Wyszłam z bloku i skierowałam się na przystanek. Spojrzawszy na swoje odbicie w oknie pobliskiego sklepu, poszerzyłam uśmiech. Zawsze rozpoczynałam dzień uśmiechem, bo wierzyłam, że później odpłacał się czymś dobrym. W moim życiu wydarzyło się już wystarczająco wiele złego, należało to zmienić. W autobusie uśmiechnęłam się do starszej pani i ustąpiłam jej miejsca. Podziękowała mi kiwnięciem głowy oraz uściskiem dłoni.

Od roku pracowałam w biurowcu należącym do Warrick Industries. Zajmowałam się „czyszczeniem podłóg i powierzchni płaskich", co w zasadzie znaczyło tyle, że byłam sprzątaczką. Ta posada nie znajdowała się na mojej liście wymarzonych profesji, ale przynajmniej dostawałam sprawiedliwe wynagrodzenie, dzięki czemu mogłam płacić rachunki. Nie opływałam w luksusy, ale nie musiałam też prosić nikogo o pieniądze. Było dobrze.

Równo o piątej pięćdziesiąt wysiadłam z autobusu i skierowałam się w stronę głównego wejścia. Choć byłam tylko sprzątaczką, mnie również obowiązywały zasady bezpieczeństwa. Musiałam przejść przez wykrywacz metalu, a także poinformować pełniącego dyżur ochroniarza, po co zjawiłam się w budynku. Dopiero potem mogłam rozpocząć dzień pracy.

 Dopiero potem mogłam rozpocząć dzień pracy

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Quinten

Obudziłem się jeszcze przed budzikiem. Zdegustowany spojrzałem na dziewczynę leżącą obok mnie. Czarne prześcieradło okrywało ją od pasa w dół, pozostawiając nagie plecy na widoku. Na lewej łopatce miała pieprzyk; było to jedno z niewielu znamion, jakie znajdowały się na jej ciele. Była szczupła i niezwykle ładna, ale również wredna oraz oschła. A na imię miała Layla. Layla Bach. Modelka, aktorka, córka alkoholowego potentata. Wielokrotnie wyzywała mnie od bogatych paniczów, męskich dziwek, drani bez serca, a potem pieprzyła do nieprzytomności. Nie lubiłem jej ciętego języka, chamskich odzywek, wiecznie rozgadanej buzi. Cholera, nie lubiłem nawet jej samej, zachowywała się jak dziecko, była rozkapryszona, egocentryczna i często okrutna. Więc jak to się stało, że ciągle wracałem do niej po więcej? Na to pytanie nie znalazłem odpowiedzi. Wiedziałem tylko, że potrzebowałem jej boskiego ciała, nawet jeśli następnego dnia miałem czuć się jak gówno, bo znów uległem pokusie.

Wstałem, nie przejmując się Laylą, i ubrałem się w dres. Lubiłem biegać, a ponieważ ostatnio mój grafik był bardzo napięty, musiałem to robić z samego rana, jeszcze zanim wzeszło słońce. Rozkoszowałem się wiatrem we włosach oraz strużką potu płynącą po plecach. Przyspieszony oddech i tętno były dla mnie oznaką, że wciąż żyłem. Moja zwyczajowa trasa obejmowała około pięciu kilometrów, ale postanowiłem nieco ją wydłużyć, kiedy nie poczułem zmęczenia.

Wróciłem, gdy zegarek wskazał piątą. Layla jeszcze spała, choć przetoczyła się na plecy, przez co doskonale widziałem jej nagie piersi. Dwa ciemnoróżowe sutki odznaczały się na bladej skórze. Musiało być jej zimno, bo wyraźnie widziałem, że stwardniały. Niechętnie oderwałem od niej wzrok. Cholera, dlaczego musiała być taka seksowna? Rozczarowany swoim zachowaniem, poszedłem do łazienki i wziąłem szybki, letni prysznic.

Pół godziny później, ubrany w grafitowy garnitur, stanąłem nad Laylą, zapinając bransoletę zegarka na lewej ręce. Wiedziałem, że minie jeszcze kilka godzin, zanim blondynka otworzy oczy i nawet cieszyłem się z tego faktu. Mogła mnie później wyzywać od drani, ale nie chciałem stawać z nią oko w oko. Nie byłem typem faceta, który po upojnej nocy spędza czas rozmawiając, tuląc i wyznając miłość. Nie, ja zaliczałem się do tych, którzy zostawiają dziewczyny same, w zimnym łóżku, bez obietnicy na powtórkę. Layla nie stanowiła wyjątku.

Wyszedłem do salonu, wiążąc krawat. Dora już kręciła się po kuchni, przygotowując śniadanie dla mnie oraz mojej towarzyszki. Nie skomentowała mojego zachowania, nigdy tego nie robiła, choć widziałem jej niepochlebny wzrok. Prawdę mówiąc, nie robiło to na mnie wrażenia. Wcześniej może tak, ale przywykłem do tego. Nie pochwalała mojego zachowania, nie lubiła, kiedy sprowadzałem do domu kolejne jednorazowe wyskoki. Ale miałem to gdzieś, nie była moją matką, jedynie dbała o moje śniadania.

Matka. Mój wzrok padł na elegancką ramkę ze zdjęciem, stojącą na półce. Para na fotografii, moi rodzice, spoglądała na mnie z szerokimi uśmiechami. W tle widoczny był jacht, świeżo zakupione „cacko" taty. Nigdy nie zastanawiałem się nad tym, co by pomyśleli, gdyby mnie widzieli. Nie było sensu, przecież nie żyli.

Dora przeszła samą siebie, szykując dla mnie naleśniki z syropem klonowym, specjalnie sprowadzanym z Kanady. Pachniały i smakowały wybornie. Pomyśleć, że z początku nie chciałem jej zatrudnić, ponieważ miała nadwagę oraz lekki meszek nad górną wargą. Zjadłem, nie spiesząc się zbytnio, i skierowałem się do windy. Nadszedł czas, by rozpocząć nowy dzień pracy.

W biurze znalazłem się dokładnie o siódmej. Przywitałem moją asystentkę, pannę Jacobs, skinieniem, po czym zająłem się przeglądaniem maili. Miałem zaplanowanych kilka spotkań, dlatego nie spieszyłem się z rozpoczęciem pracy nad nowym projektem. Mogłem to zrobić później. Panna Jacobs przyniosła mi kawę — pół na pół z mlekiem, bez cukru — a ja w tym czasie sprawdzałem pozostawione przez nią raporty z poprzedniego miesiąca, które położyła na moim biurku. Ta durna kobieta nie potrafiła poprawnie zapisać słowa „arbitraż", a w dwóch miejscach na białych kartkach znalazłem plamy po herbacie ziołowej, którą raczyła się każdego popołudnia. Wkurzyłem się i postanowiłem zrobić z nią porządek. To nie był pierwszy raz, kiedy przyniosła mi do biura poplamione papiery, jakby pracowała w kawiarni, a nie w porządnej, wartej miliony dolarów firmie. To musiało się skończyć.

Jednak panny Jacobs nie było w jej miejscu pracy. Kiedy wyszedłem ze swojego biura, zauważyłem, że jej krzesło stało puste, a kobieta zniknęła. Pewnie poszła do toalety, zdecydowałem więc, że na nią poczekam. Czas płynął, a moja asystentka chyba utknęła w przewodach kanalizacyjnych. Jej nieobecność rozdrażniła mnie jeszcze bardziej i, gdyby nie to, że zbliżała się ósma i miałem umówione spotkanie, poszedłbym jej poszukać tylko po to, by powiedzieć jej, że została zwolniona. Co za ignorantka. To cud, że wytrzymałem z nią miesiąc. Normalnie w życiu bym jej nie zatrudnił, skończyła marne studia, ledwo znała się na obsłudze ksera i bywała bardzo apatyczna. Czasem miałem wrażenie, że myślami błądziła gdzieś indziej, bo nic do niej nie docierało. Jednak Tierry, mój przyjaciel i współpracownik, uparł się, żebym ją wziął. Była jego kuzynką, czy jakoś tak, i miała problem ze znalezieniem pracy. Szczerze mówiąc, po tym, co pokazała, wcale się nie dziwiłem. Notorycznie zapominała o spotkaniach, spinała raporty po złej stronie i miała bałagan w papierach. Ach, zapomniałbym, że przynosiła mi poplamione dokumenty!

Choć ludzie często nazywali mnie bezdusznym draniem oraz wymagającym szefem, wcale się za takiego nie uważałem. Nie wymagałem dużo więcej, niż wchodziło w kompetencje osoby na danym stanowisku. To chyba nic złego, że chciałem asystentkę, która potrafiłaby dobrze skserować ważne dokumenty, spiąć je odpowiednio i przy okazji nie poplamić herbatą? Jak miałem prowadzić negocjacje, skoro propozycje projektów często miały pozaginane rogi? Musiałem dbać o wizerunek swój, a także firmy. Z tą myślą wyszedłem z biura, odnotowując w pamięci, by po powrocie ze spotkania zwolnić pannę Jacobs.

 Z tą myślą wyszedłem z biura, odnotowując w pamięci, by po powrocie ze spotkania zwolnić pannę Jacobs

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Narzeczona na chwilę | JUŻ W KSIĘGARNIACHWhere stories live. Discover now