one; hello monster

263 17 5
                                    

he's just like the devil itself

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

he's just like the devil itself

Życie stawia przed nami naprawdę różne scenariusze, których czasami w ogóle byśmy się nie spodziewali. Z każdym dniem piszemy własną historię, nie zdając sobie sprawy z tego, jak ważna może być kolejna godzina. Nie ważne, czy pełnimy funkcję kogoś ważnego, czy jesteśmy jedynie kasjerem w jednym z tysiąca marketów, bo w jednej chwili możemy wszystko zmienić. Jednak tylko od nas zależy, w jaką stronę potoczy się nasza przygoda i którą ze stron postanowimy wybrać.
 
Ludzie od dawna mówią nam, co powinniśmy robić, a jakich zachowań unikać, segregując je na dobro oraz zło. W rzeczywistości jednak nie mamy bladego pojęcia, które ruchy są odpowiednie, albo nie. Cała nasza wiedza opiera się jedynie na pustej teorii, nie poparta tak naprawdę żadnymi faktami. Żeby mieć pewność względem stron, jakie obejmujemy, powinniśmy postawić się w obu narożnikach i samemu spróbować obu możliwości.
 
Dzisiejszy świat jest na tyle skomplikowany, że nikt nie powinien być pewien tego, co jest dobre, a co złe. Ktoś może nam wmawiać non stop te same kłamstwa, aż do momentu, w którym my będziemy pewni, że są prawdziwe. Jednak nawet słowa powtarzane milion razy, wciąż będą pozostawać pustymi słowami, w jakim nie ma ani grama prawdziwości. Tak naprawdę nigdy nie możemy być pewni, co do naszych zachowań oraz myśli, jakie przechodzą przez naszą głowę.
 
Parę lat temu Han Jisung był pewien, że objął najlepszą dla siebie ścieżkę, kiedy wstąpił do szkółki policyjnej z zamiarem obrony sprawiedliwości. Z początku trzymał się tego postanowienia jak niczego innego wcześniej, a planów w życiu przed akurat tym było naprawdę wiele. Jednak chęć zostania jedynie policjantem zmieniła się, gdy po raz pierwszy w życiu dostał do swojej dłoni broń snajperską.
 
Potężna maszyna, mogąca sprzątnąć człowieka jednym strzałem, podczas gdy sam strzelec pozostaje w bezpiecznym ukryciu, oddalony od celu czasami nawet o kilka setek metrów. Właśnie w tamtym momencie, kiedy jego oko spotkało się z bardzo precyzyjnym celnikiem, a on znalazł przed sobą kartonowy cel i strzelił, wiedział, co naprawdę chce robić w życiu.
 
Oczywiście podjęcie takiego zawodu zdecydowanie nie było łatwe i według niego ciężar był znacznie większy, niż ten, gdyby został zwykłym policjantem. Snajper o wiele częściej kończył życia wielu różnych ludzi, których potem do końca swojego życia musiał mieć na własnym sumieniu, chociaż czasami nie miał nawet pewności, czy ta osoba naprawdę była winna. Mimo tego wszystkiego, Jisung postanowił tamtego dnia, że to właśnie tą bronią chce się posługiwać i w taki sposób służyć prawu.
 
Uczenie się przychodziło mu bardzo łatwo, a wszyscy wokół już od samych początków podziwiali jego niesamowitą celność oraz pewność podczas pociągania za spust. Nikt nie był w stanie tak szybko przeładować broni, jak robił to właśnie Han, czasami patrząc w zupełnie innym kierunku. Mimo iż był młody i według wielu nie nadawał się na profesjonalnego snajpera, nie można było znaleźć drugiej takiej osoby, która mogłaby się z nim równać.
 
Kiedy wreszcie nadszedł dzień, w którym Jisung po raz pierwszy miał znaleźć się na dachu budynku i odebrać życie mężczyźnie, jaki był groźnym zbiegiem oraz mordercą, każdy bał się o to, jak zachowa się młody rekrut. Każdy, oprócz samego snajpera, jaki bez zastanowienia, kiedy tylko cel znalazł się w zasięgu jego strzału, pociągnął pewnie za spust, obserwując jak kula przebija czaszkę kryminalisty na wylot, powodując krzyk na ulicach. Wtedy po raz pierwszy uśmiechnął się, widząc powoli rosnącą plamę krwi na szarym chodniku.
 
Wystarczyło parę miesięcy działania, aby w jego środowisku zrobiło się głośno właśnie o nim, oraz jego niesamowitej celności. Jednak wszystko zostało owiane mianem żywej legendy, kiedy młody snajper wykonał zadanie, nazywane przez wszystkim niemożliwym do zrealizowania. Poszukiwana od wielu lat morderczyni miała jechać pociągiem pośpiesznym do innego państwa, w związku z czym była to być może ostatnia okazja, aby ją złapać. Jisung bez zastanowienia przyjął zlecenie, ustawiając się na jednym z pagórków, przy którym miał przejeżdżać pociąg.
 
Kilkanaście sekund, jeden strzał i brak możliwości pomyłki. Nikt nie wierzył, że mu się to uda, a jednak zlokalizowanie celu zajęło mu jedynie ułamek sekundy, dokładnie tak samo jak obliczenie miejsca strzału i pociągnięcie za spust. W ostatniej chwili przed samym zniknięciem w tunelu, kula rozbiła szybę, następnie przedostając się do środka, aby utkwić w czaszce morderczyni. Od tamtej pory postać Jisunga była podziwiana nie tylko w policji, ale również w innych organach śledczych.
 
Nic dziwnego, że niedługo po tym incydencie dostał propozycję pracy nie do odrzucenia od samego Park Jinyounga, stojącego na czele Narodowej Służby Wywiadu. Wtedy właśnie słuch o Han Jisungu zaginął, a akcja z rozpędzonym pociągiem stała się ostatnią oficjalnie wykonaną przez niego. Kiedy tylko podpisał odpowiednie papiery, stał się tajnym agentem, jakiego imię oraz nazwisko teraz nie mogło być nagłaśniane.
 
Teoretycznie prowadził normalne życie, jak każdy inny obywatel Seulu, w rzeczywistości jednak będąc na każde zawołanie swojego szefa oraz sprzątnięcie kolejnego poszukiwanego. Bez życia prywatnego, poświęcony w stu procentach swojej pracy oraz wierny dotarcia do celu, jaki ustanowił sobie już dawno temu. Nie miał jednak pojęcia, że już niedługo w jego życiu miał się pojawić ktoś, przez kogo znaczenie dobra i zła zaczęło się niebezpiecznie zacierać.
 
Jednak zanim do tego doszło, Jisung wstał rano, dokładnie tak samo jak robił to każdego kolejnego dnia i odsłonił zasłony w sypialni, obserwując jak promienie słoneczne pięknie przebijają się do wnętrza pomieszczenia. Spojrzał przelotnie na godzinę, uśmiechając się pod nosem, po czym przeczesał niedbale swoje czarne włosy ręką, ruszając w stronę szafy, aby następnie włożyć na swoje ciało ciemne jeansy oraz czarną bluzę z kapturem, wszystko doprawiając szarą bandamą, jaką przyzdobił swoje czoło. Schował telefon do kieszeni i chwycił za dużą torbę, znajdującą się zaraz obok łóżka, w jakim schowaną była jego ukochana broń.
 
Opuścił swoje mieszkanie, kierując się spokojnym krokiem wzdłóż schodów, którymi zszedł na dół, następnie ruszając w stronę miejsca parkingowego, na jakim znajdował się jego samochód. Otworzył najpierw tylne drzwi, aby włożyć na siedzenia torbę, następnie samemu zajmując miejsce przed kierownicą i kładąc telefon na siedzeniu pasażera. Ruszył z parkingu z piskiem opon, od razu jadąc w odpowiednim kierunku.
 
Zdążył jedynie wyjechać na ulicę, gdy jego komórka zaczęła wibrować, oznajmiając mu przychodzące połączenie. Jisung nie musiał nawet patrzeć w tamtą stronę, aby wiedzieć, kto dobija się do niego akurat w tym momencie i dlatego bez zastanowienia przeciągnął słuchawkę, odbierając telefon i od razu ustawiając rozmowę na głośnomówiący, aby przypadkiem rozmówca nie przeszkadzał mu w prawidłowym prowadzeniu samochodu.
 
— Hyung, gdzie ty jesteś? Powinieneś już dawno być na swoim miejscu — usłyszał zaniepokojony głos dobrze znanego mu chłopaka.
 
Choi Jongho od niedawna był jego partnerem, którego mimo wszystko Jisung potrzebował, ponieważ sam nigdy nie zajmował się pracą w terenie. Musiał mieć kogoś, kto zbada odpowiednio teren i będzie w pewnym sensie jego oczami na ziemi, podczas gdy on pozostanie ukryty na jednym z dachów budynków. Chłopak był młody i musiał się jeszcze wiele nauczyć, jednak w związku z jego ogromnym potencjałem, Park uznał, że uczenie sję pod skrzydłami Hana będzie najlepszym wyjściem.
 
Po tym jak Jisung stracił poprzedniego partnera, przez chwilę musiał robić wszystko sam, co zdecydowanie nie należało do najprostszych zadań. Snajper przyzwyczajony był do tego, że jego robota ograniczała się jedynie do strzelania komuś w głowę, a przez ten miesiąc działania na własną rękę bał się o popełnienie każdego, chociaż najmniejszego błędu. Teraz, mając przy swoim boku tego dzieciaka, wiedział, że większość rzeczy wróciło już do normy, a on nie musi się niczym przejmować.
 
Jedyny problem z Jongho był taki, że przeżywał wszystko zbyt intensywnie i niepotrzebnie dawał się zdenerwować, albo ponieść innym emocjom. Podczas gdy Han był spokojny, jego dongsaeng nie potrafił ustać w miejscu parę minut, albo po prostu siedzieć cicho i nie mówić ani słowa.
 
Mimo wszystko Jisung odczuwał do niego sporą sympatię, chociaż nigdy w życiu nie powiedziałby mu tego na głos. Choi również podziwiał swojego partnera i widział w nim wzór do naśladowania, ale on w odróżnieniu do starszego nigdy nie krył się z takimi słowami, mówiąc mu je prosto w twarz, co często irytowało snajpera.
 
— Będę za pięć minut na dachu, uspokój się i lepiej powiedz mi, gdzie dokładnie jest nasz cel — odpowiedział spokojnym tonem, skręcając w ostatnią prostą, prowadzącą go w odpowiednią uliczkę.
 
— W sali konferencyjnej na trzecim piętrze, jednak o wiele lepiej będzie, jeżeli zdejmiesz go zaraz po wyjściu z windy, przy recepcji. Tutaj kręci się zbyt wiele osób — rzucił.
 
Jisung nie powiedział tym razem nic, parkując samochód na krawężniku i wyłączając silnik. Nie kończąc połączenia schował telefon do kieszeni, chwilę później wkładając do ucha specjalną słuchawkę, dzięki której mógł pozostawiać z Jongho w kontakcie. Wyszedł z samochodu, sięgając jeszcze na tylne siedzenia po torbę z bronią, po czym zamknął auto i ruszył szybkim krokiem w stronę budynku, na jakiego dachu musiał się zaraz znaleźć.
 
— Jak jest ubrany? Wszystkie szczegóły — zapytał, przekraczając drzwi opuszczonego budynku, przeznaczonego niedawno do rozbiórki.
 
Szybko znalazł drabinę, prowadzącą na dach i zarzucając torbę przez ciało, rozpoczął wchodzenie po niej na górę. Z każdym wyciągnięciem ręki patrzył na zegarek, odnotowywując sobie, ile jeszcze czasu zostało. Kiedy wreszcie znalazł się w odpowiednim miejscu, klęknął na ziemi, odsuwając zamek i wyjmując snajperkę, aby następnie zająć się jej odpowiednim ustawianiem, nie mogąc sobie pozwolić na chociaż najmniejszy błąd.
 
— Czarny garnitur, blond włosy i czerwony krawat. To ostatnie jest najbardziej istotne, ponieważ jako jedyny z całego towarzystwa założył akurat taki kolor. Do tego jest dosyć wysoki, więc myślę, że znajdziesz go bez problemu — odparł młodszy, tłumacząc mu wszystko.
 
Jisung kiwnął głową, kładąc się na brzuchu i ładując swoją snajperkę, będąc gotowym na oddanie strzału w każdej możliwej chwili. Zbliżył oko do celownika, odnajdując chwilę później trzecie piętro oraz widocznie zaznaczoną salę konferencyjną. Ułożył palec na spuście, obliczając w głowie przybliżoną szybkość wiatru oraz oceniając odległość pomiędzy nim, a swoim celem. Kiedy wszystko było już gotowe, pozostawało jedynie czekać na to, aż ptaszek wyjdzie z klatki.
 
Wreszcie podwójne drzwi otworzyły się, a z pomieszczenia zaczęli wychodzić elegancko ubrani ludzie, zupełnie jakby wracali z biznesowego spotkania, a nie narady groźnego dla całego Seulu gangu. Teoretyczne Jisung mógłby wtedy powystrzelać ich wszystkich i zaprowadzić pokój raz na zawsze, jednak musiał trzymać się zlecenia i zasad, jakimi kierował się od dawna. Skoro mieli wystarczająco dowodów tylko na jedną osobę, nie mógł sprzątnąć nikogo więcej. W końcu z sali wyszedł ostatni mężczyzna, idealnie pasujący do opisu Choia, rozmawiając z jakąś skąpo ubraną kobietą. Han uśmiechnął się delikatnie pod nosem.
 
— Mam go na celowniku — oznajmił, zagryzając lekko dolną wargę.
 
— Pamiętaj, żebyś czekał, aż zjedzie windą na sam dół, nie ryzykuj — przypomniał mu młodszy, samemu również kierując się w stronę windy, aby przypadkiem cel nigdzie im nie uciekł.
 
— Życie bez ryzyka nie ma sensu — zaśmiał się. — Ale niech ci będzie, poczekam, żebyś mógł spokojnie sobie oddychać.
 
Rzeczywiście po tych słowach Choi zdecydowanie się uspokoił, a Jisung rozpoczął powolne podążanie celownikiem zaraz za mężczyzną w czerwonym krawacie, aż do windy, która następnie zaczęła jechać w dół. Kiedy zatrzymała się na parterze, Han czekał już na swojego gangstera z przygotowaną specjalne dla niego kulką, jednak nie pociągnął za spust już w momencie, kiedy jego cel wyszedł z metalowej puszki. Widział na twarzy Jongho ten niepokój, oraz mógł przysiąc, że serce dzieciaka teraz bije jak szalone.
 
Czekał spokojnie, gotowy oddać strzał w każdej możliwej chwili, jednak w głowie miał swój plan, jaki zamierzał zrealizować. Podążał wciąż celownikiem aż do momentu, w którym mężczna w czerwonym krawacie ruszył w stronę drzwi wyjściowych i chwycił za klamkę, delikatnie je otwierając. Właśnie w tamtej chwili palec wskazujący Jisunga nacisnął na spust, wysyłając kulę w powietrze.
 
Widział w zwolnionym tempie jak pocisk dolatuje do postaci gangstera, przedostając się pomiędzy szparą, jaką otworzył sam cel, następnie zajmując swoje miejsce idealnie pomiędzy oczami blondyna, powalając go w ciągu jednej sekundy na ziemię. W samym wnętrzu budynku wręcz natychmiast rozpoczęła się masowa panika, spowodowana niespodziewanym strzałem w jednego z ludzi. Na całe szczęście zanim ktokolwiek zdążył opuścić jego teren, odpowiedni pojazd podjechał pod drzwi wieżowca, a z niego wyszły odpowiednie służby, mające się zająć resztą gangsterów, jacy znajdowali się na tym spotkaniu.
 
Dla Jisunga praca na ten moment była już skończona. Wyciągnął magazynek ze snajperki i schował ją ponownie do torby, wcześniej jeszcze zabezpieczając broń przed nieplanowanym wystrzałem. Kiedy wszystko zostało już włożone na swoje miejsce, czarnowłosy zarzucił materiał na swoje ramię, zaczynając powoli schodzić tą samą drabiną w dół. Teraz nie musiał się już śpieszyć, ponieważ reszta zadania i tak należała do antyterrorystycznych jednostek.
 
Wypuścił głośno powietrze z płuc, gdy wreszcie jego stopy ponownie dotknęły ziemi. Miał zamiar skierować się prosto do swojego samochodu i ruszyć do swojego mieszkania, jednak kiedy zobaczył uśmiechniętego Choia, biegnącego w jego stronę, wiedział, że ten plan nie wypali. Schował dłonie w kieszenie swoich spodni, postanawiając grzecznie poczekać w miejscu, aż młodszy dobiegnie do jego osoby.
 
W międzyczasie skierował swoje spojrzenie na służby specjalne, które aktualnie wyprowadzały kilkanaście osób, jakie spotkały się razem z gangsterem w sali konferencyjnej. Uśmiechnął się wręcz niewidoczne na ten widok, po czym ponownie odwrócił głowę w stronę czarnowłosego, aktualnie zatrzymującego się parę kroków przed nim. Teoretycznie, gdyby ktoś zapytałby się go, co w tej chwili powie Jongho, byłby pewnie w stanie odgadnąć jego słowa w bardzo podobnym ułożeniu. Mimo wszystko jednak nie chciał zranić uczuć chłopaka i dlatego czekał na to, co miało zajść chwilę później.
 
— To było niesamowite! Nie mam pojęcia, jakim cudem to zrobiłeś, ale ten strzał to prawdziwe mistrzostwo! — rzucił, wymachując rękoma nad swoją głową. — Co prawda z początku miałem ochotę cię udusić za zwlekanie, ale to było warte wszystkiego.
 
— Dzięki, młody, ale przypominam ci, że to ja tutaj decyduję, kiedy strzelam — odpowiedział, poprawiając lekko torbę na swoim ramieniu. — Teraz wybacz, ale skoro moja robota skończona, chciałbym wrócić do nic nie robienia.
 
Jisung kiwnął głową i już miał zrobić krok do przodu, kiedy niespodziewanie jego partner chwycił go za nadgarstek, odwracając delikatnym ruchem w swoją stronę. Zaskoczony snajper wrócił do wcześniejszej pozycji, patrząc się na nieco młodszego z lekko uniesioną brwią. Zazwyczaj Choi nie wchodził w nim w jakiekolwiek interakcje cielesne, doskonale wiedząc, że Han nie lubił w jakikolwiek sposób zbliżać się do swoich partnerów. Jednak skoro już zdecydował się na taki ruch, musiał mieć jakiś poważny powód.
 
— Właściwie to Park kazał mi przekazać, że chce cię widzieć po akcji u siebie w biurze — powiedział, ostrożnie puszczając nadgarstek swojego hyunga.
 
— Dlaczego po prostu nie zadzwonił? Staruszek zapomniał jak się używa telefonu? — zapytał, ponownie wkładając obie dłonie do kieszeni swoich spodni.
 
— Zwyczajnie doskonale wiedział, że odrzucisz jego połączenie, jak to robisz za każdym razem, widząc jego numer — odparł, uśmiechając się delikatnie, co po chwili zrobił również Jisung.
 
Rzeczywiście snajper dokładnie w taki sposób reagował, gdy tylko widział na ekranie telefonu numer swojego szefa. W końcu wszystkie zlecenia oraz ich szczegóły były przesyłane na jego maila, ewentualnie na komórkę, ale nawet większość wezwań dostawał od sekretarek, niż od samego Jinyounga. Najzwyczajniej w świecie skoro już sam szef do niego dzwonił, oznaczało to tylko tyle, że ma do powiedzenia coś, czego on nie ma nawet najmniejszej ochoty słuchać.
 
— Stary pryk jednak trochę mnie zna — zaśmiał się, klepiąc młodszego po ramieniu. — Chodź, podwiozę cię na miejsce, skoro i tak muszę tam jechać.

devil | hyunsungWhere stories live. Discover now