~*~

2.9K 178 147
                                    

Letni dzień chylił się ku końcowi, a słońce przebijało przez delikatne obłoki na niebie. Hermiona spojrzała przez kuchenne okno na ogród skąpany w sierpniowym słońcu, a lekki podmuch ciepłego wiatru musnął jej twarz, rozwiewając luźne pasma włosów wymykających się z niedbałego koka. Wiltshire było oazą spokoju, zwłaszcza późnym latem, gdy w sadzie powoli rumieniły się owoce. Usłyszała za sobą kroki i odwróciła się odruchowo w ich stronę.

— Kiedy kolacja? — zapytał blondwłosy młodzieniec, przeciągając się. — Nie ukrywam, że coś bym zjadł. Heeej, rudzielcu... — Pochylił się by pogłaskać kota kręcącego mu się pod nogami.

Hermiona uśmiechnęła się ciepło w stronę swojego nastoletniego syna i wytarła dłonie w ścierkę leżącą nieopodal.

— Gdy ojciec wróci do domu. Wydaje mi się, że zaraz powinien być — odparła spokojnie, zerkając na danie zamknięte w piekarniku. — Usiądź proszę. Jak idą ci przygotowania do OWUTEMów?

Scorpius westchnął ciężko i opadł na krzesło przy stole. Chwycił w swoje ramiona kota, kręcącego się przy jego nogach i utkwił stalowe spojrzenie w ciepłych oczach swojej matki.

— Dosyć hm... opornie bym powiedział — mruknął, drapiąc kota za uchem, a jasna, zbyt długa grzywka opadła mu na twarz. — Chyba odpuszczę sobie eliksiry, bo nic mi na nich nie wychodzi. Wybuchające kociołki prześladują mnie w snach.

Hermiona przyglądała mu się z uśmiechem, dostrzegając uderzające podobieństwo do Draco, gdy sam był w wieku Scorpiusa, jednak policzki nastolatka zdobiły delikatne piegi. Jedyna rzecz, którą po niej odziedziczył.

— Gdybyś miał jakiś problem to pamiętaj, że ci pomożemy, dobrze? — Podeszła bliżej syna i usiadła na stole zaraz obok niego, pieszczotliwie roztrzepując jego grzywkę. — W domu są stare podręczniki z naszymi zapiskami. Zawsze możesz z nich korzystać. Laboratorium w piwnicy też wytrzyma dużo nieudanych prób. — Hermiona zaśmiała się cicho. — A jak z Lily?

— Mamo... — jęknął niezadowolony Scorpius i wypuścił kota ze swoich objęć. — Chyba... chyba dobrze, tak mi się wydaje. Nie widzieliśmy się całe wakacje. Mimo iż ją tu ciągle zapraszam, ona ciągle mi odmawia. Naprawdę nie wiem, o co może jej chodzić.

— Zaraz wrócicie do szkoły i będzie wam lepiej, zobaczysz. — Hermiona uśmiechnęła się pokrzepiająco i troskliwie pogładziła syna po policzku.

— Wam też — rzucił z goryczą Scorpius i odsunął się od dłoni Hermiony. — Wrócę do Hogwartu, a wy będziecie mogli przestać grać szczęśliwe małżeństwo i wrócić do darcia ze sobą kotów. W te wakacje udawanie już wybitnie wam nie wychodzi — dodał po chwili urażony.

Hermiona popatrzyła na syna zszokowana i już otwierała usta, by zaprzeczyć, ale młodzieniec przerwał jej gestem dłoni.

— Myślicie, że nie słyszę jak się kłócicie całymi dniami? Albo, że nie wiem, że tata śpi w sypialni dziadków? Nie jestem już dzieckiem i widzę więcej niż może się wam wydawać — powiedział oburzonym tonem. — Wczoraj nawet zapomnieliście rzucić zaklęcie wyciszające.

— Kochanie, to nie tak... Mamy z tatą trochę problemów, ale to nic takiego... Wiesz przecież, że się kochamy.

— Mamo, nie udawaj proszę, że wszystko jest dobrze bo sama w to nie wierzysz. Słyszałem jak wczoraj mówiłaś, że gdy tylko wyjadę do Hogwartu to ty się wyprowadzasz. — Scorpius spojrzał jej głęboko w oczy, a Hermiona zacisnęła usta, patrząc na swoje dłonie. — Po prostu nie udawaj.

— W złości mówimy dużo różnych rzeczy. Nie wiem co słyszałeś, ale nie powinieneś brać tego aż tak do siebie, skarbie.

— Jasne. Mamo... — zaczął, a Hermiona posłała mu pytające spojrzenie. — Czy tata cię zdradza?

Terapia MałżeńskaWhere stories live. Discover now