Rozdział VI

5.1K 220 163
                                    


Ron nie wrócił tego popołudnia do wieży Gryffindoru. Martwiło ją to, bowiem choć wiedziała, że ich rozmowa będzie bolesna i trudna, to bardzo chciała mieć ją już za sobą. Zastanawiała się, co go zatrzymało? Czyżby pan Weasley i Kingsley zdecydowali się, że jednak powinien trochę ochłonąć nim wróci i znów znajdzie się w pobliżu Malfoya? Nie łudziła się, że Ron w jakikolwiek sposób mógłby wpłynąć na całą tę sytuację. Nie miała wątpliwości, że sprawa jest już przesądzona.

Jej umysł zawsze działał podobnie. Najpierw zbierała informację, później je analizowała, a na koniec wyciągała wnioski. Teraz jednak informacje, które tak naprawdę miała, były szczątkowe... Kingsley nawet nie przekazał jej dokładnej treści przysięgi, jaką złożył mu Lucjusz Malfoy. Sam fakt, że ten wyniosły arystokrata w ogóle się na to zdobył, pozostawał dla Hermiony kompletną zagadką. Nie była pewna, czy zdoła rozwikłać to wszystko, wiedziała jednak, że musi dostać więcej informacji, nim spróbuje to zrobić. Dlatego też, pomimo tego, że nie miała najmniejszej ochoty wychodzić ze swojego dormitorium, podejrzewając, iż cała szkoła żyła już plotkami i domysłami na temat wydarzeń w sali eliksirów, postanowiła, nie chować się przed światem i normalnie pójść na kolację. Ledwo tknęła dziś śniadanie, a na obiedzie nie była, woląc zostać w swoim dormitorium i spróbować trochę uporządkować własne myśli. Wkrótce jednak i tak musiała iść do gabinetu dyrektora, by podpisać cały ten śmieszny kontrakt. Nie widziała więc przeszkód, by wcześniej normalnie nie zjeść ciepłego posiłku. Świat się przecież jeszcze nie skończył.

Zeszła do pokoju wspólnego, zastając w nim Ginny i Nevilla, pogrążonych w cichej rozmowie. Wcześniej tego samego dnia, Hermiona poprosiła przyjaciółkę, by przekazała co się wydarzyło ich najbliższemu gronu, czyli Nevillowi, Lunie i Susan Bones. Na jej widok, Nev poderwał się z kanapy i już po chwili Hermiona tonęła w jego silnym uścisku.

- Tak mi przykro, Hermiono... Gdybym tylko mógł coś zrobić...- wyszeptał w jej włosy.

- Wiem, dziękuję – poklepała go przyjaźnie po plecach, w duchu zastanawiając się jak często teraz ludzie będą sobie mówić takie rzeczy, zamiast zwykłych gratulacji z okazji zaręczyn.

- Ta wstrętna, blada fretka... Co on kombinuje? – Neville ze smutkiem pokręcił głową.

- Cokolwiek to jest, nie pozwolę mu ze mną wygrać – obiecała pewnie Hermiona.

- On nie ma z tobą żadnych szans! – Neville objął ją raz jeszcze, mocno ściskając.

- Właśnie! Na pewno dokopiesz mu na każdym polu, Herm... - Ginny podeszła do nich, uśmiechając się pocieszająco do przyjaciółki.

- Obiecuję, że się nie poddam – zapewniła ich, odrywając się wreszcie od Longbottoma i zdobywając się na nikłe uniesienie kącików ust.

- Idziemy na kolację? – zapytał niepewnie Neville.

- Jasne. Nie mam zamiaru się przed nim ukrywać – podkreśliła z mocą, ruszając dziarsko w stronę przejścia pod portretem.

💍💍💍

Była w pełni świadoma ciekawskich spojrzeń, jakimi raczyło ją wielu mijających ich uczniów, nikt jednak nie odważył się niczego skomentować ani tym bardziej o nic zapytać.

Usiedli przy stole Gryffindoru, a Hermiona całą siłą woli, zmusiła się, by nie patrzeć na stół Ślizgonów.

- Chyba go nie ma – skomentowała Ginny, rozglądając się po wielkiej sali.

- A może to on chowa się przed tobą? – Neville chyba chciał ją pocieszyć.

- Rozsądnie z jego strony – odpowiedziała lekko Hermiona, choć w duchu zastanawiała się, czy to mogłaby być prawda. Czyżby Malfoy nadal był zwykłym tchórzem?

Dramione - Przyrzeczona [Zakończone]Where stories live. Discover now