Prolog

266 23 176
                                    


Mój świat się zatrzymał. Po prostu w pewnym momencie nagle przestał się kręcić, a ja nic nie mogłam na to poradzić. Kolejne wydarzenia przemykały obok mnie, a ja wcale nie miałam ochoty zwrócić na nie uwagi.

Utknęłam. Strach oraz ból oplotły mnie i dusiły, zupełnie jak diabelskie sidła, a ja nie potrafiłam z nimi walczyć.

Każdy, kto mnie znał, kto wiedział, choćby część prawdy o mnie, mówił, a wręcz zapewniał, że to się zmieni. 

Kiedyś, kiedyś na pewno.

Kiedyś jeszcze się uśmiechniesz, Lavender – mówili.

Mogło być przecież dużo gorzej, Lav. Mogłaś umrzeć – powtarzali.

Mogłam, to prawda. Myśl o tym, że mogłam się wtedy nigdy więcej już nie obudzić, napawała mnie dziwną, niewytłumaczalną ulgą. Bo to byłoby zdecydowanie łatwiejsze. Ktoś jednak zadecydował o tym, że nie zginęłam.

I musiałam walczyć dalej, codziennie.

Lubiłam myśleć o tym, że jestem niezniszczalna i nic, co mi się przytrafiło, nie mogło mnie złamać. Powtarzałam to sobie często, chociaż tylko w mojej głowie. Wypowiedzenie tych słów na głos przerastało mnie do tego stopnia, że za każdym razem, gdy już otwierałam usta, natychmiast je zamykałam, a potem milczałam całymi dniami.

Tak było na samym początku, bo potem owładnęło mną całkowite otępienie. Było mi zupełnie obojętne, kto do mnie przychodził i jakie słowa pocieszenia do mnie kierował.

Bo wszystko przestało mieć dla mnie znaczenie.

Tkwiłam w tej apatii, która była dla mnie wymiernie dobra.

Bo kiedy niczego się nie chce, o niczym się nie marzy, to łatwiej jest skupić się na tym, co się ma – małym fragmencie egzystencji potrzebnym do przeżycia każdego kolejnego dnia. A ja miałam naprawdę niewiele, ale mi to w zupełności wystarczało.

Otoczyłam się przedmiotami, ludźmi i zajęciami, które znałam bardzo dobrze, aby nic, w żadnych okolicznościach mnie niepotrzebnie nie zaskoczyło.

Ja byłam wciąż bardzo mocno przekonana o tym, że nic, co się wydarzy w przyszłości mojej i świata, nie sprawi, że będę taka sama, jaka byłam kiedyś.

Część mnie, ta część, którą zniszczył Fenrir Greyback drugiego maja 1998 roku w czasie Bitwy o Hogwart, odeszła na zawsze. Ale czy jest to w ogóle możliwe? Być może ta część mnie jedynie zamilkła i tylko czekała na to, aż czas uleczy moje rany. Rany, których żaden uzdrowiciel nie był w stanie dostrzec ani zbadać za pomocą najpotężniejszych zaklęć.

Na moje nieszczęście była to ta większa część mnie. Ta, która decydowała o tym, jaka byłam.
Zastanawiałam się, kim jestem teraz i kim będę.

Kim jest Lavender Brown?

Wiedziałem jedno – przestałam być czarownicą, a takiego następstwa tych tragicznych wydarzeń nie spodziewał się nikt. Magia mnie opuściła, ale wcale za nią nie tęskniłam.

Czy mogłam liczyć na to, że wciąż będę taka sama? Czy mogłam wierzyć w to, że wraz z upływem czasu zacznę przypominać dawną, głupiutką Lavender?

Może mi to wszystko przejdzie za rok, a może dopiero za dwa.

A może nigdy.

Wiele osób mi to powtarzało, ale ja podświadomie wiedziałam, że to się nigdy nie wydarzy. Szanse na to, że znowu będę się uśmiechać do słońca i tracić czas na dobieranie barwnych kokard pod kolor mojej sukienki, nie zaistnieją.

Pamiętam, że wtedy, gdy ten potwór mnie krzywdził i sprawiał mi ból, przez który traciłam zmysły, miałam w głowie jedno wielkie pragnienie – za wszelką cenę, na przekór wszystkiemu, czego doświadczałam, chciałam przetrwać.

Myśl o tym, że przeżyję i jeszcze kiedyś zaznam szczęścia, spowodowała, że byłam w stanie stawiać opór. W pewnym momencie jednak odpłynęłam, tracąc przytomność. Ból był zbyt duży.

Myślałam, że to już koniec, ale wtedy usłyszałam ludzkie, podniesione głosy.

Zobaczyłam światło.

Przeżyłam i rozejrzałam się nieprzytomnie po Wielkiej Sali. Widziałam martwe ciała przyjaciół, niewinnych uczniów. Ogrom tragedii, jaki dotknął naszą społeczność, jeszcze do mnie nie docierał, ale zaczynałam go czuć każdą cząsteczką mojego zmaltretowanego ciała.

Udało mi się, przeżyłam i musiała żyć dalej, bo byłam to winna tym, którzy zginęli. Zło mnie nie zniszczyło, ale odcisnęło na mnie swoje piętno, którego nie byłam w stanie zignorować. Bolało zbyt mocno.

I wiedziałam, że ten ból nie zniknie nigdy.

Ja – dziewczyna zbudowana z marzeń i pragnień, gdzieś, tam, głęboko w moim sercu, wciąż nosiłam w sobie ledwie się tlącą wiarę, że będzie lepiej.

Kiedyś. Kiedyś na pewno.


credits: Pinterest

Niezniszczalna. Historia Lavender Brown.Where stories live. Discover now