Wmawiał sobie, że nie ma serca i nie potrafi tak naprawdę żywić takich uczuć, choć oczywiście kochał swoich rodziców na swój własny sposób. Jednak nie mógł w najgłębszych, najbardziej ukrytych zakamarkach swego umysłu nie myśleć o tym, że to co czuje do Hermiony musi mieć jakiś związek z miłością – taką prawdziwą, wieczną.

Nie raz czytał księgę zawierającą opis rytuału przekazania iskry magii, zawsze ignorując sugestię, że działa to prawdziwie tylko pomiędzy bratnimi duszami. Ignorował fakt, że matka prawdziwie wierzyła w to co przepowiedziała im najlepsza jasnowidząca wróżbitka w magicznej Anglii. Ignorował tę głupią iskierkę nadziei, która nawiedziła jego serce, po tym jak usłyszał, że Hermiona jednak nie oddała się Weasleyowi. Starał się również ignorować to, jak jego przyjaciele i znajomi powtarzali, że ich zdaniem ona wcale naprawdę nie kochała tego rudego głupka.

Czuł, że wyraźnie musi zachować pomiędzy nimi dystans. Wiedział, że nie może się przed nią zdradzić ze swoimi uczuciami. I przysięgał sobie, że musi ją uchronić za wszelką cenę. To był jego jedyny cel, jedyna misja. A żeby to zrobić, powinien naprawdę być w jak najlepszej formie.

Zrzucił z nagich ramion swój jedwabny szlafrok i wszedł z powrotem do łóżka. Postanowił spróbować trochę się wyspać. Niedziela we dworze była zwykle leniwym dniem, a jego matka na pewno nie zaplanowała na dziś żadnych gości, zapewne wiedząc, że doprowadzenie domu do stanu świetności sprzed balu trochę potrwa. Niemniej i tak miał zamiar trochę później potrenować i może nawet nieco poczytać. Hermiona spędzała ostatnio wiele czasu w bibliotece. Może mógłby tam do niej dołączyć? I tylko czasem zerknąć na nią z daleka. Tak jak robił to wiele razy, przez te wszystkie lata w bibliotece Hogwartu. Taki mały skrawek, który pozwalał mu to przetrwać. Tylko tyle.


💍💍💍

Hermiona wyspała się naprawdę znakomicie. Ledwo pamiętała fakt, że zasnęła oparta o ramię Malfoya w jednym z saloników, w czasie gdy Graham Montague przygrywał im coś lirycznego na fortepianie.

Pamiętała też, że Draco odprawił ją do jej sypialni wraz ze Strzałką, która pomogła jej się przebrać i położyć. Ostatnie dni przygotowań do balu, były naprawdę intensywne, ale na szczęście było już po wszystkim i Hermiona wreszcie mogła odetchnąć. Wiedziała, że wszystkie najbliższe weekendy gdzieś do końca marca, ona i Draco będą musieli spędzić na różnych balach zaręczynowych członków magicznej arystokracji, ale nie zamierzała narzekać. Zawsze to łatwiej, gdy to nie ona będzie na świeczniku.

Uśmiechnęła się lekko sama do siebie. Udało im się. Najwyraźniej bal obył się bez żadnej wyraźnej wpadki czy skandalu, a magiczna społeczność była teraz szczerze przekonana, że ona i Draco Malfoy byli prawdziwie zaręczeni i sobie oddani. Dobrze. O to przecież w tym wszystkim chodziło.

Postanowiła odsunąć - na jakiś czas - na bok, jej nieco chaotyczne i lekko nieodpowiednie myśli o przystojnym blondynie. Oczywiście nie mogła okłamywać się na tyle, by dalej głośno twierdzić, jak bardzo go nienawidziła, jednak nie mogła też pozwolić sobie by bardziej analizować to wszystko, co się pomiędzy nimi ostatnio działo. To był tylko wpływ okoliczności. Nic z tego nie było prawdziwe i Hermiona musiała się upewnić, że o tym pamiętała.

Wstała i przeciągnęła się, czując jak jej mięśnie nieco protestują, po tych wszystkich wczorajszych tańcach. Zastanawiała się czy lepiej najpierw wziąć prysznic, czy też najpierw wezwać Strzałkę z prośbą o śniadanie, gdy nagle jej skrzatka pojawiła się z trzaskiem tuż przed nią.

- Dzień dobry panienko! Strzałka tak właśnie myślała, że panienka Hermiona już nie śpi. Strzałka zgodnie z życzeniem przyniosła jeden bukiet z przyjęcia – Mała skrzatka wyciągnęła w jej stronę wiązankę białych frezji i zielonych róż, które Hermiona wybrała jako dekorację na bal.

Dramione - Przyrzeczona [Zakończone]Where stories live. Discover now