Rozdział 1/Dom

18 1 0
                                    

*Wstęp*
(20.10.2021)
-Jedź szybciej!-Krzyknęłam na mojego chłopaka, a w zasadzie już narzeczonego, który prowadził auto. Było grubo po północy, a za nami jechała policja. Byliśmy jednymi z najbardziej poszukiwanych przestępców w Ameryce, a co zabawne, nasz czas dopiero się zaczynał.
-Próbuje-Odpowiedział głośno oddychając.
-Musimy ich zgubić, skręć w jakąś uliczkę.-Poinstruowałam go pilnując samochodu za nami. Chłopak wysłuchał tego co powiedziałam i skręcił. Kręciliśmy się chwile po mniejszych i ciemnych uliczkach i wyjechaliśmy na główną ulice miasta. Po policji nie było już ani śladu, a nasz samochód nie był tak widoczny przy tych wszystkich innych na drodze.
-Udało się.-Opadłam na fotel cicho wzdychając, byłam strasznie wymęczona.-Gdzie jedziemy?-Zapytałam widząc że Nick szuka czegoś na swojej mapie.
-Do kolejnego miejsca w którym nikt nas nie znajdzie.-Powiedział i przyspieszył zjeżdżając na autostradę. Jechaliśmy tak przed dobre pół godziny. Zatrzymaliśmy się na jakimś odludziu przed dużym domem.
-Kto tu mieszka?-Wysiadłam z auta i oparłam się o maskę.
-Mój znajomy, ma dla nas propozycje.-Poczułam dłonie chłopaka na talii, przyciągnął mnie do pocałunku i odsunął się sięgając po papierosa. Szybko go spalił i ruszył do drzwi wołając mnie, zapukał i chwycił moją dłoń. Drzwi otworzył jakiś facet w średnim wieku
-Nicolas kupę lat, wchodźcie- Powiedział tak jakby znali się naprawdę dobrze.
-Mówiłem tyle razy byś tak do mnie nie mówił.-Oburzył się mój chłopak.-To jest Victoria.-Przedstawił mnie na co uśmiechnęłam się lekko.
-Artur-Odpowiedział w moją stronę mężczyzna.-Ale jak już niedługo się przekonasz twój anioł stróż.-Dodał, na co Nick prychnął.

Miał racje, zaraz obydwoje mieliśmy się o tym przekonać.
————————————————————————
(27.06.2021)
Odebrałam właśnie świadectwo ukończenia liceum. Nie wiem kiedy to zleciało i jak to sie stało że mam już 19 lat. Patrzyłam na ten papierek z lekkim smutkiem, wszyscy cieszyli się na wakacje, a ja nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Nie chciałam iść na studia, ale nie chciałam też pracować. Rodzice nie mogli mnie utrzymywać bo sami niewiele mieli, a zresztą nie interesowałam im. Skupiali się na sobie. Wiedziałam że teraz będę całkiem spisana na siebie. Nie przepracowałam w życiu ani jednego dnia i tu nie chodziło nawet o lenistwo, bo należę do osób które nie mogą wysiedzieć w jednym miejscu. Miałam inne podejście do życia i wiele niespełnionych marzeń. Przyszłość jednak wyglądała dla mnie czarno, mimo doskonałych wyników w szkole, ja po prostu nie mogłam znaleźć swojego miejsca.
-Victoria, idziesz z nami?-Z rozmyśleń o przyszłości wyrwał mnie głos przyjaciółki.
-Gdzie? Ah tak, tak, idę.-Przytaknęłam i ruszyłam z grupką znajomych w stronę wyjścia ze szkoły. Wybieraliśmy się na jakiś dobry obiad z okazji końca roku szkolnego. Była to taka tradycja, by na początek wakacji gdzieś razem pójść. Pogoda na zewnątrz była idealna, nie padało, było ciepło ale nie duszno.
-To co? Na jakie studia idziecie?-Zaczęła temat Bella. Dziewczyna miała ambitne plany, była z bogatej rodziny, ale zawsze chętnie wszystkim pomagała.
-Psychologia-Odparł Jack.
-Prawo-Rzuciła kolejna osoba.
-ASP- Powiedziała któraś z dziewczyn za mną.
-Kryminalistyka-Stwierdził chłopak Belli, a w mojej głowie zaświeciła się lampka.
-A ty Victoria?-Zwrócił się w moją stronę.
-Nie wiem czy chce iść na studia.-Stwierdziłam cicho.
-Moja krew, też idę do pracy- Powiedziała moja przyjaciółka, Olivia.
-Ale do pracy też nie zamierzam iść.-Dodałam przez co oczy wszystkich skierowały się na mnie.
-To co? Wyrwiesz kogoś bogatego?-Zapytała pół żartem Bella. Nie chciałam się tłumaczyć bo sama nie do końca wiedziałam co zrobię, więc po prostu przytaknęłam. Po drodze rozmawialiśmy jeszcze na luźniejsze tematy. Weszliśmy do naszej ulubionej restauracji, zawsze dostawaliśmy tu zniżki bo właściciele dobrze nas znali. Nie raz ktoś z nas sobie tu dorabiał. Nie było dużo ludzi ze względu na wczesną godzinę. Ledwo usiedliśmy, a do naszego stolika już podeszła właścicielka miejsca. Była to kobieta w średnim wieku, bardzo ładna i zadbana, zawsze uśmiechnięta i pełna chęci do życia. Widać było, że spełniała się w tym co robi. Jej mąż był tu kucharzem i współzałożycielem knajpy. Miłość aż od nich biła gdy tylko się na nich spojrzało.
-Dzień dobry-Przywitaliśmy się wszyscy razem.
-Dzień dobry, jak po zakończeniu? Zadowoleni z wyników?-Zagadała nas. Chwile porozmawialiśmy, a kobieta przyjęła zamówienia. Wzięłam z Oliwią ogromną pizzę na pół. Większość z nas postawiła na pizzę lub makaron. Dosłownie po 10 minutach pierwsze jedzenie wylądowało na naszym stole.
-Nie wzięliśmy napojów.-Zauważył chłopak Belli.
-Trzeba domówić.-Stwierdził Jack.
-Ja pójdę, tylko powiedzcie co chcecie.-Stwierdziłam, gdyż mojego jedzenia i tak jeszcze nie było.
-Cola-Powiedziała Olivia.
-Dla mnie też-Stwierdziła Bella.
Chwile później znalałam już zamówienie każdego. Sama osobiście miałam ochotę na zimną herbatę. Ruszyłam więc do lady.
-Coś się stało?-Podeszła do mnie właścicielka.
-Nie, nie wszystko dobrze. Chciałam tylko domówić napoje.-Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Mogliście zawołać- Stwierdziła starsza kobieta, ale zaczęła notować zamówienie. Chwile poczekałam i zaniosłam do stołu picie dla dziewczyn. Wróciłam po napoje dla chłopaków, które również wylądowały na stole. Na końcu wzięłam swoją herbatę, podziękowałam i odwróciłam się by odejść. Wpadłam na jakiegoś mężczyznę i rozlałam na nas napój. Podniosłam wzrok na jego twarz i zamarłam. Był to mój chłopak, więc moja relacja może wydawać się dziwna. Nikt w szkole o nas nie wiedział, nie licząc Olivii, ale dziewczyna jest dla mnie jak siostra. Zachowałam mój związek w ciszy, gdyż i tak kończyłam już tą szkołę i chciałam uniknąć poznawania Nicka ze wszystkimi po kolei. W końcu nie byliśmy ze sobą zbyt długo, za kilka dni będą cztery miesiące. Droga moich znajomych i moja kończyła się w tym momencie i nie widziałam sensu w robieniu wokół siebie przedstawienia. Nick jest ode mnie 5 lat starszy, więc nie chodzi już do szkoły, a więc łatwo było mi się z tym nie eksponować.
-Przepraszam bardzo-Odezwałam się pierwsza i dokładniej przeglądnęłam się chłopakowi.-Co tu robisz?-Spytałam już mniej oficjalnie.
-To tak mnie witasz po tygodniu bez widzenia?-Zapytał, widać było że żartuje gdyż na jego ustach widniał uśmiech.
-Nie mogę rzucić ci się na szyje, bo patrzą.-Zauważyłam kontem oka ciekawskie spojrzenia.
-Ja nie widzę w tym problemu.-Chłopak ponownie się uśmiechnął. Bawiło go moje zakłopotanie.
-Rozmawialiśmy o tym...-Zaczęłam, ale Nick mi przerwał.
-Już nie chodzisz do tej szkoły i prawdopobnie z większością z tych osób widzisz się ostatni raz.-Wtrącił, a ja westchnęłam. Ma racje i obydwoje o tym wiemy.
-Fakt-Stwierdziłam po chwili.-A więc chodź-dodałam i chwyciłam jego dłoń by pociągnąć go w stronę naszego stolika.
-Poczekaj, odkupie ci tą herbatę i też coś zamówię.-Stanął twardo w jednym miejscu. Pokiwałam głową i puściłam jego dłoń. Chłopak nie zamawiał jedzenia, zdecydował się jedynie na napój. Chwile póżniej szliśmy do stolika z piciem w dłoniach. Wzrok wszystkich odrazu powędrował na nas, a ja nerwowo przełknęłam ślinę.
-Kto to?-Odezwała się Bella.
-Przedstawiam wam mojego chłopaka, Nicka-Powiedziałam patrząc na Olivie.
-Miło poznać, jestem Bella-Dziewczyna odpowiedziała w jego stronę i chwile później każdy podał swoje imię. Olivia patrzyła na mnie podejrzliwie. Pewnie nie rozumiała czemu nagle zmieniłam zdanie i przedstawiam go wszystkim. Wiedziałam że później będę musiała jej to wyjaśnić.
-A więc jak długo jesteście razem?-Zagadał Jack gdy usiedliśmy.-Bo chyba nie od momentu gdy wylałaś na niego tą  herbatę.-Dodał zanim którekolwiek z nas zdążyło odpowiedzieć.
-To byłoby całkiem romantyczne.-Stwierdziła Olivia w żartach.
-Od 4 miesięcy.-Nick zdecydował się na odpowiedz.
-I dopiero teraz nam go przedstawiasz?-Zdziwiła się Bella. 
-Tak jakoś wyszło.-Odpowiedziałam uśmiechając się lekko. Na szczęście rozmowa wszystkim dobrze się kleiła i nie było z tym problemów. Nick wypił zawartość swojej szklanki chwile po mnie.
-Miło było was poznać, ale ja i Victoria musimy się zbierać.-Stwierdził wstając od stołu. Nie do końca wiedziałam co kombinuje ale przytaknęłam również wstając. Pożegnaliśmy ze wszystkimi, zapłaciliśmy za swoją cześć i wyszliśmy z restauracji.
Chłopak otworzył mi drzwi od swojego samochodu, a ja wsiadłam cicho dziękując.
Jechaliśmy dłuższą chwilę, więc zdecydowałam się odezwać.
-A więc gdzie jedziemy kochanie ?-Spytałam spoglądając na niego.
-Musze ci coś pokazać.-Stwierdził i położył swoją dłoń na moim udzie.-Kawałek za miastem.-Dodał, więc przytaknęłam. Byłam ciekawa co wymyślił. Sama chciałam z nim porozmawiać o paru sprawach. Chciałam wiedzieć na czym stoimy. Spojrzałam przez okno i westchnęłam. Wszyscy ludzie byli zabiegani, spieszyło im się, codziennie robili to samo. Nie mogłam tak żyć, po prostu nie potrafiłam. Nick był podobny do mnie pod tym względem. Chciał od życia czegoś więcej. Chłopak co prawda miał rodziców którzy bardzo go kochali i wspierali, mimo jego buntowniczego charakteru, ale nie potrafił z nimi wysiedzieć. Mieszkał sam od jakiś dwóch lat, co chwile zmieniał prace by mieć się za co utrzymać. Wiem, że w pewnym momencie łamał prawo pomagając koledze w jakiś przewozach ukradzionych części samochodowych. Nikt jednak nigdy się o tym nie dowiedział, zresztą nie trwało to zbyt długo. Sięgnęłam ręką do radia i włączyłam jakąś muzykę. Uwielbiałam wieczorami szybko jeździć z głośną muzyką, patrząc w gwiazdy za miastem. Co prawda jest środek dnia, ale to też może być. Piosenka zmieniła się i włączył się jeden z moich ulubionych kawałków, więc zaczęłam nucić. Chłopak spojrzał na mnie kontem oka i zaśmiał się.
-Coś cię bawi?-Zapytałam próbując grać poważną.
-Nie nie kochanie, po prostu pięknie śpiewasz.-Widać było że stara się nie wybuchnąć śmiechem.
-No ja mam nadzieje.-Sama się lekko zaśmiałam i wróciłam do nucenie. Czas szybko zleciał i chwile później chłopak zaparkował samochód. Znajdowaliśmy się pod jakimś starym, trochę opuszczonym domem. Nick wysiadł z auta więc zrobiłam to samo.
-Po co mnie tu zabrałeś?-Spytałam podchodząc do niego niepewnie.
-Mam pewien szalony pomysł.-Wyznał.-A ten dom może nam się przydać.-Dodał po chwili.-Należał kiedyś, bardzo dawno temu do mojej rodziny, ale dowiedziałem się o tym niedawno. Stoi opuszczony przez bardzo długi czas, ale w środku jest naprawdę ładnie.-Dokończył swoją myśl.
-Chcesz tu zamieszkać?-Spytałam nie do końca rozumując.
-Nie, głuptasku. Po co bym miał? Przecież mój dom jest o wiele ładniejszy, sporo mniejszy, ale bardziej użyteczny.-Odpowiedział przyglądając mi się.-Wejdźmy.-Dodał i udał się w stronę drzwi. Ruszyłam za nim, a on przepuścił mnie do środka. Weszliśmy w głąb domu, a więc mogłam zauważyć wiele pokoi. Niektóre były puste, w innych były stare meble ale bardzo zadbane. W środku wcale nie wyglądał aż tak na opuszczony.
-Jest tu prąd, woda?-Zrobiłam się ciekawa. Chłopak podszedł do kranu i puścił wodę, bym mogła zobaczyć na własne oczy.
-Jest-Uśmiechnął się lekko.-Prąd też jest, byłem tu już trochę posprzątać, więc zdążyłem sprawdzić.-Stwierdził. Był tu sprzątać dlatego dom wyglądał całkiem schludnie i zadbanie. Miało to sens.
-A więc jaki jest twój plan co do tego domu?-Oparłam się o blat obok chłopaka i spojrzałam na niego. Chłopak przygryzł wargę zastanawiając się jak zacząć.
-Pamiętasz Vincenta?-Zadał proste pytanie.
-No tak, sprzedawał części od samochodów.-Odpowiedziałam coraz bardziej zaciekawiona.
-Skradzione części od samochodów.-Poprawił mnie chłopak, na co tylko kiwnęłam głową.-Nie chcesz iść do pracy, ani na studia prawda?-Zadał kolejne pytanie.
-Nie chcę i miałam z tobą o tym porozmawiać. Coś zrobić dalej ze sobą muszę.-Zauważyłam.-Wiesz jak ja i rodzice, dlatego chciałabym mieszkać z tobą, a żeby się utrzymać potrzebujemy pieniędzy.-Dodałam.
-Też chce z tobą mieszkać i do tego właśnie dążę.-Nick uśmiechnął się w moją stronę.-A co byś powiedziała na podróże? Po całym świecie.-Kolejne pytanie z jego strony.
-Z tobą mogę nawet na koniec świata.-Zaśmiałam się lekko.
-No i bardzo dobrze, bo Vincent chce żebym wrócił do sprowadzania z zagranicy skradzionych części samochodów. Tym razem miałbym robić to całkiem sam. -Wyjaśnił mi spokojnie. Nie do końca rozumiałam co ma na myśli mówiąc że miałby to robić sam. Wiem, że gdy przez jakiś czas się tym zajmował był odpowiedzialny za pilnowanie by wszystko dobrze szło. Nie podróżował wiele, Vincent wysyłał za granice innych ludzi, którzy przy naszej granicy przekazywali części Nickowi. Czyżby miał osobiście po nie jeździć i je przywozić?
-Czemu całkiem sam?-Chciałam rozwiać swoje wątpliwości.
-W zasadzie to z tobą, kochanie. Jeździlibyśmy po całym świecie, zbierali łupy i co jakiś czas podrzucali je ludziom Vincenta lub jemu samemu. Sprawa jest przemyślana, gdyby policja zaczęła go podejrzewać o cokolwiek to odrazu by nas o tym poinformował. Moglibyśmy wtedy zostawiać łupy w tym domu, a ktoś by je sobie odbierał. Nie ma szans że policja będzie podejrzewać to miejsce bo stoi tu praktycznie od zawsze i nigdy nic tu się nie działo. Nie wiedzą też, że do należał do mojej rodziny, więc nie bylibyśmy podejrzani. W razie zagrożenia, po prostu usunęlibyśmy się w cień.- Odpowiedział tak bym wszystko zrozumiała, ale w mojej głowie pojawiło się kolejne pytanie.
-Mielibyśmy je kraść? Te części.- Dopytałam.
-Nie do końca, będą już ukradzione i pozostawione w różnych miejscach. Będziemy je po prostu zbierać.-Stwierdził chłopak. Co prawda uznawałam to i tak za kradzież, ale nie miałam zbyt wiele przeciwko temu. W końcu chciałam czegoś więcej, a to była najszybsza, pewnie i najgorsza, droga.
-Myślisz że utrzymalibyśmy się za to podróżując?-Byłam ciekawa wszystkiego. Jeśli miałabym  się zgodzić musiałam wiedzieć na co.
-Stawka jest wystarczająca. Szczerze? Myślę, że pieniędzy nawet nam zostanie i gdy zakończymy podróże będziemy mogli wrócić do mojego domu i utrzymywać się bez pracy przez conajmiej rok.-Starałam się policzyć w głowie o jakie pieniądze może chodzić, ale nie do końca umiałam. Chłopak miał trochę inne standardy utrzymywania się niż ja.-Skarbie-Nick zaczął i podszedł do mnie, położył dłonie na mojej talii i oparł czoło o to moje.-Pamiętaj, nic na siłę. Chce dla nas jak najlepiej, więc jeśli odmówisz to zrozumiem. To chyba nie do końca twój świat.-Dodał patrząc w moje oczy. Przygryzam wargę, nie byłam pewna decyzji która miała zapaść. Wypuściłem lekko powietrze i odpowiedziałam.

Jesteśmy jak nowoczesna wersja Bonnie i Clyde Where stories live. Discover now