1. Flores do dyrektora!

50 9 2
                                    

  Zapach alkoholu, mieszający się z potem, wśród tłumu nastolatków tańczących do głośnej muzyki, unosił się i był wręcz drażniący. Siedziałam na wysokim krześle w kuchni przy blacie. Synthia postanowiła się zmyć pół godziny temu i z tego względu nie miałam z kim prowadzić konwersacji.

  Synthia jest moją przyjaciółką, jakoś od dwóch lat. Jest bardzo ładna, ma bardzo długie czarne włosy za tyłek i ciemne oczy, które w połączeniu z jej mocnymi rysami twarzy powodują strach, głównie u pierwszaków. Niepotrzebnie, ponieważ Synthia jest najmilszą osobą na świecie i muchy by nie skrzywdziła.

  Nagła chęć zażycia nikotyny ogarnęła moje ciało. Postanowiłam więc, że wyjdę na balkon zapalić. Nie robię tego często, nie chcę umrzeć w wieku siedemnastu lat na raka płuc.

  Nim się obejrzałam, stałam na balkonie. Był dopiero początek listopada, ale temperatura była zdecydowanie na minusie, bo w mojej zimowej kurtce było mi zimno. Nie wiem, czy to plus, czy minus Vancouver, ale przynajmniej jest tutaj śnieg na święta.

  Wyjęłam z kieszeni mojej kurtki paczkę złotych Marlboro i czarną zapalniczkę zippo. Otworzyłam paczkę, wyjęłam z niej papierosa i włożyłam go pomiędzy wargi. W tym momencie jakiś nieznany mi chłopak pojawił się na balkonie. Zignorowałam go i odpaliłam papierosa.

  - Dałabyś mi szluga? - Zauważyłam kątem oka, że chłopak się do mnie zbliżył.

  - Proszę bardzo. - Wyciągnęłam rękę z paczką papierosów w stronę chłopaka, a on od razu wyciągnął jednego i włożył go do ust.

  - Dzięki. Jak masz na imię? - zapytał, odpalając papierosa już swoją zapalniczką.

  - July - powiedziałam. - A ty?

  - Jaeden.

  - Pierwszy raz cię widzę. Pewnie niedawno się wprowadziłeś?

  - Tak, można tak powiedzieć.

  Wyjęłam papierosa z ust i powoli wypuściłam dym z ust. Podobnie zrobił to też Jaeden.

  - Może dasz mi swój numer? - zapytał.

  - Znasz mnie od jakichś dwóch minut i już chcesz mój numer? - odpowiedziałam i lekko się uśmiechnęłam.

  Chłopak był lekko zmieszany, ale podyktowałam mu mój numer, który zapisał na bodajże iPhonie 8. Jego telefon był trochę zniszczony, widoczne były ślady użytkowania, a szybka była zbita w dwóch miejscach.

  Zgasiłam papierosa o balustradę i wyrzuciłam go przez balkon w krzaki. Usłyszałam dźwięk mojego dzwonka i wyjęłam telefon z kieszeni kurtki. Na ekranie pojawił się nieznany numer. Spojrzałam na Jae'a, który lekko się uśmiechał. Zrozumiałam, że to on dzwoni, więc odwzajemniłam uśmiech i szybko zapisałam jego numer w kontaktach. Miałam ich niedużo, ponieważ nie miałam dużo znajomych. W sensie, prawie wszyscy z mojej szkoły wiedzieli kim jestem, mówili mi cześć na korytarzu, czy witali się zbijając żółwika, ale nie miałam ich numerów telefonów. Można powiedzieć, że miałam zapisane numery tych fajnych i ważnych dla mnie osób.

  Nagle usłyszałam dźwięk powiadomienia. Na moim telefonie nic się nie pojawiło, więc to pewnie Jaeden dostał wiadomość. Chłopak nieznacznie skrzywił się patrząc w ekran, a po chwili spojrzał na mnie.

  - Fajnie się razem paliło, ale muszę już iść. Kumpel do mnie napisał, mam nadzieję, że rozumiesz - powiedział chłopak z widocznym zakłopotaniem na twarzy.

  - Jasne, idź - powiedziałam.

  Chłopak skinął głową, a później wbiegł do domu, w którym odbywała się impreza. Chciałam pójść w jego ślady i wrócić na parkiet jeszcze trochę potańczyć, ale coś mnie zatrzymało. Schowałam się za filarem i patrzyłam jak czarny mercedes zatrzymuje się na podjeździe z piskiem opon. Zobaczyłam Jae'a, który otwiera drzwi auta, a następnie do niego wsiada. Zauważyłam przez przednią szybę, że za kierownicą siedzi chłopak o jasnej karnacji z ciemnymi lokami. To był Wolfhard, ten dupek. Po chwili po samochodzie nie było śladu. Postanowiłam jednak, że wrócę do domu wcześniej i udałam się do wyjścia.

my mistake // finn wolfhardWhere stories live. Discover now