19. Ten uśmiech. Jego uśmiech.

Start from the beginning
                                    

- A ta piękna dama obok to zapewne twoja dziewczyna. - popatrzyła na mnie i się szczerze uśmiechnęła.

- Dzień dobry. - odparłam z lekko wymuszonym uśmiechem. - Jestem tylko jego znajomą. - zaśmiałam się krótko. Skinęła głową jakby zrozumiała moje słowa, ale myślę że jednak nie do końca tak było.

Kobieta się do mnie przysunęła i ledwo pocałowała mnie w oba policzki, taki zwyczaj, aby nie dotykać policzków. Później postawiła dwa kroki do tyłu.

- Witajcie. - przywitał się mężczyzna, a mnie pocałował delikatnie w wierzch wolnej dłoń. Dylan jedynie skinął.

Mężczyzna nałożył na usta mały, sztuczny uśmiech.

- Widzieli Państwo mojego ojca? - zapytał uprzejmie Dylan.

- Jeśli pójdziecie w prawo to go zauważycie. - odpowiedziała kobieta. - My idziemy witać się z kolejnymi osobami, do zobaczenia. - powiedziała i odeszli we dwójkę.

- Kto to był? - spytałam szeptem.

- Nie mam pojęcia. - odpowiedział, a ja parsknęłam śmiechem. - W biznesie trzeba udawać, że kogoś się zna, bo tak to ta osoba cię zapamięta. - dodał kiedy zauważyłam naszych rodziców.

Pociągnęłam bruneta w ich stronę.
Po chwili już stanęliśmy naprzeciwko Sophie i Carsona.

- Jesteście! Pięknie wyglądacie! - podniosła głos moja mama uśmiechając się.

- Śliczne wyglądasz, Emily. - powiedział Carson całując moją dłoń.

- Dziękuje. - podziękowałam i posłałam uśmiech.

- Muszę wam zrobić zdjęcie. - nadmieniła szybko moja mama, wyciągając telefon z torebki.

- Mamo, proszę cię, nie. - jęknęłam, odrywając ramię od Williamsa.

- Ustawcie się. - pomachała na nas dłonią.

- Nie tutaj, jest za dużo ludzi. Brzydko będzie wyglądać to na zdjęciu. - westchnęłam.

- Masz rację, później wam zrobię. Na tarasie który jest na górze. - pokiwała głową.

- Zaraz będę przemawiać, chodźcie. - skinął na nas głową ojciec Dylana.

Wszyscy razem ruszyliśmy przed małą scenę. Nasi rodzice poszli, a my się wtopiliśmy w tłum.

- Już jest nudno. - powiedziałam szeptem, marudnie. Zerknęłam na bruneta.

- Poszedłbym spać. - uśmiechnął się nieco ironicznie, ale wiedziałam że mówił prawdę.

Po ładnej przemowie, którą wygłosił ojciec Dylana, ludzie po prostu zaczęli ze sobą rozmawiać, kołysząc się w rytm cichej muzyki. Dylan zaczął mnie gdzieś prowadzić. Weszliśmy do jakiegoś korytarza, a później weszliśmy na górę po schodach. Przeszliśmy przez drzwi i znaleźliśmy się na przestronnym balkonie. Na dworze było trochę zimno, ale starałam się nie zwracać na to uwagi. Usiadłam na krześle i odetchnęłam, prostując nogi przed siebie. Williams oparł się plecami o barierkę, wyjął z wewnętrznej kieszeni garnituru paczkę papierosów i czerwoną zapalniczkę.

- Myślałam, że jak wtedy zabrałeś mi papierosa to tylko aby mnie wkurzyć. Nie sądziłam, że palisz. - rzekłam, patrząc na niego w górę.

- Chciałem cię tylko wkurzyć. Tak naprawdę wtedy go nie chciałem, ale ogólnie palę. - kącik jego ust powędrował lekko do góry.

- Dasz mi jednego? - spytałam, kiedy zaciągnął się używką.

- Nie. - odpowiedział bez wyrazu.

- Dlaczego? - zmarszczyłam brwi.

Gdy nastanie jutro Tom 1Where stories live. Discover now