VI. Natłok

74 4 1
                                    

-No powiem ci dziewczyno, że grubo. - Mówi rudowłosa. Korzystając z okazji, że jesteśmy same u mnie w domu i nie ma możliwości żeby ktoś coś usłyszał, opowiedziałam jej wszystko. O mojej umowie z Rayderem, na jakich zasadach spłacam ten dług, o matce i o wszystkim dosłownie. Widzę po jej wyrazie twarzy, że dziewczyna ewidentnie musi przyswoić wszystko z czasem. Ja sama muszę, a go nie mam bo żyję w tej karuzeli. 

-Nie mam kompletnie ochoty iść na tą imprezę ale nie mam wyjścia. - Wzdycham kończąc się malować i spoglądam na przyjaciółkę. 

-Co to w ogóle za impreza? - Pyta siedząc na moim łóżku i trzymając w dłoniach niewielką poduszkę. 

-Nie mam bladego pojęcia. Nie wiadomo co mu się w tej chorej głowie znowu narodził za pomysł. - Mówię przewracając oczami i podchodząc do szafy by znaleźć coś w co mogę się ubrać i mieć to już za sobą. - W co ja mam się w ogóle ubrać Cam? - Pytam wzdychając. 

-Usiądź, ja ci coś wybiorę. - Mówi przyjaciółka podchodząc do szafy, a ja siadam na łóżku.

-Nie mam kompletnie nastroju na to wyjście. Nie przypuszczałam, że ją jeszcze kiedyś zobaczę wiesz? - Kontynuuję zrezygnowanym głosem. 

-Wiem. Nikt z nas się chyba nie spodziewał tego. Zostać z tobą w nocy? Poczekam na ciebie. - Pyta i widzę, jak na jej twarzy maluje się troska i zmartwienie. 

-Nie. Nie wiadomo co on znowu wymyślił. - Mówię zrezygnowana. 

-Mam! W tym będziesz wyglądać, jak milion dolarów! - Woła uradowana, trzymając w ręce wieszak z beżową, satynową sukienką średniej długości oraz rozcięciem po prawej stronie od uda. 

-Wszystko mi jedno. - Odpowiadam wzruszając ramionami. 

Godzinę później soję przed lustrem w sukience wybranej przez Cam, do tego dziewczyna dobrała mi czarne szpilki i małą, czarną torebkę. Patrzę na swoje odbicie i widzę w nim kompletnie inną dziewczynę niż przez ostatnie pół dnia. Moje ciemne wory pod oczami są zakryte grubą warstwą makijażu. Duże oczy zostały podkreślone czarną kredką, a usta pomalowane bezbarwnym błyszczykiem. Wyglądam dobrze. Teraz pozostało mi tylko przeżyć ten wieczór,a po chwili mój telefon wydaje z siebie charakterystyczny dźwięk sms'a.

Nieznany: Czekam przed domem. 

Przewracam oczami i kieruję się do wyjścia, a po drodze zgarniam klucze z komody. Nadal nie zapisałam sobie jego numeru telefonu bo szczerze nawet mi się nie chcę. I i tak zawsze wiadomo, że to on.  Przed domem stał charakterystyczny, sportowy, biały mercedes z wszystkim znanym właścicielem w środku. 

-Cześć. - Rzuciłam wsiadając do auta, jednak nie słysząc przez dłuższą chwilę odpowiedzi zdezorientowana w końcu zmusiłam się by w końcu spojrzeć na bruneta. Ubrany w czarne spodnie, t-shirt w tym samym kolorze, a dodatkowo na sobie miał skórzaną kurtkę. Siedział ilustrując mnie wzrokiem bez żadnego słowa, a jego twarz nie wyrażała niczego. -Co? - Zapytałam już się lekko irytując. 

-Nic. - Powiedział w końcu po czym przeniósł wzrok na drogę i ruszył. 

Droga minęła nam w ciszy, za co w głębi duszy dziękowałam losowi. Nie miałam ochoty na jakiekolwiek rozmowy albo raczej dyskusje lub kłótnie bo zazwyczaj do tego prowadziła nasza konwersacja. Odgłosy wiatru i samochodu były jedynymi, które wypełniały panujący spokój. Po niedługim czasie dojechaliśmy na miejsce. Klub znajdował w centrum miasta. Po zaparkowaniu wysiedliśmy z auta, a ja spojrzałam na budynek. Nigdy wcześniej tu nie byłam. Trzypiętrowy, biały budynek z tarasem na samej górze  był oświetlony również światłami w tym samym kolorze. 

ForbiddenWhere stories live. Discover now