Rozdział 1

80.3K 3K 716
                                    

Muzyka w mediach: Roo Panes — Tiger Striped Sky

(Edit: 01.05.2017 — rozdział poprawiony)

Mackenzie

Budzik zadzwonił równo o czwartej trzydzieści, więc bez zbędnego marudzenia wstałam i zaścieliłam łóżko. Starając się być cicho, poszłam do łazienki, gdzie radośnie powitało mnie moje odbicie w lustrze. Dziewczyna po drugiej stronie uśmiechała się promiennie, jakby życząc mi dobrego dnia. Umyłam twarz, zęby i zaplotłam ciemne włosy w warkocz, który bez problemów sięgał aż do moich pośladków. Wyszłam do kuchni, gdzie nastawiłam ekspres oraz przyszykowałam śniadanie dla Jade, starannie odkrawając skórki chleba. Zostawiłam kanapki na talerzyku obok szklanki z sokiem pomarańczowym i, uśmiechnąwszy się pod nosem, wróciłam do swojego pokoju, zabierając ze sobą kubek z kawą.

Na drzwiach wisiał drewniany wieszak, a na nim mój błękitny uniform. Zdjęłam go i przebrałam się, spoglądając na swoje odbicie w lustrze wmontowanym w drzwi szafy. Wyprostowałam nieistniejące fałdki, przygładziłam włosy oraz poprawiłam kołnierzyk koszuli. Westchnęłam, ponownie upiłam łyk kawy, po czym zgarnęłam swoją torbę leżącą na podłodze. Spakowałam do niej telefon, klucze oraz kilka potrzebnych drobiazgów. Upewniając się, że w jednej z przegródek spoczywała spokojnie moja karta dostępu, wyszłam z pokoju. Odniosłam kubek z niedopitą kawą do kuchni i zerknęłam na zegarek — wskazywał dokładnie piątą dwadzieścia. Chwyciłam przygotowane, zapakowane wcześniej kanapki, wrzuciłam je do torebki, po czym skierowałam się w stronę pokoju Jade.

Uchyliłam lekko drzwi, sprawdzając, czy wciąż spała. Wyglądała tak niewinnie, leżąc pod kołdrą udekorowaną księżniczkami Disneya. Jedną rączkę miała uniesioną nad głowę, a drugą położyła na brzuchu. Oddychała spokojnie i równo, a jej twarzyczka pozostawała łagodna. Uśmiechnęłam się lekko, a chwilę później zamknęłam drzwi, posławszy jej całusa.

Wyszedłszy z mieszkania zapukałam do sąsiednich drzwi. Po krótkiej chwili w progu stanęła panna Mester, ubrana w staromodną koszulę nocną z długim rękawem, sięgającą ziemi. Na głowie miała różowy czepek, a w lewej ręce trzymała papierosa, z którego rozżarzonej końcówki ulatywał dym. Zaciągnęła się i dmuchnęła w bok.

— Już wychodzisz, kochanieńka?

— Tak. Liczę, że zajmie się pani Jade — powiedziałam z lekkim uśmiechem. — Ma przygotowane śniadanie, trzeba ją tylko obudzić na czas i odprowadzić na przystanek.

— Kochanieńka, nie pierwszy raz to robię — odpowiedziała, wciskając między zęby papierosa, a ręce kładąc na moich ramionach. Ścisnęła je lekko w geście otuchy. — Damy sobie z małą radę. O nic się nie martw.

— Przepraszam, że panią w to angażuję. Zazwyczaj nie pracuję o tej godzinie, ale właśnie skończyli remont na osiemnastym i dziewiętnastym piętrze, i musimy tam posprzątać przed wniesieniem mebli.

Uśmiechnęła się tylko, machnęła ręką, po czym wyszła na korytarz i zamknęła drzwi swojego mieszkania. Stanęła przed wejściem do mojego, dopaliła papierosa, a następnie zgniotła peta kapciem na kamiennej posadzce.

— Zaharowujesz się na śmierć — stwierdziła, znów ściskając moje ramiona. Spojrzała mi głęboko w oczy. — Nie martw się o Jade, zajmę się nią. Obiecałam ci przecież, prawda?
A teraz idź, bo się spóźnisz.

Kiwnęłam głową, lekko się uśmiechając. Panna Mester była dobrą osobą i czasem zajmowała się Jade, kiedy musiałam dłużej pracować. Nigdy jednak nie prosiłam jej o przyjście tak wcześnie z samego rana, to był pierwszy raz. Byłam ogromnie wdzięczna za to, że się zgodziła.

Narzeczona na chwilę | JUŻ W KSIĘGARNIACHWhere stories live. Discover now