Wyszłam z pokoju w tym samym momencie co Dylan. Szybko na niego zerknęłam i od razu pokierowałam się na schody, aby dłużej nie zawieszać na nim spojrzenia. Miał na sobie czarny garnitur i krawat. Pod spodem białą koszule. Nie powiem, wyglądał bardzo dobrze. Nad włosami się postarał, wyglądały na w miarę ułożone. Buty były bardziej eleganckie. Widziałam, że w dłoni trzymał sportową torbę.
- Ile można schodzić po schodach? - skomentowałam, wzdychając, gdy ja już czekałam na dole.
- Ktoś musi się dobrze prezentować i chodzić z gracją. - uniosłam brwi na jego słowa.
- I to nie będziesz ty. - przewróciłam oczami, dogryzając mu.
- Zdecydowanie nie my. - prychnął, otwierając mi drzwi, abym wyszła pierwsza. Złapałam jeszcze za swoją kurtkę, bo byłam totalnym zmarzluchem, więc mogła się potem przydać.
- Dzięki. - fuknęłam, kierując się do jego samochodu.
Za nim zamknęłam drzwi, sprawdziłam czy cała sukienka jest w środku. Nie była rozkloszowana, ale i tak musiałam sprawdzić. Położyłam plecak i kurtkę na tylnich siedzeniach, chłopak zrobił to samo ze swoją torbą. Odpalił silnik i wyjechał na drogę.
- Jesteśmy umówieni z innymi o dziewiętnastej. - przerwał panującą pomiędzy nami ciszę. - Byłaś kiedyś na takim bankiecie? - dodał pytanie.
- Nie, ale podejrzewam, że będzie tam nudno. - odparłam.
- I masz rację. - parsknął.
- Czyli ty kiedyś byłeś. - stwierdziłam, zerkając w jego stronę.
- Raz byłem i było właśnie nudno.
Po kilkunastu minutach jazdy, auto zaparkowało przed wysokim budynkiem. Było tutaj wokół bardzo dużo samochodów. Wyszliśmy z auta i zaczęliśmy się kierować do wejścia. Szliśmy ramię w ramię, ale nie za szybko.
- Daj rękę. - powiedział Dylan, gdy stanęliśmy przed wejściem do sali budynku.
- Po co? - zapytałam patrząc na jego wystawione ramię.
- Bo będą mi mówić, że nie jestem dżentelmenem. - prychnął na koniec.
- I mają stuprocentową rację. - parsknęłam, oplatając rękę i ramię na jego ramieniu.
- Mówisz to ty, Madelyn. Dziewczyna która za pierwszym razem wyśmiała mnie, że chciałem ją przepuścić pierwszą.
- Nie wymawiaj tego imienia. - przewróciłam oczami.
Weszliśmy do środka wpuszczeni przez ochroniarza. Młoda kobieta zabrała mój płaszcz do szatni. Przeszliśmy dalej, wychodząc z przestronnego korytarza. Znaleźliśmy się w głównej sali, gdzie było mnóstwo ludzi. Były małżeństwa i również samotni mężczyźni, wszyscy elegancko ubrani. Weszliśmy bardziej w tłum, od razu podszedł do nas kelner, ale odmówiliśmy szampana. Dylan zaczął mnie gdzieś prowadzić.
- Dylan! Jak ja cię dawno nie widziałam. - powiedziała donośnym głosem kobieta, która pojawiła się przed nami.
- Dzień dobry. - przywitał się poważnie i formalnie chłopak.
Kobieta podeszła bliżej Dylana i delikatnie go uściskała po czym się cofnęła. Obok niej stanął mężczyzna w podobnym wieku, zapewne jej mąż. Ubrany był w siwy garnitur i był mniej więcej mojego wzrostu.
Kobieta miała na oko czterdzieści pięć, a może nawet pięćdziesiąt lat. Nie mogę określić, bo ładnie wyglądała. Była ubrana w granatową długą suknie. Była ona prosta i delikatna. Włosy miała związane w lekkiego koka. Miała również delikatny makijaż. Była trochę niższa ode mnie, dlatego na Dylana również musiała się patrzeć z dołu.
YOU ARE READING
Gdy nastanie jutro Tom 1
Teen FictionI część dylogii Jutro ~Błagam, pozwól mi przejść przez ogromne wrota i zapomnieć o wszystkich krzywdach, które mi wyrządziłeś~ * Siedemnastoletnia Emily Evans przeprowadza się do partnera swojej matki. Dziewczyna raczej jest nastawiona pozytywnie...
19. Ten uśmiech. Jego uśmiech.
Start from the beginning