ROZDZIAŁ TRZECI

4.5K 575 155
                                    

Rozdział z okazji Po-Walentynek. <3

***

LEXI

Odkąd weszłam do gabinetu Valentina, czułam się inaczej – jakbym była na lekkim haju. W głowie mi się trochę kręciło, a serce mocno waliło w piersi. Zrzuciłam to jednak na karb stresu – w końcu lada moment miałam zrobić pierwszy w życiu tatuaż. I to jeszcze w tak newralgicznym miejscu jak to między piersiami.

Adam podszedł do tego pomysłu sceptycznie, kiedy wspomniałam o zmianie planów przy Lucianie, ale nie skomentował tego. Miałam nadzieję, że nie będzie zły, że tak nagle postanowiłam zmienić dużo wcześniej podjętą decyzję. Po prostu chciałam zrobić coś spontanicznie. Bóg mi świadkiem, że do tej pory działałam przede wszystkim zgodnie z wcześniej wymyślonym planem.

Westchnęłam w duchu, gdy Valentin podwinął rękawy, ukazując tym samym przedramiona pokryte tuszem. Wpatrywałam się w nie jak urzeczona, nie zdając sobie sprawy z tego, że mężczyzna pożera mnie wzrokiem – a właściwie moją twarz. Dopiero po chwili, kiedy dotarło do mnie, że nic nie mówi, zamrugałam i na niego popatrzyłam.

Uniósł kącik ust, jakby z arogancką satysfakcją, ale nie odebrałam tego w negatywny sposób. Pasował mu taki uśmieszek.

Odpowiedziałam mu delikatnym uśmiechem, siadając na przygotowanym fotelu. Ciągle trzymałam dłonie skrzyżowane na piersi; czarna folia niespecjalnie je zakrywała. To znaczy nic nie prześwitywało, ale cienki materiał, na którym na pewno odznaczały się sterczące z chłodu – tak, z chłodu – brodawki, mógłby być równie dobrze przezroczysty.

Na szczęście Valentin nie jest zbokiem – nie patrzył na nie, nie licząc tych kilkunastu sekund na początku, które mu wybaczyłam. Domyśliłam się, że to typowy odruch bezwarunkowy. W końcu ja gapiłam się na jego tyłek, gdy odwrócił się do mnie plecami, żeby przygotować wzór.

Nie moja wina, że w tych ciemnych dżinsach wygląda... apetycznie. A ja mam sprawne oczy, wiecie? Więc, proszę, nie oceniajcie.

– Gotowa? – upewnił się, podchodząc do mnie z jednorazową maszynką, czym wyrwał mnie z niebezpiecznym rejonów myśli.

Ogarnij się, Lexi!

– Tak – przytaknęłam, nie spuszczając wzroku z bursztynowych oczu.

Momentami miałam wrażenie, że przebijał przez nie niebieski kolor, ale przecież to niemożliwe. Uznałam w końcu, że to pewnie światło pochodzące z sufitowych lamp powoduje omamy wzrokowe. Innego, racjonalnego wytłumaczenia nie potrafiłam znaleźć, a nad irracjonalnymi lepiej, żebym się nie zastanawiała.

Wzdrygnęłam się nieznacznie, czując na torsie chłód. Strużka płynu dezynfekującego spłynęła między piersiami, zatrzymując się w pępku. Valentin podążył za nią powolnym spojrzeniem i przełknął ciężko ślinę; wyraźnie widziałam, jak poruszyło mu się jabłko Adama. Zacisnęłam mocniej palce na brzegu fotela, odczuwając dziwną chęć przejechania opuszkami po męskiej grdyce.

Co się ze mną dzieje, do cholery?!

– Nie ruszaj się – wyszeptał zachrypniętym głosem i przytknął ostrze do skóry, dotykając knykciami okrytymi winylowymi rękawiczkami skrawek piersi.

Oboje wstrzymaliśmy oddechy. Słyszałam wyraźnie, jak wciąga z sykiem powietrze. Spojrzał mi w oczy i ponownie przełknął ślinę. Ja również to zrobiłam, chociaż z trudem, bo niespodziewanie zaschło mi w gardle. Serce ponownie przyspieszyło.

Nie patrz tak na mnie, błagałam w myśli. Obawiałam się reakcji własnego ciała na Valentina. Dlaczego nie mogę tak reagować na Adama? Miałam naprawdę poważny mętlik w głowie. Cholernie poważny.

VALENTIN | Niezwykli #1 | 22.03.2023Where stories live. Discover now