[seven]

305 13 11
                                    

Cindy obudziła się o piątej nad ranem, mimo iż budzik ustawiony był na siódmą. Sama chciałaby wiedzieć co jej się stało, jednak zwaliła wszystko na stres, z powodu tego, że dzisiaj musiała w końcu iść do szkoły. Była pewna, że wszyscy, wiedzieli o filmiku. Zeszła na dół do kuchni po mleko, aby zrobić sobie płatki. Kiedy zalała cieczą kukurydziane kawałki, odwróciła się z miską w ręce. Nie spodziewając się, uderzyła w Dylana, a miska z jej dłoni zwinnie poleciała na jasne kafelki. Dźwięk roztrzaskanego szkła, kołatał jej się w głowie.

 Kurwa Dylan! krzyknęła przywierając dłonią do serca. — Co ty robisz o piątej rano na nogach?

— Nie interesuj się. 

Dylan od czasu tego jak filmik wyciekł do internetu stał się jeszcze bardziej oschły niż zawsze. Unikanie jej było dla niego codziennością.

— O co ci chodzi? —  zapytała w końcu. — Czy ja ci coś znowu zrobiłam?

— Nie. — Jego głos był ostry niczym brzytwa. — Czy możesz dać mi spokój? 

Uniósł w pogardzie brwi ku górze, dosłownie przeszywając ją wzrokiem. 

— Nie, nie mogę. — wręcz warknęła. — Nie zrobiłam ci nic złego, a ty kompletnie mnie unikasz. Może byłoby lepiej, gdybyśmy zerwali tą śmieszną umowę. Dlaczego wziąłeś akuart mnie, skoro nawet się do mnie nie odzywasz? Skoro już muszę udawać tą twoją śmieszną narzeczoną, wymieniajmy chociaż jebane cześć.

Cindy wydusiła wszystko co gromadziła w sobie od kilku tygodni. Irytowało ją to, że nie potrafili znaleźć wspólnego języka i nawet kiedy już chciała się z nim, chociaż zaprzyjaźnić, on ją zlewał.

Łzy frustracji zaczęły napływać do jej oczu, a ona sama poczuła jak w jej gardle powstaje gula.

— No już, nie płacz. — Dylan powiedział to w taki sposób, że można by stwierdzić, że złapały go wyzuty sumienia. Przyciągnął ją do swojej klatki piersiowej. Zapomnieli jednak o jednej rzeczy. Stłuczona miska...

Cindy czując okropny ból krzyknęła, a Dylan z przerażeniem skrzywił się ze względu na najwyższą głośność.

— O Boże Cindy! — Wziął ją w swoje ramiona, unosząc ponad ziemię i usadowił na krześle przy wyspie. — Spokojnie kochanie, zaraz ci to opatrzę.

Z sekundy na sekundę, zachowanie Dylana diametralnie się zmieniło... Jakby były to dwie zupełnie inne osoby.

~~~~~

Cindy w drodze do szkoły myślała, że się popłacze przez ból przy każdym stawianym kroku. Weszła do szkoły, przełykając ślinę przy nawet najmniejszym ruchu.

Cindy POV

— Hej Cindy zrobisz mi loda?! — krzyknął w moim kierunku jakiś chłopak i tak właśnie zrozumiałam, że każdy się na mnie patrzył, niektórzy się śmiali, niektórzy patrzyli z obrzydzeniem. Czyli wszyscy naprawdę już wiedzą? 

— Już kolejny ją wyruchał! Patrz jak chodzi! — śmiali się. Wszyscy, wszyscy się ze mnie śmiali. Szybkim krokiem, mimo bólu pobiegłam w stronę łazienek. Zamknęłam się dokładnie w jednej z kabin i już nawet nie powstrzymywałam łez. Dlaczego ja? Boże, co ja ci takiego zrobiłam?

Leon POV

— Smutno mi gdy nie ma z nami Cindy — skierowałem w stronę taty.

— Wiem, mi też jest smutno, że nie ma z nami promyczka.

— Kiedy przyjedzie Tyler? — miałem ochotę się z nim spotkać. Ma coś w sobie, co sprawia, że chce spędzać z nim czas. Ziewnąłem... Całą noc myślałem o tym, czy ja na pewno, jestem hetero. O matko, gdybym powiedział o tym tacie... 

Jakiś czas później siedziałem w aucie Tylera, który wyluzowany trzymał rękę na moim kolanie. Rozumiecie? Ręka Posejdona (Cindy tak na niego mówi...) na moim kolanie. Chyba umieram. Naprawdę starałem się skupić na fanfiction o larrym, ale ta ręka tak mnie rozpraszała. Przez to nie mogłem znaleźć miejsca.

— Masz robaki w dupie czy co? — zapytał przez śmiech Tyler odezwał się nie odwracając wzroku od autostrady. 

— Nie. — Burknąłem cicho robiąc groźną minę.

— Tak racja. Za niedługo będziesz miał tam mojego penisa. — stwierdził, powstrzymując się przed śmiechem. Na początku nie zrozumiałem, o co mu chodzi. 

— Czekaj, co? — zapytałem, dalej do końca nie rozumiejąc. Po czasie to do mnie dotarło. 

— POSEJDON CO TY POWIEDZIAŁEŚ?

Samochód wypełnił się moimi krzykami, a jego śmiechem.

~~~~~

— Tak dobrze, postaramy się dowidzieć kto rozesłał ten film. — starszy dziadek uśmiechnął się tak sztucznie, że aż miałem ochotę walnąć mu w te krzywe zęby. Nienawidzę kłamstw i sztuczności.

- Leon chodź już. - Powiedział Tyler łapiąc mnie za ramię. Od kiedy czyiś dotyk tak pali?

 Gdy wyszliśmy z posterunku od razu stwierdził. — Wyglądałeś jakbyś chciał go zabić.

— Bo taki był plan. A ty co, huh? Nigdy nie miałeś ochoty nikogo zabić, co? Hm? No odpowiedz mi. — odpowiedziała mi cisza. — Pierdol się Posey.

— Kochanie, ale już Ci mówiłem, że to ty będziesz mieć mojego kutasa w dupie.

— Nie będę mieć, ponieważ nie jesteś w moim typie nawet czyli równa się tym, że nie będę go mieć. — odpowiedziałem na jednym wydechu. Po tych słowach Tyler przystanął patrząc na mnie wręcz gniewnie.

— Co powiedziałeś? — powiedział to tak szorstko, że nogi mi zmiękły. 

— Ch-chyba już nie pamiętam. 

— Jedziemy do mnie. — Złagodniał, a na jego usta wpłynął przebiegły uśmiech.

Po piętnastu minutach niezręcznej ciszy dojechaliśmy na miejsce. 

— Chodź krewetko — powiedział po wyjściu z strony kierowcy, obejściu samochodu i otworzenia mi drzwi. 

Gdy weszliśmy do środka nie mogłem nawet się rozejrzeć, ponieważ od razu poczułem usta na tych swoich. Po chwili oddałem pocałunek który stawał się coraz bardziej namiętny. Przyparł mnie do ściany i zjechał pocałunkami na szyje zostawiając ogromne malinki, z uczucia przyjemności jęknąłem nie mogąc się opanować. Na pewno nie jestem hetero, nie ma takiej kurwy opcji. Jednak nie chciałem tego. Znamy się (nie wiem ile) lecz zdecydowanie zbyt krótko.

— Tyler, stop. — powiedziałem jednak ten mnie nie posłuchał. — Tyler przestań proszę.

— O co chodzi? Przecież obu jest nam dobrze. — spytał patrząc wręcz zmartwionym wzrokiem.

— Nie po prostu... Znamy się krótko i nie chce tego na razie robić. Nie chcę cię zranić czy coś. 

— Nie to w 100% w porządku! - uśmiechnął się.

— Okej. — Westchnął. — Odwieziesz mnie?

— Tak, tak chodź. — jego uśmiech zmalał. Nie chce aby między nami było niezręcznie. 

Gdy wyszliśmy Tyler zakluczył dom i poszliśmy znów do auta. Zawiózł mnie do domu.

— Dziękuje Tyler. — powiedziałem całując go szybko w policzek (tak aby tata nie zauważył) i ruszyłam w stronę domu. Słyszałem jak odjechał.

Dylan POV

— Dzień dobry, czy do dzwoniliśmy się do Dylana O'Briena? — usłyszałem szept jakiejś Pani po tym jak odebrałem.

— Tak, to ja. Czy coś się stało? — zapytałem nie rozumieją za bardzo o co chodzi. Mruknąłem, kiedy zauważyłem, że dżem się skończył. 

— Dzwonie z szpitala, Pan Tyler Posey miał wypadek.

------------------------------------

HAJ! Tu ja Nikol i pierw nie bijcie ani nic proszę. Po drugie tego się nie spodziewaliście co? Mam nadzieję, że wszystko jest oki, pa patki mordzie.

❝ babygirl ❞Where stories live. Discover now