– Proszę pokazać dowód osobisty i zawartość torebki. – Z rozmyślań wyrwał mnie niski, męski głos.

 Przed sobą zobaczyłam dwóch ogromnych, napakowanych facetów. Cali byli ubrani na czarno. Przerażali swoim wyglądem, ale wiedziałam, że są ochroniarzami, więc nie robili na mnie większego wrażenia. Podałam im swój dowód, a oni zajrzeli do naszych torebek. Zapłaciłyśmy za wejściówki i ruszyłyśmy do wejścia. 

– Dziewczyny, muszę do toalety – krzyknęłam w ich stronę, bo nawet przy szatni było już głośno.

– Zostawimy tylko rzeczy w szatni i będziemy czekać na ciebie tam! – Sara wskazała miejsce obok baru.

Po skorzystaniu z toalety wyszłam z łazienki. Rozejrzałam się i już po krótkiej chwili wypatrzyłam swoje koleżanki, które mi machały. 

– Liliana! Tu-tuuuuutaj! – zawołała Monika, a ja byłam pewna, że ona i Klara wypiły coś, jeszcze zanim się spotkałyśmy.

Zdecydowanie były wstawione bardziej niż ja. Uśmiechnęłam się lekko i ruszyłam w ich stronę. W pewnym momencie zrobiło mi się strasznie gorąco. Było to cholernie przyjemne uczucie.
Pomyślałam, że to wina drinków, i po chwili dotarłam do moich dziewczyn. 

Max 

– Załatw to tak jak zawsze. Skurwysyny mają zrozumieć, że nie da się mnie oszukać. Przekaż im pozdrowienia – powiedziałem do swojego człowieka i ruszyłem przez korytarz na zapleczu.

Kątem oka widziałem, jak Lukas kiwa głową, i to mi wystarczyło, bo nigdy nie lubiłem zbędnych słów. Podkurwiony sytuacją, kierowałem się w stronę klubu, wyciągnąłem telefon i napisałem do jednej z dziwek, że za trzy godziny ma być gotowa. Potrzebowałem kogoś zerżnąć i rozładować emocje.

– Chcesz drinka, stary? – Podniosłem wzrok na swojego jedynego przyjaciela Alberta, siedzącego przy barze.

– Nie dziś, mam coś jeszcze do załatwienia – rzuciłem.

– Dobra, nawet nie pytam. – Podniósł ręce w geście poddania.

– Liliana! Tu-tutaaaaaaj! 

Ledwo słyszałem głos krzyczącej kobiety ze względu na dudniącą muzykę, ale odwróciłem się z ciekawości i zobaczyłem, jak jakaś dupa machała w stronę wejścia.

Obejrzałem się za siebie i, kurwa, daję słowo, że zobaczyłem anioła. Była piękna. Nieziemsko piękna! Kobieta była niska, miała długie blond włosy i obłędnie duże, błękitne oczy. Jej usta były pełne, a kształty idealne. Ja pieprzę…

Pierwszy raz widziałem kogoś tak naturalnie pięknego. Od samego patrzenia na nią, ubraną w krótką czarną kieckę, czułem, że robi mi się ciasno w spodniach. Jeszcze żadna kobieta nie zrobiła na mnie takiego wrażenia. Stałem nieruchomo z rękami w kieszeniach, bo bałem się, że mi zniknie z pola widzenia. 

Była z koleżankami. Okej – mówiłem do siebie w myślach – nie widzę żadnego fagasa drepczącego za nią. A nawet gdyby taki był, to też okej, bo szybko mogłem się go pozbyć. 

Blondynka obróciła się tyłem do mnie. Ide-kurwa-alny tyłeczek. 

Nie spuszczając z niej wzroku, zadzwoniłem do Adriana. 

– Jesteś na bramce? – zapytałem mojego człowieka.

– Tak, szefie – odpowiedział szybko.

– Załatw mi wszystko na temat blondynki. Przed chwilą wchodziła, ma na imię Liliana – wydałem mu polecenie.

– Już sprawdzam – odpowiedział mężczyzna.

– Wyślij zdjęcie dowodu, potwierdzę, czy to ona. Na wczoraj. Na wczoraj!

Rozłączyłem  się i wiedziałem, że za chwilę będę mieć raport o tej małej. Nikt sobie nawet nie zdawał sprawy z tego, że podając na wejściu dowód ochroniarzowi, ten go skanuje, by zapewnić bezpieczeństwo moim interesom. Nie mogliśmy pozwolić na to, by nie mieć kontroli nad tajniakami, wrogami i innymi kutasami, którzy tu wchodzą.

– Max, jakieś problemy? – zapytał Albert, popijając drinka i odrywając się od rozmowy z barmanem.

– Nie, idę do siebie. Gdyby mnie ktoś szukał, daj mi znać – rzuciłem w jego stronę i skierowałem się do biura. 

Wychodząc po schodach, już wiedziałem, gdzie się skieruję. Po chwili stanąłem przed wielkim oknem weneckim nad klubem i wypatrywałem pięknej nieznajomej. 

***

Po piętnastu minutach wiedziałem o niej wszystko. Liliana Witczak. Dwudziestopięcioletnia prawniczka... Przeczytałem raport dokładnie kilka razy, zapamiętując najważniejsze informacje. Zablokowałem telefon i po chwili znów znalazłem się w klubie.

Zająłem miejsce w loży, która należy tylko do mnie i moich ludzi. Zobaczyłem w ich oczach zdziwienie, kiedy zorientowali się, że postanowiłem do nich dołączyć. Nigdy tam nie przesiadywałem. Zrobiłem to tylko dlatego, że stamtąd miałem doskonały widok na Lilianę. A na tym mi najbardziej zależało. Widziałem po jej minie i zachowaniu, że w przeciwieństwie do swoich trajkoczących koleżaneczek nie do końca była zadowolona z tego, że tu przebywa.

Po pewnym czasie zauważyłem, że koleżanki próbowały  ją namówić, by wyszła z nimi na parkiet. O tak! Chciałem zobaczyć, jak tańczy. 

Na moje nieszczęście dziewczyny szybko odpuściły, a blondynka ruszyła w stronę baru. Szkoda... cholerna szkoda. 

Kobieta szła wolno, ale kroki stawiała pewne. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, ile oczu za nią wodziło. A mnie irytowało to, że każdy facet na nią zerkał. Przeszła obok mnie i natychmiast zrobiło mi się kurewsko gorąco. Zaskoczyło mnie to, jak ta mała na mnie działa. Dziewczyna nie rozglądała się na boki, więc nawet nie miałem jak złapać z nią kontaktu wzrokowego. Postanowiłem więc zagadać do niej przy barze. 

Już miałem wstać, ale Albert wpadł do loży i opowiadał mi o kolejnym problemie dzisiejszego dnia. Moje pragnienie, by poznać Lilianę, jednak okazało się silniejsze. Odwróciłem się i obserwowałem stojącą przy barze piękność. Pomyślałem, że kobieta coś zamówi i wróci po chwili do swojej loży. Miałem nadzieję, że to tam ją złapię.  Słuchałem uważnie Alberta, dyskutowaliśmy o problemie i to wtedy poczułem, że ktoś klepie mnie delikatnie po ramieniu. 

– Przepraszam, mogę zająć dosłownie chwileczkę? – Niewzruszony odwróciłem głowę i zamarłem.

O ja pierdolę! O ja pierdolę! O ja pier-kurwa-dole! 

Rozpalasz moje serce | PREMIERA 26.06.2024r.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz