31. O tobie nie da się zapomnieć.

Start from the beginning
                                    

Ciche pukanie przerwało moje myśli. Brunet wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi. Miał na sobie to samo co wcześniej, tylko w ręku trzymał jeszcze kurtkę.

— Na pewno nie zmieniłaś zdania co do wyjścia przez to okno? — Wskazał ręką za mnie.

— Nie — odparłam stanowczo.

— Byłoby ciekawej.

— Ciekawiej to będzie jak dostaniesz ode mnie w twarz — syknęłam, ale w moich oczach było widoczne rozbawienie.

Pokręcił głową, widziałam cień uśmiechu na jego ustach. Zapięłam częściowo swój płaszcz i założyłam czarną czapkę, poprawiając włosy do przodu. Mogłam skromnie stwierdzić, że wyglądałam zajebiście. Nie licząc czapki na mojej głowie, by nie złapać żadnego przeziębienia.

Wyszliśmy na korytarz, zamknęłam sypialnię na klucz, który schowałam w małej kieszonce torebki. Chłopak profesjonalnie zaświecił latarką z telefonu. Zeszliśmy powoli na dół. Ja ostrożniej niż sztywniak. Dylan otworzył wyjście na ogród kluczykiem. Mieliśmy szczęście, że okno balkonowe było na klucz.

— O matko, o kurwa jego mać — przeklnęłam, wzdrygając się na temperaturę jaka panowała na zewnątrz.

Nawet jeszcze nie wyszliśmy z domu, a jedynie otworzyliśmy wyjście.

Jeśli matka mnie przyłapie, zginę śmiercią tragiczną.

Trzeba było w ogóle wyjść w samej bluzce — skomentował obojętnym głosem, nakładając na moje ramiona swoją kurtkę którą wcześniej trzymał.

Uśmiechnęłam się lekko do niego. Nie protestowałam, bo było mi zimno.

Pojebało mnie z tym płaszczem w zimę.

Ale nie narzekam, mam kurtkę, która pachnie męskimi perfumami.

Zamknęliśmy za sobą szklane drzwi.
Prędko podążaliśmy na przód posesji i weszliśmy do samochodu. Odjechaliśmy powoli, lecz nie do końca cicho, ponieważ jakoś trzeba było odpalić silnik. Ale wierzyłam, że nasi rodzice nie usłyszeli pojedynczego warkotu, tym samym budząc się ze snu.

Kurtkę odłożyłam na siedzenia z tyłu i zapięłam pasy. Pod głosiłam radio, abyśmy nie jechali w niezręcznej ciszy. Choć cisza pomiędzy nami rzadko była niezręczna. Wpatrywałam się w drogę przed nami z uśmiechem. Chciałam się trochę wyluzować w mniejszym towarzystwie. Nie myśleć o niczym i o nikim.

W pewnym momencie po kilku minutach, zjechaliśmy z drogi. Przyglądałam się zaciekawiona gdzie jedziemy, nie zadając żadnych pytań. Dopiero po chwili wyjechaliśmy na pusty plac z betonu. Wyglądał trochę jak stary parking. Jedynie jedna latarnia świeciła w pobliżu. Chłopak zatrzymał auto na środku.

— Ufasz mi? — Zadał pytanie którym się zaskoczyłam.

— W jakimś stopniu tak. — Kiwnęłam głową, spoglądając na niego.

— Więc nie będziesz się bać, mimo tego co nam się przydarzyło?

Wiedziałam, że chodziło mu o mały wypadek kiedy zemdlał podczas wyścigu.

Gdy nastanie jutro Tom 1Where stories live. Discover now