9. Pozwól mu na szczęście.

Start from the beginning
                                    

Nie mam pojęcia, ile minut spędziłam na tępym gapieniu się w sufit, ale wiedziałam, że prędzej czy później musiałam zmierzyć się z rzeczywistością. Z drugiego pokoju dochodził dźwięk telewizora i elektrycznego czajnika. Odrzuciłam kołdrę na drugi brzeg łóżka, a następnie postawiłam stopy na zimnej podłodze, czując nieprzyjemne pulsowanie głowy. Grunt to nie zwymiotować. Mozolnym krokiem podeszłam do drzwi, naciągając koszulkę, aby ta zakryła jak największą część moich ud. Przeczesałam palcami poplątane włosy, po czym bez wahania nacisnęłam klamkę i opuściłam sypialnię. Miejmy to już za sobą.

Ukazało mi się spore pomieszczenie, na które składała się kuchnia z wyspą kuchenną, robiącą za jadalnię, połączona z przestronnym salonem zapewniającym wyjście na balkon. Wnętrze było ciemne i ponure, ściany pomalowano na matowy odcień czerni, a podłogę wyłożono panelami w kolorze rudego drewna. Większość dodatków, w tym duży narożnik, miało szarą barwę. Biorąc pod uwagę tę osobowość właściciela, którą znałam, powiedziałabym, że wystrój ten do niego nie pasował, tym bardziej że jego mieszkanie w Atlantic City zostało zachowane z jasnych kolorach. Cóż, najwidoczniej przez ten rok pozmieniało się więcej, niż sądziłam.

Mój wzrok powędrował w kierunku, z którego do salonu wpadały promienie czerwcowego słońca. Okno prowadzące na balkon było uchylone, a wiatr hulający na zewnątrz sprawiał, że szara zasłona latała na wszystkie strony. Przez moment wpatrywałam się w tamto miejsce, domyślając się, że właśnie tam znajduje się Ethan, ale nie mogłam przemóc się do zrobienia kroku. Gdy wreszcie się na to zdecydowałam, zostałam wyprzedzona, a przez szklane drzwi przeszła damska sylwetka.          D a m s k a.

Rozchyliłam usta, gdy przed oczami mignęły mi jasnobrązowe włosy. W szoku zjechałam wzrokiem ciało od góry do dołu, a kiedy w dziewczynie ubranej w jasnoniebieskie spodenki i żółty top rozpoznałam Hailey Evans, prawie dostałam zawału. Nie, nie, nie. Właśnie spełniał się najgorszy możliwy scenariusz.

Zielonooka zatrzymała się wpół kroku i z reakcją przybliżoną do mojej przypatrywała mi się w zaskoczeniu. Dopiero po chwili - w przeciwieństwie do mnie - udało jej się odezwać.

    — Co ty tu robisz? — wydusiła niemrawo, jakby wciąż nie dowierzała w to, co widzi.

    Wtedy mój wzrok powędrował w dół, a ja zdałam sobie sprawę, że stałam przed dziewczyną Ethana w jego pieprzonej koszulce. Pierwsze oznaki paniki targnęły moim umysłem, gdy pojawiła się w nim wizja tego, co Hailey mogła sobie pomyśleć. Rany, przecież to im może rozwalić związek.

    Odetchnęłam szybko, a następnie zrobiłam krok przed siebie, nerwowo kiwając głową.

    — Słuchaj, Hailey. Wiem, jak to może wyglądać, ale posłuchaj — westchnęłam, zakładając pasmo włosów za ucho. Właśnie w tym momencie w mojej głowie narodziło się zbyt wiele pytań i wszystko, co chciałam powiedzieć, wydawało się bezsensowne. Bo dlaczego miałabym przejmować się związkiem Ethana? Bo chcesz, aby był szczęśliwy. — Musisz wiedzieć, że między mną a Ethanem do niczego nie doszło — zapewniłam cicho, jakbym nagle nie była tego taka pewna. — Nie spaliśmy ze sobą.

    Pocałunki na szyi można określić słowami do niczego między nami nie doszło? Matko, jestem żałosna.

    — Wiem, że nie — wypaliła niemal natychmiastowo, czym zbiła mnie z tropu. Zaniepokojenie, które odznaczyło się na jej twarzy na mój widok, błędnie zinterpretowałam jako niewiedzę. I o ile tę sprawę sobie wyjaśniłyśmy, Hailey wciąż wyglądała na równie zdenerwowaną i może... rozczarowaną? Cokolwiek to było, nie miało krzty pozytywnych emocji. Szatynka oparła dłonie na biodrach i uniosła brew prześmiewczo. — To, czego nie wiem, to dlaczego wychodzisz o trzynasteh z jego sypialni.

WHATEVER IT TAKES | RISK #2Where stories live. Discover now