- Gdybyśmy tylko urodzili się w lepszych czasach...- mruknęłam cicho.
- Wszystko byłoby łatwiejsze...- odpowiedział Fred szeptem.- Zakradałbym się nielegalnie do Hogwartu by się z tobą spotykać i to byłoby moim jedynym niebezpieczeństwem... Powiedziałbym, że pewnie długo bym na tych spotkaniach nie wytrzymał przed rzuceniem się na ciebie, ale wiem, że twoja samokontrola jest jeszcze gorsza od mojej więc...- wymruczał cicho, a ja poczułam jak głęboki rumieniec wpływa na moją twarz. Otrzymał za to ode mnie kuksańca w bok, na co tylko parsknął cicho i przybliżył się do mnie jeszcze bardziej.- A potem skończyłabyś szkołę, pewnie z wynikami OWUTEMów w pierwszej szkolnej piątce... Bo taka trochę z ciebie kujonica...- szepnął i trącił swoim nosem, mój nos.
-Prosisz się o guza, Weasley.- mruknęłam, choć rumieniec na mojej twarzy pogłębił się możliwie jeszcze bardziej, a moje serce przyspieszyło gwałtownie na ten przejaw nagłej czułości.
- Lubię cię taką władczą, Potter.- uśmiechnął się szerzej, na co wywróciłam teatralnie oczami, ale po chwili kontynuował swoją historię.- A potem... Nie pozwoliłbym ci od razu pójść do pracy i przeżyłabyś najbardziej szalony rok swojego życia...-nie mogłam powstrzymać szerokiego uśmiechu, który pojawił się na mojej twarzy na samo wyobrażenie takiego toku wydarzeń.- Zwiedzilibyśmy pół świata i spalibyśmy pod gołym niebem, imprezowalibyśmy co drugi dzień i może wreszcie wyrobiłabyś sobie lepszą głowę do picia.- szepnął i przejechał palcem po mojej skroni. Chciałam wywrócić oczami, ale iskry w jego oczach mi na to nie pozwoliły, mówił to w pewien sposób zafascynowany i kompletnie porwał mnie w świat własnych fantazji i wyobrażeń.- A potem... Nie mógłbym się już powstrzymać i oświadczyłbym ci się w jakiś niezwykle idiotyczny sposób, bo taki właśnie lubię być... Trochę idiotyczny...- uśmiechnął się dostrzegając, że zarumieniłam się jeszcze mocniej.
Merlinie... Pewnie wyglądałam jak jakiś pomidor lub inna marchewka...
-I co dalej?- nie wiem jakim cudem, ale odważyłam się zapytać szeptem i unieść lekko brew.
-Zapewne nie zgodziłabyś się na kolejny rok szaleństw i poszłabyś do pracy... Jesteś młodsza, ale dużo poważniejsza ode mnie.- westchnął lekko, a ja zaśmiałam się cicho.
-Pamiętaj, że mam w sobie huncwockie geny.- szturchnęłam go w ramię, a ten wyszczerzył się do mnie jeszcze bardziej i ponownie przybliżył twarz do mojego ucha.
-To jest jedna z tych rzeczy w tobie, na którą zdecydowanie lecę. Nie to żeby były w ogóle takie rzeczy, na które nie lecę...- szepnął, po czym kontynuował opowieść o życiu, które niestety było jedynie tęsknym marzeniem.- A potem dałbym ci wszystko czego zawsze chciałaś. I na co tak cholernie zasługujesz, ale życie nie jest sprawiedliwe i cię tego pozbawiło- odsunął się lekko by spojrzeć mi prosto w oczy i położył dłoń na moim rozgrzanym policzku.- Dałbym ci rodzinę... I bezpieczeństwo. Już nigdy nie musiałabyś się bać, że ktoś cię zrani.- powiedział, a ja na chwilę zapomniałam jak się oddycha. Patrzyłam prosto w jego oczy i nawet nie czułam potrzeby by odwrócić wzrok. Jedyne co teraz czułam to cholerna tęsknota.
Czy można tęsknić za czymś co nigdy się nie wydarzyło?
-Zawsze chciałem mieć dużo dzieci.- uśmiechnął się cwaniacko.- Najlepiej całą drużynę quidditcha.- wyszczerzył się głupio, a ja prychnęłam głośno i pokręciłam głową z rozbawieniem.
-Ciekawe kto by ci urodził siedmioro dzieci.- prychnęłam, ale i tak uśmiechałam się szeroko.
Prawda była taka, że perspektywa urodzenia siedmiorga dzieci nie była w żadnym stopniu przerażająca, ani niefajna, jeśli byłby obok mnie właśnie Fred.
-Zresztą... Dzieci, nie dzieci, nie ważne.- mruknął po chwili.- Wystarczyłoby, że codziennie budziłbym się obok ciebie.- uśmiechnął się błogo, a ja ponownie poczułam rumieniec na policzkach, który zdradzał jak bardzo podobała mi się ta wizja.- Merlinie... Jest ze mną źle... Zaczynam robić się romantyczny. Co ty ze mną robisz kobieto?- jęknął żałośnie i oparł swoje czoło na moim.
-Lubię gdy taki jesteś.- uśmiechnęłam się szerzej.- To urocze.
-Powiedzmy, że uznam to za komplement.- parsknął cicho, a a ja odsunęłam się lekko by spojrzeć mu w oczy. Nie chciałam przerywać tej chwili, ani psuć atmosfery, ale wiedziałam, że powiem to teraz albo nigdy.
-Fred... Nie wiem co przyniosą najbliższe tygodnie, ani czy to przetrwamy, ale...
-Proszę nie rób tego...- powiedział ciszej niż jeszcze chwilę wcześniej.- Nie żegnaj się ze mną.- objął mnie mocniej, a ja położyłam ręce na jego torsie.
-Nie chcę, Freddie... Naprawdę nie chcę, ale... Chcę żebyś wiedział, że nieważne co się stanie, nigdy przy nikim nie czułam się tak jak przy tobie...- wzięłam głębszy oddech zdając sobie sprawę, co chcę tak w zasadzie powiedzieć.- Jeszcze nigdy nie zwariowałam tak na niczyim punkcie...- mruknęłam cicho, ale pewnie.
Fred natomiast tylko uśmiechnął się szeroko i pocałował mnie delikatnie w czoło.
Nie miałam pojęcia o tym, że scenę tą oglądał z ukrycia mój... chłopak.
***
Zdalne są to i rozdziały powrócą ;))Piszcie co tam u was kochani :D
Nudzi mi się, chętnie poczytam jakieś wasze głupie akcje i odpały...
Cieszycie się ze zdalnych?
![](https://img.wattpad.com/cover/220616852-288-k783187.jpg)
JE LEEST
Siostra Harry'ego Pottera
FanfictieA co jeśli Harry miałby siostre bliźniaczke? Harry od zawsze był dla Lily troskliwym starszym bratem. Tak, starszym bratem. Lily była przekonana, że jej ,,starszy brat" będzie jej do końca życia wypomniał to pełne 57 sekund. Harry i Lily mają...
#185
Start bij het begin