Rozdział 1

15 3 0
                                    

Hejka kochani!
To nowe konto, ale nie obawiajcie się wszystko jeszcze tu będzie co na starym!

Na razie napisze tak samo jak na starym koncie 'Miraculum'

(Opowieść nie ulegnie zmianie, chyba że kilka słówek)

Wszystko zaczęło się 4 lata temu. 2 dni po 18-nasce Marinett, rodzice zawołali ją do salonu. Nie wiedziała wtedy że będzie to jej najgorszy dzień. Dowiedziała się że została zaadoptowana.

Myślała że to głupi żart, ale nie był. Potwierdzały to dokumenty.

I właśnie tak Marinett odcięła się od wszystkich, od przyjaciół, od rodziny, od Tiki czyli swych mocy. Nawet opuściła Paryż.

Wyjechała do Włoszech. Pierwsze dni były dla niej trudne, nowe mieszkanie, dokumenty, tożsamośc.

Z czasem dowiedziała się ona o spadku jej biologicznych rodziców. Nie wnikała w powód ich śmierci, nie szukała nawet bliskich. A spadek mógł zafundować jej życie aż do śmierci.

Przyjęła go.

Z czasem Marinett stała się jedną z najwybitniejszych projektantek mody we Włoszech. Nie była ona jednak znana jako Marinett tylko jako Marta L.

Nikt nie znał jej nazwiska.

Bolało ją jednak rozłąka z bliskimi dla niej osobami. Chociaż nie było to nic zwykłego. Zwykły list na biurku. Tiki przed drzwiami szifu.

Z biegiem lat Marinett się zmieniła. Jej włosy sięgały poza pasem i były białe. Kochała swój kolor włosów, ale musiała je poświęcić.

Teraźniejszość

-Marta przygotowałaś wszystko?!, przypominam ci że dziś przyjeżdża nasz nowy klient!-

-Tak jest szefowo, jak mogłam zapomnieć! -

- Mówię serio. Bo jakimś cudem ktoś ostatnio był nie przygotowany, i gdyby nie tego kogoś zdolności bylibyśmy na dnie-

-Heheh-

-Ale tak na poważnie to ty nam wtedy zapewniłaś wysoki napiwek.-

-Rozumiem.-

Nie mogłam się już doczekać nowego klienta. Pamiętam jak w pierwszych dniach pracy bałam się ze będzie to adrien, ale z biegiem lat lęk minął.

Pov. Alya

-Adrien wyluzuj się, cały czas chodzisz taki spięty, o czym ty tak myślisz?-

- alya tak szczerze. Myślisz czasami o Marinett? Minęło już tyle lat... -

-Adrien nie wiń ją o nic przeżyła tego dnia dużo. Chodzi Ci o list prawda? Nie dziw się jej.-

-Alya nie broń jej, to nie było prawidłowe zachowanie. Wyjechała zostawiając zwykły list w którym nie pisało co zamierza albo chociaż gdzie ucieka!-

-Adrien ciszej! Z resztą jak ty sobie to wyobrażałeś. Nie zapominaj zero Marinett! Nie oczekuj od niej zbyt wiele-

Pov. Adrien

Ach alya chciałbym Ci tyle powiedzieć! Nie boli mnie tylko to. Czemu nikt tego nie widzi przecież to ona była biedronką! Nikt nie zauważył jej zmiany po odejściu Marinett.

-Witamy w naszych skromnych progach!-

No i dotarliśmy do najbardziej znanego budynku we Włoszech.

Budynek od projektowa stylizacji.

-Dzień dobry nazywam się adrien a ta tu o obok to alya moja dzisiejsza towarzyszka. -

-Witam, jak już mówił kolega Alya. Ale czy moglibyśmy przejść już do tej sławnej projektantki Marty? -

Alya nie ma wogule wstydu.

-Oczywiście, ruszajmy-

Wchodziliśmy przez duże, szerokie drzwi, za którymi ujrzałem kobietę, z długimi białymi włosami. Była ona ubrana w dresy oraz oversize koszulkę. Nie wyglądała jak ktoś sławny.

-To Marinett-

Usłyszałem szept za sobą. Poczym zostałem pociągnięty za drzwi przez które chwilę wcześniej wchodziłem.

-Adrrin to Marinett! Poznaje ją po oczach!-

-Alya uspokój się, to niewiadome. Mam pomysł, po prostu wypytajmy ją na przykład o przeszłość, wtedy będziemy mogli stwierdzić czy twoje podejrzenia są słuszne. -

-Sugerujesz aby ją śledzić w następnych dniach?? -

-A czy ja takie coś powiedziałem?-

-ale ona mogła nas już rozpoznać, w końcu od lat nic się nie zmieniliśmy-

-Nie amsz pewności że to ona-

Pov. Marinett

Właśnie wchodził mój pierwszy klient na dziś. Wygląda znajomo. Ale nie mogę zawracać sobie tym teraz głowy.

-Witajcie! Nazywam ise Marta! Jak mi do tych czas wiadomo będę projektować dla pana stylizacje.-

-Racja-

-Pozwoli pan może znać mi pańskie imię oraz swojej towarzyszki?-

Pov. Adrien

-On nazywa się ad.. -

-Pan William, przepraszam za kłopot ale moja towarzyszka Nadia miewa problemy z pamięcią przez co może jej się czasami mylić.-

Alya chociaż raz mogła by pomyśleć,chociaż spróbować.

Mój wyraz twarzy wszystko jej mówił. Chociaż to.

Pov. Marinett

-Rozumiem-

Jezu jaka patola, aby imienia własnego partnera zapamiętać?.

-Dobrze więc zaczynajmy, prosiłabym aby Pan stanął na schodek, a pańska koleżanka na pufę.-

15 minut później

-przepraszam że zajęło to tak długo, ale kilka rzeczy nam się skończyło.-

Po co ja się tłumaczę?! Co ona mój pan? No lae trzeba być miłym.

Teraz go zmierzyć, tam gdzie zapomniałam i cyk do domu.

-Ehm przepraszam kontaktuję pani jeszcze-

-Oh przepraszam, zamyśliłam się. Proszę nazywać mnie po imieniu.-

-Rozumiem, hmm... Marto, skąd wziął się pomysł tu pracować? We Włoszech? No i dlaczego jako projektantka?-

-Ah wie Pan Włoszech jest piękne, a projektantką zawsze chciałam zostać. Po prostu znałam się na tym.-

-Rozumiem a mieszkasz sama czy z rodzicami?-

-Sama, rodzice to długa historia.-

-oczywiście-

Czyli jednak kilka małych zmian, może nie takie kluczowe ale są!

W następnych rozdziałach będę powoli wyjaśniać czemu adriena jest we Włoszech, no bo w końcu jest czarnym kotem?





Miraculum Where stories live. Discover now