II.

657 46 11
                                    

Kolejnego dnia wypadała Wigilia. Od samego rana Carol przyrządzała posiłki, natomiast Therese i Richard ubierali choinkę.

– Jak pierwsza noc? - zapytał nagle, asekurując narzeczoną, gdy ta zawieszała gwiazdę na czubku drzewa.

Musiała zastanowić się nad odpowiedzią, ponieważ w nocy praktycznie nie spała, rozmawiając w kuchni z Carol.

– Całkiem nieźle - powiedziała w końcu i nie było to kłamstwo. Świetnie rozmawiało jej się z Carol do tego stopnia, że nim się spostrzegła a na dworze zaczęło świtać.

– A rodzice jak?

– Są świetni - posłała mu uśmiech i usłyszała jak z kuchni dobiega głos Carol, która wołała ją.

Zeszła z drabiny i pomknęła do pani Aird, która stała przy dużym garze, mieszając w nim szybko.

– Pomożesz mi? - poprosiła i podała Therese drewnianą łyżkę - Mieszaj, a ja dokończę smażenie ryby.

Zrobiła tak jak chciała kobieta i co jakiś czas ukradkiem zerkała na nią. Ubrana była w czerwony fartuszek i buty na niskim obcasie. Jej włosy lekko falowały przy każdym ruchu. Therese musiała przyznać, że Carol wyglądała jeszcze piękniej niż poprzedniego dnia.

– Mam nadzieję, że nie jesteś zła, że dałam tobie i Richardowi osobne pokoje? - uśmiechnęła się lekko i niemal dotknęła biodrem biodra dziewczyny - Nie jestem jeszcze gotowa na zostanie babcią - puściła jej oczko. Therese zarumieniła się.

– Skądże - odpowiedziała nonszalancko, a w duchu dziękowała kobiecie, że to zrobiła.

– Cieszę się, że to dla was nie jest problem. Mieszaj w tę stronę - powiedziała i dotknęła dłoni Therese, która trzymała drewnianą łyżkę. Pozwoliła się poprowadzić, czując jak setki motyli odbija się od ścian jej brzucha. Stojąc tak blisko blondynki mogła poczuć jej perfumy. Pachniała kwiatową, dosyć intensywną nutą. Nie wiedziała za bardzo co robi, bo ten zapach uderzył jej do głowy do tego stopnia, że przymknęła oczy. W dodatku dłoń Carol wciąż dotykała jej dłoni co powodowało, że na skórze Therese pojawiła się gęsia skórka. Ich oczy w końcu się spotkały i zapewne, gdyby nie głos Richarda, który wkroczył właśnie do kuchni, ta intymna chwila trwałaby w nieskończoność. Odskoczyły od siebie niczym oparzone.

– Jak wam idzie? - zapytał mężczyzna i zmrużył oczy. Nie mógł nie zauważyć tego co właśnie rozgrywało się między jego matką a jego narzeczoną. Poczuł wściekłość, ale opanował się i przybrał na twarz uśmiech. Postanowił porozmawiać z matką później. Uświadomić jej, że nie ma prawa znów mu tego robić.

– Za niedługo skończymy - odpowiedziała szybko Carol, ale nie spojrzała na syna.

Niedługo później stał wraz z matką na werandzie. Oboje trzęśli się z zimna, ale było to jedyne miejsca, w którym inni goście nie mogli ich usłyszeć.

– Nie zbliżaj się do niej - powiedział ostro.

– Nie rozumiem o czym mówisz, kochanie - odparła, ale doskonale wiedziała o co mu chodzi.

Richard zaśmiał się nerwowo.

– Akceptuję to, że...że jesteś jaka jesteś, naprawdę. To nie moje życie i nie moja sprawa, ale nie pozwolę, aby moja narzeczona w tym uczestniczyła.

– Richard - westchnęła, przykładając palce do skroni - Nie musisz się martwić o Therese. Ona ma własny rozum.

Mężczyzna obrzucił jeszcze matkę nienawistnym spojrzeniem i wszedł z powrotem do domu, zostawiając Carol na dworze. Musiała wziąć kilka głębokich oddechów, bo czuła jak zbiera jej się nie płacz.

NiepodzielnośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz