- Powiedzcie coś, błagam! - wstał szatyn i krzyknął, a ja razem z Brandonem unieśliśmy na niego swój wzrok.

- Wpakowaliśmy się właśnie w niezłe bagno, a wy siedzicie jakby nic się właśnie nie stało - parsknął, rzucając nam lekceważące spojrzenie.

- Nie stary, jesteśmy w szoku. To tyle - odpowiedział mu chłopak, a ja po raz pierwszy na niego spojrzałam. Był wystraszony i przerażony w jednym, widziałam po jego ruchach, że nie wie co ma zrobić i jak się zachować.

- Pierwszy raz w życiu kogoś zabiłam, co mam ci powiedzieć? Że to zajebiście fajne uczucie? - do moich oczu napływały łzy, ale szybko je powstrzymywałam bo musiałam pokazać, że wszystko jest w porządku, chociaż nic nie było.

- Nie, po prostu...Nie wiem co my teraz zrobimy - opadł na kanapę, nie łącząc z nami spojrzenia, bał się. Wszyscy się baliśmy.

- Widziałam jaki był wściekły, gdybyśmy nie uciekli to by nas zabił - odparłam, patrząc na podłogę swoim pustym wzrokiem.

- Ale nas nie zabił i tego się trzymajmy - jego głos mnie uspokajał, kątem oka na niego spojrzałam i był taki bezbronny, że tylko mnie to upewniało w tym, że musze to dzisiaj zrobić.

- Musimy obmyśleć plan i to teraz - musiałam grać z nimi w grę tak, by się niczego nie spodziewali.

- Ale co my zrobimy? Jak go teraz znajdziemy?

- Nie będziemy musieli go szukać, on sam nas znajdzie - odpowiedziałam, zaciskając swoje usta.

Liam wstał i podszedł do kominka, nad którym była szafka. Wyjął z niej walizkę i położył na stolik. Brandon ją otworzył, wiedziałam doskonale, że będzie tam broń teraz to było jedyne wyjście, zabić każdego kto będzie próbował zabić nas.

Poczułam wibracje mojego telefonu, dyskretnie gdy nie patrzyli spojrzałam na wyświetlacz.

Od: nieznany

Wybrałaś chłopaka od własnego ojca. Już możesz czuć się martwa.

Przełknęłam ślinę i zaczęłam się niekontrolowanie pocić, złapałam się za kark zamykając oczy, chciałam na chwile zniknąć i to wszystko sobie poukładać, ale wiedziałam że nie mam na to czasu.

- Ash, wszystko w porządku? - czarne tęczówki zmierzyły całe moje ciało i powróciły do moich oczu.

- Tak - uniosłam kącik ust, stale na niego patrząc. Jeszcze chwile na mnie patrzył, wiedziałam że musze być uważna, żeby niczego się nie domyślił.

- Więc Jutro po prostu tam jedziemy i to robimy, nie mamy innego wyjścia - odparł Liam, kładąc swoje dłonie na biodrach, patrzył na nas oczekując odpowiedzi.

- Weźmiemy chłopaków z West Colfax - dodał po chwili patrząc już tylko na bruneta, który pokiwał twierdząco głową.

Chłopaki z Colfax? Czyli ci z wyścigów, chcieli narazić jeszcze więcej ludzi. Byłam pewna, że muszę być szybsza i sprytniejsza. Dobrze wiedziałam kto znał Victora, tylko nie chciał się do tego przyznawać. Chciałam do niego napisać ale wiedziałam, że mi nie odpowie. Musiałam zacząć działać.

- Liam masz tu coś do picia? - spytałam wstając z kanapy.

- Nie, nie było mnie tu jakiś czas i nic nie zostało.

- Pójdę do siebie i przyniosę, zaschło mi w gardle a nie możemy być odwodnieni - odparłam, kierując się w stronę drzwi, słyszałam za sobą kroki i dobrze wiedziałam kto za mną idzie ale się nie zatrzymałam.

My ConsequencesМесто, где живут истории. Откройте их для себя