Rozdział 3

164 10 1
                                    

Zalecana playlista:
Katrina Parker - People are strange (I)
Die Antwoord - Alien (II)
Muse - Undisclosed Desires (III)
Kaleo - Way down we go (slowed) (IV)

Link do playliaty:
https://youtube.com/playlist?list=PLpUvsG2P9QCekBfoM6W34-S9XLcMNSxco

(I)

Było zupełnie inaczej niż z Singedem. Postawa Raissy stopniowo się zmieniała niemal z każdym wypowiedzianym przez nieznajomego słowem. Decydujacym momentem jednak był ten, w którym złapał ją za ramiona i spojrzał prosto w oczy. Dziewczynę niemal zatkało. I nie tylko dlatego, że jego złote oczy miały przepiękny miodowy kolor i głębokie spojrzenie. Mówią, że oczy to lustro dla duszy. W tym wypadku działało to nieco inaczej. Ich chwilowa bliskość i splecione spojrzenia sprawiły, że Raissa niemal dosłownie poczuła dobro i ciepło bijące z mężczyzny. Odczuwała to na swój specyficzny sposób. To było zupełnie jakby mogła widzieć kolory, których jeszcze nikt nie widział, nie nazwał, nie opisał. Widzieć i czuć ich energie. Te kolory były energią.

Często w ten sposób postrzegała świat i pomagało jej to w odczytywaniu otaczających ją ludzi. Kolory bruneta przed nią były piękne i ciepłe. To nie wystarczyło by w pełni mu zaufać, ale poczuła, że może dać mu szansę. Że na prawdę nie ma złych zamiarów. Zmiękczyło ją to na tyle, że aż odczuła zawstydzenie.

Wskazała miejsce gdzie dało się usiąść na spokojnie a złotooki pomógł jej dokuśtykać tam, do stołu, z którym już zdążyła się nieco oswoić. Ostrożnie podciągnęła się by na nim usiąść. Miała wrażenie, że za każdym razem jest to co raz trudniejsze, chociaż nie potrafiła tego w żaden logiczny sposób wytłumaczyć. Jakby miała co raz mniej siły.

Zarzuciła obie nogi na metalową powierzchnię po czym podpierając się z tyłu na rękach wysunęła zabandażowaną nogę w stronę nowopoznanego towarzysza. Drugą zgięła w kolanie żeby nie przeszkadzała. Z jakiegoś powodu czuła się pewniej przy kalece. Może właśnie dlatego bo czuła podświadomie, że szanse są bardziej wyrównane. Nie. Nie czuła przy nim potrzeby uciekania ani krzywdzenia go. To co w nim wyczuła wzbudziło w niej swego rodzaju wewnętrzny spokój. Bez dwóch zdań wolała, żeby to on obejrzał jej nogę a nie ten odrażający typ z wcześniej.

Perspektywa Viktora:

Spojrzał jeszcze raz na kolorowowłosą upewniając się czy na pewno może ją dotknąć. Odpowiedziała mu ledwo widocznym skinieniem głowy. Była znacznie spokojniejsza niż na początku ich spotkania. Mimo to bacznie śledziła każdy jego ruch swoimi barwnymi tęczówkami.

Viktor delikatnie odwinął beżową luźną nogawkę spodni, które sięgały dziewczynie nieco za kolano i powoli zaczął rozwijać nasączony świeżą krwią bandaż. Nawet drobny ruch materiału na skórze sprawił, że kobieta skrzywiła się delikatnie z bólu.

Po zdjęciu opatrunku źrenice chłopaka rozszerzyły się w lekkim szoku po czym wydał z siebie stłumiony wydech. Jego oczom ukazała się świeżo zaszyta rana. Skóra w miejscu zranienia była wręcz zielonkawa. Dookoła tego noga była mocno sina i napuchnięta a z pomiędzy szwów sączyła się krew i ropa. Nic dziwnego, że najmniejszy ruch sprawiał jej ogromny ból.

- Nie wygląda to dobrze. Wdało się zakażenie. Kiedy to się stało?

- Przed wczoraj.

Zaunita potarł nerwowo skroń. Wyglądało to gorzej niż źle. To by potwierdzało teorię, że nieznajoma nie pochodzi z Undercity. Tutejsi mieszkańcy byli dosyć odporni na wszechobecne tu zanieczyszczenie. Dzieciaki często kaleczyły się podczas zabaw i kontynuowały nie przejmując się tym czy rana się zabrudzi. Nawet gdy dochodziło do zakażenia, nie widział by u kogokolwiek postępowało ono tak szybko. Może nie miał ku temu wiele okazji, ale wystarczająco by wiedzieć, że to nie jest normalna reakcja organizmu. Na pewno miała też na to wpływ głębokość rany, ale Singed na pewno ją oczyścił podczas zszywania i opatrywania. Zakładał, że to jego robota. Odporność rannej wydawała się zerowa.

Do ostatniej gwiazdy na niebie (Viktor x OC)Where stories live. Discover now