Rozdział 5

18 3 1
                                    

Współautorka tego rozdziału to Piratka6
Niech wiatry zawsze ci sprzyjają pani Kapitan Victorio!

»»————- 1717 ————-««

- Sam idę do tawerny, bez was! Macie robotę, a ja muszę odreagować po tej niefortunnej wizycie! - Sparrow był zirytowany życiem.

- Jack daj spokój - westchnął Barbossa. 

- Sam daj spokój. Tak będzie i koniec, czy ci się to podoba, czy nie. - kapitan miał wyjątkowo zły humor i za bardzo nic do niego nie docierało.

Szedł uliczkami angielskiego miasta, trochę marudząc… gdy nagle coś uderzyło w niego. A raczej nie coś, tylko ktoś. 

- Co jest do cholery? - przeklęła kobieta o latynoskiej urodzie, gdy wylądowała na nim. 

Jack tylko zastękał w odpowiedzi. Nie mógł nic z siebie wydusić. Był też mocno zaskoczony tym zdarzeniem, bo takie raczej nie przytrafiają się dość często. 

- Mogłabyś ze mnie zejść. - wymamrotał pirat gdy udało mu się cokolwiek z siebie wydusić po za dziwnymi odgłosami. 

- Wybacz. - odparła kobieta i pospiesznie wstała z niego. 

Kapitan leżał tak jeszcze chwilę z otwartymi oczami i bacznie się jej przyglądał. Miała brązowy, bogato zdobiony płaszcz, ciemne włosy przykryte kapitańskim kapeluszem, wysokie buty. Bez wątpienia piratka. Ale jaką cudna. Miała iście hiszpańską urodę. Nosiła też pistolet oraz szablę. Jack pomyślał, że to nie może być zwykła przedstawicielka swojej płci.

- A od kiedy to tak śliczne kobiety spadają z nieba? - zapytał szarmancko.

Hiszpanka uniosła brew. Zignorowała jego pytanie ale wyciągnęła rękę aby pomóc mu wstać. 

Sparrow jednak uprzedził ją i wstał szybciej. Calkowitym przypadkiem znalazł się za blisko jej twarzy, a kobieta zareagowała natychmiast. Z całej siły szepnęła jego ręką i unieszkodliwiła go przyciskając go do ściany. 

- Nie pozwalaj sobie! - warknęła. 

Jack spojrzał na nią maślanymi oczami. Puściła go. 

- Wybacz. Ja.... jestem po prostu nieufna. Zrozum... ja... - piratce zaczął nagle plątać się język. - A tak w ogóle to nazywam się Victoria. - dokończyła w pośpiechu. 

- Jack 

- To już wiem.

Poszli razem do tawerny. Victoria siadła naprzeciwko pirata. Położyła nogi na stole i wygodnie oparła się o krzesło. Przez chwilę między tymi dwoma panowała cisza. Żadne z nich nie miało ochoty do rozmów. Mężczyzna czuł, że jest przez nią obserwowany. On również przelotnie przypatrywał się swojej towarzysce. W końcu zadał jej pytanie. 

- Skąd jesteś? 

Kobieta rozglądała się chwilę po tawernie aż w końcu spoczęła na nim wzrokiem.

- A co Ci do tego?- zapytała chłodno. 

Kąciki jego ust mimowolnie uniosły się do góry. 

- Jesteś taka na co dzień, czy przy mężczyznach udajesz niedostępną? 

Nagle oczy kobiety gniewnie błysnęły na jego komentarz.

- Ho Ho jeszcze się zdziwisz Sparrow! Ja niedostępna? Też coś. Może po prostu nie taka łatwa jak inne? - odparła zgryźliwie. 

Burzliwe historie "Początki"Where stories live. Discover now