Kontrakt trzeci 16+

1.6K 60 110
                                    

Stanęliśmy na przeciwko siebie oddaleni o niecałe dziesięć metrów. W dłoni brązowowłosego pojawiła się włócznia a jego oczy zdawały się iskrzyć szczerym złotem ja także nie pozostawałem bierny wyciągając łuk z za pleców. Strzała naładowana energią hydro pomknęła w stronę mężczyzny z maksymalną prędkością. Ten uniknął jej bez problemu, to samo stało się z kolejnymi trzema. Zhongli wyglądał bardziej jakby tańczył między atakami z mojego łuku niżeli rzeczywiście starał się ich unikać. Nie atakował czekając za pewne na odpowiedni moment, ten moment jednak go zgubi! 

Pozbyłem się szybkim ruchem mego wcześniejszego orężu zamieniając go na dwa wodne miecze. Wyskoczyłem w górę i szybkimi ruchami ciąłem powietrze w około bruneta. Każdy mój ruch był precyzyjny, poprzedzony latami treningów jako Harbringer. Żaden jednak z nich nie dotarł jeszcze do celu. Każdy kolejny atak sprawiał, że stawałem się coraz bardziej zniecierpliwiony, ileż można tak unikać!

- Walcz! - Mój rozwścieczony głos poniósł się echem po dolinie. - Nie lituj się nade mną!
- Nie chciałbym cię zabić.
- Wolę zginąć w prawdziwej walce a nie tańczyć z tobą jak kukiełka w rytm melodii.
- A więc złam tą melodię. - Jego głos jak zwykle tak opanowany tylko podniecił mnie do działania. Dwa wodne miecze złączyły się w długą włócznie która zawirowała w powietrzu, i gdy już prawie wbijała się w cel rozlała się z głośnym chlupotem. 

W około Zhongliego pojawiła się powłoka z elementu geo. W około jego tarczy wirowały kamienie i złote drobinki, wyglądało to imponująco jednak skutecznie przerwało mój atak. Nagle poczułem dziwną energię odrzucającą mnie w tył. Spojrzałem na mężczyznę, obok niego pojawił się wysoki brązowy filar zdobiony błyszczącymi jasno jak oczy bruneta, złotymi zdobieniami. Zanim podniosłem się z ziemi Zhongli znalazł się koło mnie z włócznią przystawioną do mojego gardła. 

- Poddaj się Childe.
- Mów mi Tartaglia, i nie zamierzam się poddawać! Foul Legacy! - zacząłem przemieniać się w większą i silniejszą formę łączącą w sobie moją wizję jak i delusion. Całe moje ciało pokryła zbroja o metalicznym odcieniu, czerwony płaszcz rozszerzył się na całe plecy rude pukle wydłużyły nieznacznie i rozstrzelały się na wszystkie strony. Natomiast włócznia którą wcześniej zniszczyła tarcza Zhongliego naładowana została nie tylko energią hydro ale i elektro. Mężczyznę odrzuciło do tyłu ja natomiast wstałem i z zastraszającą prędkością zaatakowałem go jednym z moich standardowych ruchów. Gdyby nie tarcza, prawdopodobnie leżałby teraz nieźle poobijany jak nie mocno ranny na tej samej ziemi na której niedawno leżałem przyciskany jego bronią.

- Tartaglia! - Podniósł głos, jego wyraz twarzy nareszcie się zmienił! Chyba zaczyna mnie to serio podniecać, taka zabawa jego emocjami! Ciekawe kiedy przez te kilka godzin zdążyłem się tak uzależnić. Od tego głosu, tak głębokiego jak morczne są szeregi Fatui! Tego denerwująco spokojnego usposobienia i sposobu w jaki się wypowiada. Nawet jego staromodny strój w odcieniach brązu i złota! Rękawice pod którym muszą kryć się idealne dłonie nie skażone nawet najdrobniejszą blizną. Emanujące dziwnym światłem oczy! Chcę to wszystko zbezcześcić! Zmienić tę twarz bez wyrazu na pełną emocji! Zniszczyć te nieskazitelnie ciało i umysł.
- Walcz ze mną na poważnie! Teraz masz okazję zaprezentować swoje umiejętności. Te które tak zachwalałeś.

- Nie mam chyba wyjścia skoro posunąłeś się do użycia delusion. - Zaczęło się, Zhongli nie miał problemu z nadążeniem za moimi atakami na zmianę parując je i robiąc uniki. Kontratakował stawiając masy filarów wyrzucających tę dziwną energię, korzystał również z włóczni wciąż prezentując coraz to nowsze sposoby na zrobienie ze mnie szaszłyka. Walczyliśmy jeszcze przez nie więcej niż pięć minut, moje Foul Legacy zaczęło słabnąć a ja wycieńczony korzystaniem z niego coraz wolniej atakowałem czy unikałem. Zhongli też trochę zwolnił dalej miał jednak zapewne sporo do pokazania. Nie zdążyłem jednak wykonać kolejnego ataku gdy padłem na ziemię krztusząc się własną krwią. Zhongli szybko podbiegł do mnie pochylając się nad moim na w pół omdlałym ciałem. 

- Stanął ci. - bezwstydnie zauważył brązowowłosy. Istotnie moje spodnie wypinały się do przodu stwarzając dość nieprzyjemny problem. Nie mam nawet pewności z jakiego powodu poje przyrodzenie postanowiło zrobić powstanie właśnie w tym momencie ale nie czuje żeby mi to jakoś bardzo przeszkadzało. - Może ci z nim pomóc? Chociaż chyba nie jesteś w zbyt dobrym stanie na takie zabawy. 

- Nie, właśnie teraz jest na to najlepszy moment. Xianshen~
- Coś sugerujesz?
- Sam zaproponowałeś mi pomóc z problemem. Jak się coś zrobiło to trzeba ponieść tego konsekwencje.
- Czyli, że przeze mnie się podniecasz?
- Dobrze mi się walczyło, poza tym wkurza mnie ta twoja twarz bez wyrazu. Xianshen, chcę zbezcześcić twoje ciało i twoją duszę. Pragnę zaprowadzić na twoich ustach jak i w twoich oczach fale emocji. 

- A więc dodatkowo chcesz dominować. Przypominam ci jednak że nie przegrałem tej walki i niezamierzam być uległym pieskiem.
- Jak uważasz! Ten rodzaj bólu akurat wogole mi nie przeszkadza twe ciało i tak jednak zostanie przeze mnie  wykorzystane. Najpierw jednak mam jedno pytanie, twoja moc jest zbyt wielka by pochodziła wyłącznie z wizji. Czym więc się posługujesz? W dodatku twoje oczy świecą jasno jak gwiazdy na niebie kim więc jesteś?

- Mam wiele imion jednym z nich jest Zhongli te z którego jestem jednak najbardziej znany to Rex Lapis i Morax. Mam nadzieję że jest to wystarczająca odpowiedź na dręczące cię pytania.
- Po zobaczeniu twoich umiejętności jestem skłonny ci uwierzyć, jest to jednak nieprawdopodobne i zaskakujące. Jednak dla czego chciałbyś mi pomagać w zdobyciu gnosis i czym jest ciało z ceremonii?
- Zmęczyły mnie obowiązki Boga dla tego też zdecydowałem się na zostanie śmiertelnikiem. Pragnę pozbyć się mocy archona i z tego powodu sfałszowałem własną śmierć. Czy mogę? - zbliżył się z dłonią do mojego krocza a gdy polowałem głową na znak przyzwolenia rozpiął moje spodnie. Zsunął materiał wraz z bokserkami odsłaniając moje sterczące przyrodzenie. Jedną dłonią oparł się wisząc nade mną z drugiej zaś przy pomocy zębów pozbył się rękawiczki. 

Skóra pod materiałem okazała się niemal złota i iskrząca się mocno intensywnym blaskiem. Dłoń miał idealnie gładką i bez blizn czy nawet zadrapań. Paznokcie zadbane i równe a czubki długich palców miękkie i zręczne o czym się właśnie przekonałem. Powoli przesunął dłonią wzdłuż mojego przyrodzenia, potem zakręcił koło na jego czubku na co odpowiedziałem cichym jękiem. Objął dłonią sterczącego penisa i zaczął poruszać dłonią to wolniej to szybciej. Zbliżył się do mojej twarzy i złączył nasze usta w pocałunku skutecznie zagłuszając wydobywające się z moich ust dźwięki. Dłoń Zhongliego działała cuda więc już po chwili mogłem bez problemu w akompaniamencie głośnego jęku dojść brudząc trawę i ziemię spermą.

ChildLi One-shot [Genshin Impact]Where stories live. Discover now