Rozdział 4.

123 18 189
                                    

Kolejne spotkanie Kou postanowił dokładnie zaplanować. Przemyślał wszystkie sytuacje, które mogłyby się wydarzyć. Nie chciał, by coś poszło nie tak. Jednak znając jego szczęście i to, że Tsukasa manipuluje jego obiektem westchnień, musi być gotowy na wszystko. Niestety, nie udało mu się zabrać jakiejś broni od brata, by w razie czego lekko uszkodzić brata Hanako. Nie dziwił się Teru, że nie chciał mu nic dać. W końcu trójząb został zapieczętowany, więc pewnie nie chciał, by się to powtórzyło. Brat chyba by go zabił za to.

Upewnił się, że wszystko jest tak, jak zaplanował. Przygotował bukiet kwiatów, nie wiedział jaki, ponieważ nie zdołał zapytać go, jakie lubi, więc wybrał różowe róże. Najwyżej dostanie nim w głowę i zostanie zwyzywany. W sumie to nawet bez kwiatów było wielkie prawdopodobieństwo na to, że ten zacznie krzyczeć i obrażać go.

Lisiczka już na niego czekała. Dzień wcześniej umówili się, że się spotkają i ta zaprowadzi go do Granicy Mitsuby. Nie mieli zamiaru mieszać w to kogoś jeszcze. Domyślał się, że Hanako i tak się wkrótce dowie, w końcu to on, a Yashiro o niczym nie będzie wiedzieć, o ile nie popełni jakiegoś głupiego błędu. Znając jego, jest to bardzo prawdopodobne. W końcu poprzez przytulanie się z tym kretynem zobaczyła ich i wszystko się wydało. Przynajmniej nie wiedziała, że to chodzi o Mitsubę. Wtedy nie miałby już życia.

— Tylko pamiętaj, że nie mam zamiaru pomagać ci za każdym razem! — odparła oburzona. Miała dosyć, że ciągle jest wykorzystywana przez nich. I tak wiedziała, że jej gadanie nic nie da. — Robię to tylko przez to, bo widzę, że naprawdę jesteś zakochany.

— Dziękuję ci. — Powstrzymał się od tego, by nie powiedzieć "lisiczko", ponieważ znowu by go uwaliła w rękę.

— Nie dziękuj, tylko ruszaj tę dupę! Nie mamy całego dnia.

Kou cicho zaśmiał się pod nosem i ruszył. Wiedział, że nie ma dużo czasu, bo zaraz albo Hanako zacznie go szukać, albo Tsukasa będzie chciał go zabić, co już było w pewnym sensie tradycją.

— Jesteśmy na miejscu — rzekła, po czym go zostawiła. Nie chciała mieszać się jeszcze bardziej w ten cyrk, chociaż bardzo kibicowała chłopakowi w miłości.

Minamito nerwowo przełknął ślinę. Stresował się jeszcze bardziej. Po Mitsubie mógł się wszystkiego spodziewać, szczególnie gdy się wkurzy.

— No to jazda...

***

— Mitsuba! — zawołał go od razu, gdy go zauważył.

Różowowłosy odwrócił się w stronę, z której usłyszał jego głos. Nie spodziewał się, że tak szybko dojdzie do kolejnych odwiedzin. Obstawiał, że jeszcze trochę czasu minie.

— Czego znowu chcesz, frajerze z kolczykiem bezpieczeństwa? — odparł sucho. Skrycie jednak cieszył się, że znowu go widzi. — A co ty tam trzymasz za plecami?

Kou wiedział, że nie ma już odwrotu. Nie ma jak uciec, ponieważ Mitsuba bez problemu go dopadnie swojej Granicy. Ewentualnie poprosi Tsukasę o pomoc, a to skończy się jeszcze gorzej. Musiał zachować resztki odwagi.

— To dla ciebie. — Wyciągnął zza pleców bukiet róż i wręczył mu go. — Mam nadzieję, że ci się podoba.

Sosuke chwilę zastanawiał się, jak ma zareagować. W końcu teoretycznie dla niego obcy typek wręcza mu bukiet kwiatów. Teoretycznie nieznajomy, ponieważ nie pamiętał o ich przyjaźni. Normalnie w takiej sytuacji pewnie by spanikował i uciekł gdzieś, ale nie miał za bardzo gdzie.

— Myślisz, że to ci coś da, zboczeńcu?! — wykrzyczał. — Myślisz, że nie wiem, że potem zaciągniesz mnie gdzieś i zrobisz ze mną to, co się robi w pornolach, bo dałeś mi kwiaty?! Nie jestem taki naiwny! — pokrzyczał chwilę na niego, przy okazji bijąc go bukietem, ale po chwili się uspokoił. — Jakie ładne, dziękuję. — Wziął je i pokazał mu język.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Sep 25, 2021 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Śmiertelna miłośćWhere stories live. Discover now