00IX

1.4K 90 27
                                    

Peter wciągnął Czwórkę w grę, w której on wymyślił zasady. Swoim tokiem rozumowania wzbudzał w niej ciepło i już, już miał musnąć jej dłoń, posłać jej uśmiech kiedy nagle jego twarz stawała się kamienna i udawał, że jej nie widzi.

Prowadzili wewnętrzną grę pomiędzy sobą, coraz częściej między wierszami posyłał jej przeróżne podteksty, czekając aż ona się przełamie i wydusi przy nim słowa, których zabrakło jej w odpowiednim czasie.

Jednak Czwórka robiła mu na złość i brnęła coraz głębiej w tę grę.

Jednakże z drugiej strony i siebie zmuszała na dłuższe wyczekiwanie poczucia jego ust, oddechu na szyi i zimnych rąk obejmujących ją w talii...

Pionki sunęły po planszy czekając, który król polegnie jako pierwszy, a ona nie chciała być tą przegraną i Peter też, dlatego końca widać nie było, aż dwa dni później od ich ostatniej wymiany zdań w jej pokoju coś się zmieniło.

- Dzień dobry Papo.

- Tak, tak. Dzisiaj mam dla was nowe zadanie. Czwórko otworzysz drzwi? - Siwowłosy wydawał się lekko rozkojarzony, na szybko starał się wytłumaczyć proste zasady i co rusz zerkał na drzwi wyjściowe.

- Dwójko zapraszam. - Wskazał dłonią na wyrysowane białe kółko przed labiryntem.

Czwórka niechętnie nałożyła mu na oczy białą przepaskę i odsunęła się od niego.

- Start. - Głos Papy odbił się od ścian i trafił do jej uszu z każdej strony.

Blondyn mierzył czas wydostania czerwonej kulki z labiryntu. Innego niż ten w Tęczowym Pokoju, bardziej rozbudowanego i skomplikowanego.

- Jaki czas? - Wysunął rękę w stronę Petera i nagląco machnął palcami jakby chciał aby odpowiedź podano mu prosto do ręki.

- Minuta dwadzieścia trzy i siedem setnych. - Odpowiedział nawet nie spoglądając, czy aby na pewno dobrze zapamiętał liczby.

Przez twarz Papy przebiegł cień rozczarowania.

- Nie podoba mi się to co dzisiaj się stało. - Zaczął pod koniec zajęć, a Czwórka spostrzegła jak blondyn zaciska szczękę chociaż nic nie zrobił.

Inni wtulili się w ścianę za plecami przylegając do niej i starając się zniknąć.

- Powinniście wykonać to zadanie w czasie krótszym niż minuta. - Kontynuował. - Gdybyście znaleźli się w labiryncie bez wyjścia, nie znając drogi, a gonił by was straszliwy potwór... - Zawiesił głos na chwilę, aby do każdego dotarł sens słów. - Byłoby po was.

Czwórka wbiła wzrok w Papę, który znów spoglądnął na drzwi.

- Niedługo powtórzymy ten test, a teraz Peter i Czwórka zaprowadzą was do Tęczowego Pokoju, chociaż nie zasłużyliście. - Nałożył nacisk na nie.

Cały korowód pociągnął się za nimi natomiast Papa skręcił w jeden z bocznych korytarzy.

- Idzie do Jedenastki. - Szepnął do niej Peter.

- Skąd wiesz? - Starała mówić jak najciszej.

- Jest czymś zaniepokojony, a w tamtą stronę wtedy mnie prowadził. - Przesunął wzrok z niej na drzwi przed nimi.

- Coś poszło nie po jego myśli... - Zastanawiała się na głos kiedy już wszyscy weszli do pokoju.

- Zapewne, mam nadzieję, że to nie pokrzyżuje naszych planów, Śpiochu. - Jego wzrok błądził po ścianach co jakiś czas zatrzymując się na jednej z kamer w rogach pokoju.

White Corridor | Peter BallardOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz