Rozdział 2

53 7 19
                                    

Typowym dla mieszkańców południa kontynentu było huczne świętowanie niemal każdej możliwej okazji np. ślubu, urodzin, jakiś losowych świąt, a w Salamandrii to nawet w ramach pogrzebu organizowano wielką uroczystość z tańcami. Trwały one zwykle od rana do wieczora i niekiedy nawet ciągnęły się przez cały tydzień. Z tego tytułu w ramach zaślubiny cesarskiej córki i koronnego księcia Sylii postanowiono wydać mnóstwo bali i zabaw. Do Petry zjechali najdoskonalsi dostojnicy ze wszystkich państw. Mimo zaproszeń bezpośrednio skierowanych do samych władców, z większości krajów zostały wysłane niewielkie delegacje składające się z książąt i księżniczek. Jedynie chan Salamandrii przybył osobiście. 

Warto również wspomnieć, że dzięki temu małżeństwu na tronie Sylii po raz pierwszy miała szansę osoba inna niż Sylf.

To okoliczność również świętowano na ulicach Petry. Kupcy z najróżniejszych stron świata, wyczuwając doskonałą okazję do handlu, ściągnęli do miasta. Nie szczędzono na przystrajaniu ulic. Z latarni zwisały ogromne złoto-białe wstęgi, a małe złote słoneczka można było znaleźć w każdym możliwym miejscu: jako ciastka w piekarniach, dekoracje na witrynach sklepowych czy też namalowane farbą na chodniku. Dosadzono także mnóstwo nowych kwiatów, których kolorystyka symbolizowała kolory flag obu państw. 

W ten wyjątkowy dzień Lucette postanowiła nie wychodzić z pokoju aż do wieczora dla bezpieczeństwa. Ze względu na wysokie temperatury w ciągu dnia uroczystość miała się zacząć wraz z zachodem słońca. 

Promienie gwiazdy chylącej się ku horyzontowi przebijały się przez błękitne zasłony, zatapiając w pianie wylewającej się niemal zza wannę. Księżniczka przepuściła strugi wody pomiędzy palcami, przyglądając się jak jej skóra połyskuje. Jej wzrok powędrował na przygotowaną w kącie suknie. Pokochała ją, gdy tylko ujrzała ją po raz pierwszy. Dekolt stroju eksponował ramiona i piersi w zmysłowy sposób ale nienachalny. Rękawy składały się z krótkich bufiastych części materiału zakończonych białą koronką. Natomiast spódnicę tworzyło mnóstwo warstw błękitnego i śnieżnobiałego tiulu. Dla wzbogacenia jej wizerunku do gorsetu przyszyte zostały maleńkie kryształki i wstążki. Służąca, spięła jej włosy z tyłu i powpinała w nie drobne perełki. Starannie nałożyła też makijaż kontrastujący z błękitnymi oczami i sukienką w tym samym odcieniu. Przeglądając się w lustrze, była bardzo podekscytowana. Nie mogła się już doczekać swojego debiutu w towarzystwie.

Gdy Lucette zamknęła za sobą drzwi od komnat, tuż przed oczami wyrósł jej starszy brat. Co ciekawe szedł on z części pałacu, w której naprawdę rzadko można było kogokolwiek zobaczyć. Znajdowała się tam wyłącznie sala muzyczna. Chyba że znało się ukryte tam przejście, wtedy otwierał się wachlarz różnych innych dróg...

François, mimo że nie był pierworodnym synem, znajdował się jako pierwszy w kolejce do tronu Renorii. Urodzony jako drugi powinien zdobyć to prawo wyłącznie po pokonaniu brata w pojedynku bądź po ustąpieniu miejsca przez starszego. Na szczęście w interesach Louisa nigdy nie leżało zostanie cesarzem, toteż nikt nie protestował, gdy to François przejął rolę następcy. Wielu także twierdziło, że nawet gdyby doszło do pojedynku między tą dwójką, najprawdopodobniej wyszedłby z niej zwycięsko właśnie drugi syn. Już jego sam wygląd budził  respekt. Miał prawie dwa metry i szerokie umięśnione ramiona. Majestatyczności jego sylwetce dodawały również ogromne pierzaste białe skrzydła. Charakterystyczna też u niego była blizna, która przecinała mu prawą część twarzy - rana, którą sobie sam zadał, próbując ujarzmić błyskawice.

Wyobraźcie sobie, że ten ogromny serafin na widok młodszej siostrzyczki cały się spiął. 

– Szukasz tutaj czegoś? – Lucette przyjrzała mu się uważnie. 

Klucz do Chaosu | Trylogia Klucza Tom IWhere stories live. Discover now