30.12.21

50 2 0
                                    

Promyki raniły go w oczy.
Ale nie chciał się teraz budzić.
Nie kiedy miał przy sobie swojego Jungkooka.
Wtulony, czuł się najbezpieczniej.
Nawet głupie promyki mu nie przeszkadzały.
Kochał go
Kochał go tak bardzo, że chciał zmienić siebie i świat.
Dla niego.
A może dla siebie?
nagły ruch bruneta, obudził go z myśli.
Sam zaś się nie poruszył.
Poczuł pocałunek,
Uśmiech chciał pojawić się na jego twarzy, ale wszystko zmieniła
łza.
Nie była ona jego.
Coś było nie tak.
Słyszał ciężkie oddychanie.
Cichy szept.
Kolejne muśnięcie.
Szelest.
Brak.
Jungkook wyszedł.
Chciał za nim pobiec.
Ale wiedział, że na to już za późno.
Ciche:
,, kocham cię, mój aniele"
A on to wiedział.
Wiedział też co to znaczy.
Długo chowane uczucia, były zbyt szczere.
Otworzył oczy, czując pojawiające się łzy.
Chciał krzyczeć.
Krzyczał.
Rozrywało go wszystko.
Jego Jungkook zniknął.
Tak jak promienie, które go tak raniły.
Czas pędził jeszcze szybciej.
Ledwo widział list, który zostawił mu brunet.
Nie musiał go czytać.
Nie chciał.
Wszystko wiedział.
Kiedy już było za późno.
Nie była to jego wina,
Na pewno to by przeczytał jako pierwsze.
Zaśmiał się we łzach, gdy zobaczył,że obok leżały ulubione ciastka chłopaka.

Nawet po jego śmierci, on o niego dbał.

Non-therapist/ TaekookWhere stories live. Discover now