W imię miłości

665 60 61
                                    

Cześć! Ciężko mi coś konkretnego napisać na temat tego one-shota, bo gdy go pisałam, byłam w jakiejś innej rzeczywistości - pół żartem, pół serio. Nie ma tutaj akcji, wsadzam was w świat uczuć i emocji człowieka, który jest zagubiony, ma zakrzywione pojęcie na temat miłości, sam tak właściwie jest  skrzywiony i wszystko, co robi, wydaje mu się słuszne - bo przecież podyktowane jest to głębokim uczuciem. Temat ciężki; ciężko się pisało i ciężko może się czytać. Moim zdaniem weszłam na grząski grunt, może nie powinnam pakować się w tak ciężkie emocje, ale może znajdą się osoby, którym akurat taki styl odpowie i może pomyślą, że zrobiłam to dobrze. Chciałam wam coś dać na halloween, ale nie chciałam iść w stronę wampirów i duchów - i tak właśnie powstało 'Dla niego'. 

Byłabym bardzo wdzięczna za szczerą opinię; co do samego tekstu, stylu, zarysu, konceptu? Jak się czytało? Czy to są wasze klimaty? Czy wszystko było zrozumiałe? Więcej czegoś takiego, mniej?  Za każdy komentarz już teraz pięknie dziękuje. I jeszcze dziękuje wszystkim, którzy przeczytali ten tekst przed dodaniem i nakierowali mnie na mniejsze lub większe poprawki. 

Więc smacznego! (Polecam też plejke z mojego spotify (varasimis;dla niego), można bardziej wczuć się w klimat).

Nie zawsze taki był. Dopóki go nie poznał, nie miał pojęcia, że może wykrzesać z siebie tak odrażające emocje. Uczucia, które w nim wyzwalał, były zatrważające. Obezwładniały go, sprawiały, że każdy oddech bolał, żar tlił się pod skórą, a myśli skręcały się w głowie niczym splątane łańcuchami. Czasami miał wrażenie, że jest więźniem – i choć został uwolniony, nie potrafił dostosować się do nowej rzeczywistości.

Sasuke Uchiha z całą pewnością zbłądził.

Wiedział to od chwili, gdy pierwszy raz usłyszał jego śmiech i chociaż wtedy myślał, że jest jak najsłodszy miód, teraz wiedział, że to nic innego jak trucizna. Zaraza, która niepostrzeżona przenika do umysłu, wykańcza cicho i powoli, a gdy zdajesz sobie sprawę z tego, co się dzieje – jest już za późno. Wiedział, że nie może zawrócić, wiedział, że choroba zainfekowała cały organizm i nie ma sposobu, aby go odratować.

Czasami miał wrażenie, jakby jego świadomość została bestialsko wyrwana; odseparowana od mózgu, wypluta i zniszczona. Tłumaczył sobie, że te wszystkie paskudztwa, które dla niego robił, nie były dokonane w pełni świadomie. Nie on za tym stał, a to coś głęboko w nim ukryte - kat, którego tylko Naruto w nim wyzwalał. Nigdy go o to nie prosił, ale Sasuke czuł, że musi to robić, że on na to zasługuje, że choć nie żąda, chce tego. Tylko Sasuke potrafił usunąć jego problemy, wymazać na dobre - tak, aby nigdy nie istniały.

Ulga, która zalewała twarz Naruto, gdy wszystkie bolączki odchodziły w niepamięć, była dla Sasuke wystarczającą zapłatą. Napawał się nią, zachwycał, uczył na pamięć, aby później na nowo ją odtworzyć. Jego trujący głos, kiedy mówił, że już jest w porządku, wpełzał do umysłu Sasuke, zawijając swoje macki wokół jego najczulszych punktów. Chwilami nie mógł oddychać od tego wszystkiego, bolało go ciało, bo płonęło, wyżerało mu mięśnie, a później kości. I gdy zostawał sam popiół, a on nie był w stanie oddzielić realności od majaków, on znowu przychodził. Opowiadał o problemach, głos mu się łamał, był przestraszony, wątłe światło żarówki w kuchni Sasuke padało na jego zaszklone oczy, na nowo rozrywając każdy zakamarek umysłu.

Słuchał w skupieniu, bo nie chciał, aby powtarzał. Nie potrafił oglądać go w takim stanie. Chciał tylko słyszeć ten śmiech, co wtedy, chciał czuć miód, który sprawiał, że język mu cierpnął.

Nie pamiętał dobrze pierwszego razu. Było już ich tyle, że po czasie zaczęły mieszać się w bezkształtną masę; szarą i śmierdzącą. Dusiła go, łzawiły mu oczy przez ten odór, ale wiedział, że ona nie zniknie. Nie miała materii, a jednak tkwiła gdzieś głęboko w nim. W miejscu, w które tylko Naruto sięgał.

Dla niego || SASUNARUWhere stories live. Discover now