Rozdział II

62 11 20
                                    

Było niedaleko godziny szóstej. Albedo obudził się wyspany, jak nigdy wcześniej, przeciągnął się i ziewnął podnosząc się do siadu. Wtem przypomniał sobie o wczorajszej nocy.

,, Pewnie mi się to śniło " - pomyślał.

Wstał leniwie z łóżka i spojrzał na obracany fotel przy biorku. Znajdowały się na nim jego ubrania, wyprasowane i pachnące. Chłopak nie pamiętał, by wczoraj przygotowywał sobie strój, ale od razu przez głowę przeszła mu myśl, w której jego młodsza siostra, chcąca pomóc zmęczonego nauką bratu, wyjmuje z szafy starannie dobrane do siebie ciuchy.

Biała, prosta koszula, szerokie materiałowe, czarne spodnie, skórzany pasek i jako wisienka na torcie czerwony krawat. Albedo założył je pospiesznie i związał sobie prowizorycznie włosy w niskiego kucyka. Niestety jego włosy nie były na tyle długie by mogło się obyć bez wpadającej do oczu grzywki i wychodzących kosmyków z boku.

,, Klee pewnie jest głodna, ciekawe o której wstała " pomyślał wychodząc z pokoju.

Poszedł w stronę kuchni i ku swojemu zdziwieniu na stołku zauważył Klee, która widocznie coś przeżuwała.

- Klee? Zrobiłaś sobie sama śniadanie? - spytał.

Dziewczynka pomachała głową przecząco i odezwała się:

- Nie, braciszek Kaeya zrobił mi naleśniki, dla ciebie też jest trochę. Zobacz, ten ma kształt dodoco! - zaśmiała sie pokazując talerz.

,,Co?" w głowie blondyna nastała kompletna pustka. Coś jakby się w nim załamało.

,, To nie był sen?"

,, Nie, to musi być jakaś pomyłka"

,, To przecież niemożliwe "

- Albedo? Wszystko dobrze? - spytała dziewczynka

- Tak, tak. A gdzie jest Kaeya? - ledwo przeszło mu to przez gardło. Strach znów przejmował kontrolę nad umysłem. Był bliski omdlenia, czuł nudności, jego oddech przyśpieszył podobnie jak bicie serca.

,, To nie prawda" powtarzał sobie w myślach ,, Ja nadal śnie prawda?"

- Chyba poszedł do łazienki - odparła bezceremonialnie - Na pewno wszystko dobrze? Jesteś strasznie blady.

- Wiesz, mało dzisiaj spałem, to dlatego - zaśmiał się nerwowo i popędził do toalety.

Zapukał do drzwi. Czuł, że zaraz zwymiotuje, albo co najmniej się przewróci. Jego nogi były jak galareta, nie mógł się na nich utrzymać, więc oparł się o klamkę.

- Jest tam ktoś? - spytał drżącym głosem.

Bał się odpowiedzi. Bał się również jej braku.

- Mhm, o co chodzi? - do uszu blondyna dobiegł głos zza drzwi. Bez wątpienia ten sam co wczoraj.

- Co robisz w moim mieszkaniu - wyszeptał spanikowany.

Nagle drzwi się otworzyły, a niemiec trzymający się klamki o mało się nie przewrócił, jednak czyjaś ręka złapała go na wysokości bioder i w porę przyciągnęła w swoją stronę.

Albedo został siłą wciągnięty do pomieszczenia. Teraz był naprawdę bliski zwróceniu zawartości żołądka i skuleniu się w kulkę na ziemi.

- Hej, nie musisz się tak mnie bać - odezwał się ciemnowłosy - Już mówiłem, że nic wam nie zrobię.

- Łatwo ci mówić! A skąd mam pewność, że mówisz prawdę?!? - wykrzyczał dając upust kotłującym się w nim emocją - Ja nawet nie wiem, czym ty jesteś! Po co tu przylazłeś! Nic!

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Aug 27, 2022 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Maroon Blood |KaeBedo|Where stories live. Discover now