4. marjan, paul i mateo

41 0 0
                                    

-W porządku! Proszę bardzo.

Carlos postawił tacę pełną tacos na stole przed pozostałymi członkami rodziny strażackiej TK. Nie był już tak zdenerwowany jak przed rozmową z Juddem i Grace, ale Mateo przyglądał mu się podejrzliwie i to go trochę denerwowało.

Wszyscy wzięli po taco i przez chwilę jedli w milczeniu. Wszyscy z wyjątkiem Mateo.

-Ohhh, są pyszne!- Paul chwycił kolejne taco- Nie jesz?- szturchnął Mateo.

-To jest dziwne. Co my tu mamy?- zapytał Mateo, krzyżując ręce - i gdzie jest TK?

-Możemy zjeść obiad z naszym przyjacielem, Mateo, to nic nie szkodzi- Marjan przerwała i odłożyła swoje taco z powrotem na talerz- Ale to jest trochę dziwne. Zazwyczaj jesteście razem. Co się dzieje?

-Chciałem z wami porozmawiać. O mnie - wzruszył ramionami - i o TK.

-Wiedziałem. Coś się dzieje. Zachowujesz się dziwnie- oskarżył Mateo.

-Wcale nie!

-Zachowywałeś się trochę dziwnie- potwierdził Paul.

-Zrywacie ze sobą, prawda?

-Co? Nie! Mateo, nie zrywamy.

-Tak właśnie się dzieje, gdy rodzice się rozwodzą, a dzieci muszą zdecydować, z kim będą mieszkać i z kim spędzać wakacje- Mateo skrzyżował ręce i oparł się o stół- Cóż, przykro mi Carlosie, ale TK jest dla mnie jak brat. Jeśli go porzucisz, stracisz nas wszystkich. Prawda?

Marjan westchnęła i zmarszczyła nos.

-Skończyłeś? - zapytała Mateo. Odwróciwszy się do Carlosa, wzruszyła ramionami.

-Ale on ma rację.

-Nie, to nie tak, nie po to was tu przyprowadziłem, przysięgam!

Carlos spojrzał na każdego z nich po kolei i musiał powstrzymać się od uśmiechu. Choć stawało się to coraz bardziej irytujące, serce mu się radowało, gdy słyszał, jak bardzo są gotowi chronić TK. Zerknął z powrotem na Paula, który nie spuszczał wzroku z Carlosa, uważnie obserwując jego reakcje.

-Nie zrywają ze sobą- powiedział Paul.

-Dziękuję!

-Pobierają się!- dodał powoli. Carlos przytaknął.

-Znam cię od lat i nadal mnie przerażasz, kiedy to robisz.

-Co? Oświadczyłeś się i nic nam nie powiedziałeś?- Marjan skrzywiła się.

-Nie! Jeszcze nie! Ale właśnie po to was tu przyprowadziłem. Żeby wam powiedzieć. No, żeby was zapytać. TK jest waszą rodziną, właśnie to udowodniliście. Więc proszę was o pozwolenie, aby poprosić TK o rękę.

Paul przechylił głowę na bok.

-Huh. Nie spodziewałem się tego.

-Oooh coś, czego nie mogłeś przewidzieć?- Marjan droczył się przed odwróceniem się z powrotem do Carlosa- Naprawdę nas o to prosisz?

-Tak.

-Hmmm.

-Hmmm? Co to za odpowiedź?- zapytał Paul- Wiesz co? Tak. Carlos, tak. To, co was łączy, jest piękne i ja, jako jeden, nie mogę stanąć pomiędzy tym.

-Dzięki, Paul.

Oboje spojrzeli na Marjan i Mateo z oczekiwaniem. Po kilku długich chwilach Marjan wydał z siebie okrzyk radości.

-Carlos, Paul ma rację, nie możemy odmówić. Widzieliśmy was razem i jesteście już zbyt podobni do małżeństwa. Po prostu zróbcie to oficjalnie, proszę.

-Dzięki, Marj. Mateo? Co o tym sądzisz?

-Tak, byłoby fajnie, tak myślę.

-Nieźle brzmisz podekscytowany- Marjan lekko go szturchnęła- Co jest?

-Czy będziecie mieli dzieci i zapomnicie o nas?

-Co to za pytanie?- Paul przewrócił oczami.

-Nie. To znaczy, tak, rozmawialiśmy o dzieciach, Mateo. Ale to nie jest coś, co zrobilibyśmy od razu. I nadal będziemy w pobliżu, aby spędzać z wami czas. Nie porzucimy 126.

-Obiecujesz?

-Obiecuję.

- W porządku. Śmiało- przytaknął Mateo

asking for premissionWhere stories live. Discover now