kocham cię

4 0 0
                                    

czasami mysle o tym, że ostatni raz gdy powiedziałam „kocham cie" i miałam to na myśli było do mojej mamy gdy miałam może z sześć lat.
„chyba raczej nudzę się. mówisz to tak często."
więc chyba jednak nie miałam tego na myśli. w każdym razie unikałam mówienia tego, gdy nie mam tego na myśli. koleżanki mówiły mi to, gdy zrobiłam dla nich coś dobrego, za co chciały mi podziękować. jeden chłopak, który uprzedził mnie, że nasza relacja nie będzie trwała dłużej niż miesiąc to powiedział. sypialiśmy ze sobą, a romans wydaje się iść w parze z seksualnością.
„ja ciebie chyba też"
„to znaczy... nie to miałem na myśli"
więc po co to mówisz? bo ci się nudzi?
tak bardzo unikałam tych słów, że przestałam rozumieć co to znaczy „kochać".
i nie chodzi o to że nie sądziłam, że nie jestem zdolna do pokochania kogoś. po prostu nie potrafiłam wyodrębnić tej pojedynczej emocji z całej ich burzy które czułam.
na początku myślałam że kocham każdego chłopca, z którym się spotykam. ba, nawet gdy zostałam zgwałcona myślałam przez pewien czas że to jakiś rodzaj miłości. potem usłyszałam moje koleżanki pytające inne koleżanki w związkach czy kochają swojego partnera (miały całego PARTNERA na zawołanie, jak mogły go nie kochać?) i często ku mojemu zdziwieniu odpowiadały, że nie, lub nie wiedzą czy tak.
wtedy zaczęłam myśleć czy ja kiedykolwiek kogoś kochałam? może po prostu źle nazywałam zauroczenie?
aż nadszedł czas innego chłopaka. chłopaka, który skradł moje serce i wydawał się prawie taki jakiego sobie wymarzyłam. jedyne czego się bałam to to, że wydawał się on bardzo związkową osobą, a ja chyba nie nadawałam się do związku. może myślałam ze na niego nie zasługuje, albo że druga osoba nie zasługuje na nie kochającą osobę.
poza tym, nie byłam taka, jak jego wcześniejsze dziewczyny. był wobec mnie bardzo przyjazny, ale nie potrafiło dotrzeć do mnie, że może też mnie lubić, dopóki mnie nie pocałował. mogliśmy rozmawiać godzinami, w swoich objęciach na łóżku, ale myślałam że to wszystko żart dopiero do tego momentu.
nie będę kłamać, był to piękny pocałunek. delikatny, krótki, ale jak potężny i rozładowujący napięcie.
chciałabym by to mógł być mój pierwszy pocałunek. tak powinien wyglądać.
zaczęłam przyzwyczajać swój umysł do myśli, że ktoś mnie może naprawdę pokochać. byłam już prawie wyleczona. prawie się naprawiłam.
„tylko że, wiesz, nie jesteśmy parą ani nic, może zostaniemy przyjaciółmi z korzyściami"
niby już słyszałam wcześniej te słowa i nie wywoływały u mnie nigdy negatywnych emocji. znaczyły one, że mam kogoś, komu nie muszę mówić, że go kocham i ta osoba nic takiego nie powie mi. co prawda te słowa w tamtym momencie rozdarły moj świat na milion kawałków. raz, gdy byłam gotowa to usłyszeć, zostałam odparta. jakby moja mama znowu pierwszy raz powiedziała mi, że uważa że moje uczucia w stosunku do niej są oddawane w słowach z dziecinnych nudów.
Ktoś, kto wydawał się lecieć w związki w popłochu zatrzymał się przede mną i zastanowił, gdy ja już miesiące wcześniej przyzwyczaiłam się do wizji pokochania kogoś.
to zabolało, ale wciąż miałam go przy sobie, prawda? nie uciekał nigdzie, nie powiedział że mnie nienawidzi, nie zrobił mi nic okropnego. po prostu prosił o dyskrecje. o to, żeby nikt się nie dowiedział.
ludzie dowiedzieli się, oczywiście, ale nie na wielką skalę. chodziły plotki, ale kończyły się tylko szyderą naszych znajomych, na którą zamiast śmiechem jak ja reagował złością. jakby był oburzony tym, że w ogóle był posądzony o to że spotyka się z takim czymś.
no bo dlaczego miałby, nie wyglądałam jak żadna z jego poprzednich dziewczyn. nie byłam brzydsza, inna. chyba nie pasująca do niego.
zostałam w tym przez chwilę, ale gdy zaczęły się wakacje, zadzwonił do mnie, by mnie powiadomić, że nie będzie miał wiele czasu. byłam w stanie zaakceptować to w stu procentach, ale gdzieś zawsze słyszałam głos.
oczywiście ze chce odejść.
szydera rosła, a proporcjonalnie do niej malał jego szacunek do mnie.
„nie rozgaduj tego nikomu, zmyśliła sobie niestworzone historie o mnie"
czy mowil o mnie że jestem wariatką, która ma na jego punkcie obsesje i wszystko zmyśliła? być może. nie wiem. nie słyszałam tego od niego prywatnie, tylko z innych plotek, ale wszystko potrafiłam sobie idealnie dopowiedzieć.
zaczęłam nawet sama myśleć czy to wszystko nie był sen i czy faktycznie między nami cokolwiek było.
chciałam my krzyknąć w twarz
„tego fiuta w mordzie tez sobie wymyśliłam?"
ale wiedziałam ze tego nie zrobię, bo kłótnia nie pomoże w drodze do tego żeby być kochanym
jedno było dla mnie jasne.
porzucił mnie.
nawet jeżeli na początku bombardował mnie afekcją, to w pewnym momencie kompletnie się mną znudził.
ale czy w takim razie nie powinien powiedzieć tego krótkiego, dupe jebanego

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 22, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

IdiosynkrazjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz