00III

1.5K 92 4
                                    

— Dzisiejsze ćwiczenie jest proste. — Zaczął Papa rysując laską nierówny okrąg wokół siebie. — Polega na tym, żeby nie wypaść poza obręb swojego koła.

Podniósł na chwilę głowę sprawdzając, czy aby na pewno wszyscy go słuchają. Przeszedł metr dalej i nakreślił na podłodze kolejne koło mimo że podłoga protestowała piszczeniem.

— Jednakże, przeciwnik może was wypchnąć z koła. Ten kto wygra, dostanie dodatkową godzinę w Tęczowym Pokoju.

Poczuła jak przyszpilają ją do ściany. Nie mogła się ruszyć, jej moce w niczym jej nie pomagały.

— Dwójko, Trójko, zapraszam. — Wskazał na koła ręką i odsunął się na bok.

Dziewczyna podeszła do Trójki ignorując nagłe ukłucie w głowie, natomiast Peter podszedł do Dwójki i założyli im na twarze białe przepaski, aby nic nie widzieli. Gdy odsunęli się pod ściany Papa powiedział Teraz, i Dwójka po chwili mocowania wyrzucił na ścianę Trójkę.

Trwało to dopóki pod ścianą nie została Jedenastka, dziewczyna, która przejęła miejsce skarbu Papy od razu gdy ten pozbył się Czwórki na strażnika.

Dziewczynę trochę to gryzło, że Papa tak bardzo potrafił być zmiennym, jednakże Jedenastka niczym sobie nie zawiniła.

Nałożyła białą opaskę na jej oczy i odsunęła się w bezpieczne miejsce przelotnie spoglądając na Petera, który oderwał od niej wzrok kiedy zobaczył, że ta spogląda na niego.

Oby Papa tego nie widział.

Był zbyt podejrzliwy, a gdyby źle zinterpretował ich relację mogłoby się to źle zakończyć.

Nawet nie spostrzegła kiedy Dwójka uderzył w ścianę i upadł na podłogę ledwo wstając. Z jego nosa wyciekła stróżka krwi kapiąc na bose stopy.

— Gratulację Jedenastko! — Powiedział Papa po chwili osłupiającej ciszy. — Dostajesz dodatkową godzinę w Tęczowym Pokoju.

Z jej nosa kapała krew i czuła jak kilka pięści i stóp obija jej ciało, nagle wybuchła.

Posłała uśmiech dziewczynce, która teraz patrzyła na nią. To był wymuszony uśmiech, który personel musiał posyłać go każdemu. Bolało ją to, ale kiedyś się chyba przywyknie?

Odprowadzając resztę dzieci korytarzem na czele z Peterem wbiła w niego wzrok jednak ten jakby nie zwracał na nią uwagi. Jego twarz była spokojna, lecz pozbawiona uśmiechu. Tak bardzo chciała go znów zobaczyć.

Zacisnęła szczękę i otworzyła drzwi przepuszczając resztę, aby na końcu wejść do środka i zobaczyć Jedenastkę agresywnie rysującą po kartce.

Usiadła obok niej po turecku.

— Co rysujesz? — Starała się być miłą, poznać osobę, która zastąpiła jej miejsce.

— Drzewo. — Ucieła.

Jednak chyba jej ton nie był aż tak miły jak planowała, jednak po chwili Nastka jakby się przełamała.

— Jakim cudem stałaś się strażniczką? — Zapytała kreśląc zielone liście.

— Widzisz, Papa powiedział, że to koniec treningu, który ma dla mnie przeznaczony. — Ukradkiem popatrzyła na kamerę. — Powiedział, że teraz zostaję tutaj, ponieważ jestem zbyt silna, aby mógł dać mi spokój.

— Ale dlaczego? Nie powinien cię wypuścić albo nagrodzić? — Na chwilę przerwała rysowanie i popatrzyła na nią zaciekawiona.

—To jest moja nagroda. Jesteśmy inne Jedenastko, ja, ty i reszta w tej sali-

White Corridor | Peter BallardWhere stories live. Discover now