- To nic. Przeprosimy w waszym imieniu narzeczeńską parę – Draco zdobył się na niewielki uśmiech.

- Sądzę, że w takim przypadku, my też powinniśmy zostać w domu i poczekać... - Granger wyglądała na naprawdę zmartwioną.

- Nie, Draco ma rację. Musicie tam iść i przeprosić oraz wymówić nas jakimiś ważnymi sprawami biznesowymi – Narcyza podeszła i nieomal machinalnie poprawiła krawat Draco, a zaraz później delikatnie dotknęła kilku loków Hermiony.

- Jesteś pewna? Naprawdę wolałabym nie zostawiać cię samej.

Draco kątem oka spojrzał na Granger. Współczucie i szczera troska, jaka odbijała się w jej spojrzeniu, gdy patrzyła na jego matkę były ujmujące. Nie sądził, że w ogóle będzie możliwe, by Hermiona jakoś polubiła jego rodziców, ale najwyraźniej się pomylił. Kobiety, jak widać, zawiązały już pomiędzy sobą jakąś więź, a być może nawet i przyjaźń...

- Jeśli coś się wydarzy, zaraz przyślę po ciebie Strzałkę – obiecała Lady Malfoy z czułym uśmiechem. – Ufam twoim zdolnościom dużo bardziej, niż tym wszystkim starym uzdrowicielom.

Hermiona w odpowiedzi uśmiechnęła się serdecznie do Narcyzy, widać miło pochlebiona jej słowami.

- Ruszajmy, nie wypada się spóźnić – Draco szybko cmoknął matkę w policzek i nawet się specjalnie nie zdziwił, gdy Hermiona zrobiła to samo.

Skierowali się do kominka, a blondyn nie wiedzieć czemu, myślał tylko o tym, że jego niepokój coraz bardziej zaczynał się pogłębiać.

Dzisiejszy bal również odbywał się w domu rodzinnym Grahama, jako że para narzeczonych miała w nim razem mieszkać, aż do samego ślubu. Draco niespecjalnie miał pojęcie, dlaczego Montague wybrał sobie na narzeczoną akurat Daphne Greengrass, jako, że nigdy wcześniej nie widział pomiędzy nimi żadnych uczuć, czy chociażby głębszych interakcji, poza niechęcią i komentowaniem przez Daph tego, jaki Graham jest sztywny i oziębły.

Draco jednak nie zamierzał pytać kumpla o to, dlaczego wybrał tak, a nie inaczej. Zwłaszcza, że sam najchętniej również uniknąłby takich pytań od kogokolwiek. Cieszył się, że miał Blaise'a, z którym chociaż mógł pogadać o swoich prawdziwych powodach. To mu wiele ułatwiało.

Hol był już pełen ludzi, choć dom Grahama nie miałby szans pomieścić takiej liczby gości, jak miało to miejsce tydzień wcześniej na ich własnym przyjęciu zaręczynowym. On i Hermiona już od tygodnia uchodzili przed całym magicznym światem za parę oficjalnie przyrzeczonych sobie narzeczonych.

Co zabawne – gdyby ktoś zapytał, jak minął im ten pierwszy wspólny tydzień – nawet pod działaniem Veritaserum, Draco mógłby odpowiedzieć, że spędził go w łóżku z narzeczoną przy swoim boku – co było absolutnie prawdą, choć nie taką, jakiej ta odpowiedź dałaby wyobrażenie. Mimo wszystko, dziwnie rozbawiła go ta myśl.

Ucieszył się, gdy po powitaniu rodziców narzeczonych i kilku innych rodzin czystej krwi, on i Hermiona wreszcie mogli stanąć obok Zabiniego i Tracey, którzy znów przyszli na przyjęcie razem.

- Gdzie jest twoja mama? – zainteresowała się Hermiona, rozglądając się za Almą.

- Nie miała ochoty się tu pojawić, gdy Lady Malfoy poinformowała ją przez Fiuu, że ich dziś nie będzie. Matka nie miała zamiaru siedzieć sama przy stole z jakimiś francuskimi krewnymi Greengrassów.

- Wcale się jej nie dziwię – skomentował cierpko Draco, z ukosa patrząc jak Oliwia Robards, uwieszona na ramieniu narzeczonego, wesoło szczebiocze do stojącej obok niej Fressange.

- Myślałam, że ona jest po prostu przyjaciółką panny Robards – Tracey patrzyła w tę samą stronę, co Draco. – Ale Pansy wyjaśniła mi, że to właśnie podobno jest jedna z dalszych kuzynek Greengrassów. W każdym razie zatrzymała się w ich domu. Pansy mówiła mi też, że Astoria bardzo się o to wściekała. Podobno naprawdę jej nie znosi – Tracey krótko spojrzała na Dracona.

Dramione - Przyrzeczona [Zakończone]Where stories live. Discover now