczynę przodem.
- Nie... może pół godziny. Dziękuję.- odpowiedziała cichutko. Zsuwając z nóg granatowe trampki podążyła w głąb korytarza. Aki zamknął drzwi i podszedł do umiejscowionych na ścianie przed nim wieszaków. Zerknął w bok obserwując jak zaciekawiona dziewczyna, niepewnymi krokami zagłębiała się w coraz to dalej i dalej podchodząc do pierwszego pomieszczenia. Nie zdążyła nawet wychylić do końca głowy, kiedy zza rogu, prosto na nią leciał talerzopodobny przedmiot. Coś szarpnęło dziewczyną, a ona sama przywarła plecami do twardej powierzchni. Obróciła się przez ramię. Spoglądając w górę napotkała groźne spojrzenie Akiego, który dalej trzymał ją za przedramię. Dalej nie miał ochoty brać pod swoje skrzydła kolejnego łowcy, ale rozkaz to rozkaz.
- Po lewej jest kuchnia. Dalej po prawej łazienka- wyminął ją- zintegrujesz się później- na wprost pokój Denjiego zaraz obok Power. Po prostu się tam nie zapuszczaj.
W miarę możliwości, dziewczyna podchodziła do każdego z pomieszczeń dokładnie sondując przestrzeń wokół. Całe mieszkanie wyglądało na proste i zadbane.
- Tutaj jest salon!- Zawołał Aki, czekając na lekko zagubioną dziewczynę. Widział to, ale jakoś bardzo nie ciążyło mu to- za shoji jest nasz pokój.
- Nasz?- na jej twarzy pojawiło się zakłopotanie.
- Łóżko przy balkonie jest moje. Rozpakuj się, ja idę porozmawiać z Denjim i zaraz do ciebie wrócę- wyjaśnił. Klękając na materacu wyciągnął z szafki nad łóżkiem plik kolorowych papierów i opuścił sypialnie.

Shimi stanęła na środku pokoju. Ciemne, panele przykryte dywanową wykładziną skrzypnęły pod jej stopami. Tuż za nią stała drewniana szafa z uchylonymi drzwiczkami, z pomiędzy których wypadały niechlujnie rzucone koszulki. Niektóre z nich walały się po ziemi, nieopodal łóżka chłopaka, jeszcze inne po prostu zamiatały podłogę w innych kątach. W pomieszczeniu oprócz dwóch sprężynowych łóżek, znajdował się mały stolik, krzesło. Na ścianach wisiało kilka barwnych plakatów, zespołów takich jak AC/DC czy My Chemical Romance. Śmierdzi facetem. Stwierdziła w głowie dziewczyna i sięgnęła po swoją torbę. Rozsunęła zamek i wyjęła ubrania układając je starannie na pościeli. W chwili gdy podeszła do szafy, w progu stanął ciemnowłosy.  Spojrzał na nią i powiedział coś, choć z jej perspektywy brzmiało to raczej jak ciche mruknięcie pod nosem. Coś jakby:
- Zostaw to i chodź.

Chainsaw man Series Devil of ChanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz